*09*

2.9K 252 8
                                    


Zayn


- Nie będę chodzić. - powtórzył cicho szlochając.

Spojrzałem się oniemiały na lekarza. Jak to nie będzie chodził? To na pewno jakaś pomyłka.

- Porozmawiajmy na zewnątrz - powiedział mężczyzna, kierując się na korytarz.

- Za chwilę wrócę - powiedziałem do blondyna, czując jak ściska mi się serce.

Puściłem jego dłoń i ruszyłem za lekarzem. Weszliśmy do jego gabinetu, znajdującego się dwie sale dalej.

- Jak to możliwe? - zapytałem opadając na krzesło przed biurkiem naprzeciwko mężczyzny.

- Od początku podejrzewaliśmy, że Niall nie wróci w pełni do zdrowia. Przy takim wypadku to cud, że żyje. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy.

- Czy to znaczy, że on nigdy nie będzie chodzić? - zapytałem łamiącym się głosem.

- Musimy zrobić jeszcze dokładniejsze badania, aby wykluczyć stały paraliż. To, że ma władzę w rękach jest dużym zaskoczeniem. Przed nim jeszcze długa rehabilitacja. Czeka go ciężka praca. Trzeba go wspierać, aby się nie załamał. Wciąż jeszcze nie może dojść do siebie. Zawiadomię jego rodzinę - powiedział - Powinieneś teraz do niego pójść i go trochę uspokoić. Więcej informacji udzielę po dokładnym badaniu, jak już wcześniej wspomniałem.

- Dziękuję panu - podniosłem się z miejsca.

Zatrzymałem się przy sali słysząc płacz chłopaka. Wziąłem głęboki wdech. Otworzyłem drzwi i podszedłem do niego.

- Już dobrze, Ni - powiedziałem łagodnym głosem.

- Nic nie jest dobrze! Jestem inwalidą! - zawołał, unikając mojego wzroku.

Spojrzenie utkwił w suficie. Łzy spływały mu po policzkach, mocząc koszulę. Chwyciłem go za dłoń, chcąc dodać mu otuchy. Od razu odtrącił moją rękę. Powoli przestawał płakać. Na pewno nie chciał, bym widział go w takim stanie.

- Jeszcze nic nie jest pewne - zacząłem - Będę przy tobie Niall. Obiecuję, nie zostawię cię samego.

- Gdzie moja mama? - zapytał ignorując moje słowa - Powinna dowiedzieć się, że jej syn jest teraz bezużyteczny, nawet głupich, pieprzonych zakupów nie będę mógł zrobić. Powinienem był umrzeć...

- Niall! - podniosłem głos - Nie waż się tak mówić, nie wszystko stracone. Wiesz ilu ludziom na tobie zależy? Jak wszyscy się o ciebie zamartwiali?

- Kto? Oprócz mojej mamy, Lou i Harry'ego nikogo nie obchodzę.

- Masz jeszcze mnie - powiedziałem - Byłem tu codziennie.

- Od kiedy w ogóle cię obchodzę? - prychnął - Przecież nic dla ciebie nie znaczę.

- Cholera Niall, jesteś dla mnie najważniejszy. Odszedłem od ciebie bo się bałem, że...

- Bo się bałeś czego, Malik? - mruknął ścierając łzy sprawną ręką.

- Bałem się tego Niall, że ty zacząłeś być kimś... - urwałem, słysząc jak ktoś wchodzi do sali.

Drzwi się otworzyły i zza nich wyszedł Louis i Hazza. Na ich twarzach gościł szeroki uśmiech. 

-  Akurat byliśmy pod szpitalem, kiedy doktor Parker powiadomił nas, że już się wybudziłeś. Już więcej cię nigdzie samego nie puścimy - odezwał się Harry znajdując się przy łóżku blondyna.

Niall wciąż na nas nie spojrzał. Ciągle uciekał wzrokiem. Nie wiedziałem jak mam z nim rozmawiać. Nic do niego nie docierało.

- A powiedział wam, że nie będę chodzić?  - prychnął, zamykając oczy, aby nie pozwolić łzom  wypłynąć.

Louis spojrzał się na mnie zaskoczony. Skinąłem lekko głową.

- To wciąż nic pewnego - dodałem po chwili.

- Wyjdźcie - powiedział obojętnie Horan.

- Ale Niall... - zaczął Harry ze smutkiem w głosie.

- Wynoście się! Chcę zostać sam. - dodał jedynie.

Posłusznie wyszliśmy z sali na korytarz. Nie chcieliśmy, aby się denerwował. Oparłem się o ścianę, przecierając twarz dłońmi. Byłem zmęczony. Nie wiedziałem już co mam robić. Jak do niego dotrzeć.

- Jest załamany - powiedział Lou.

- I wcale mu się nie dziwię - westchnął Styles - Doskonale go rozumiem, ale czasu nie da się cofnąć. Nie możemy zostawić go samego.

- Nie wiem jak z nim rozmawiać - powiedziałem - Nie chce nas widzieć ani słyszeć...

- Powinniśmy dać mu chwilę. Wciąż jest w szoku.

Usiedliśmy na korytarzu. Mama Nialla miała niedługo dotrzeć do szpitala. Zaczekaliśmy na nią. Gdy w końcu dotarła, poszła rozmawiać z lekarzem, a następnie zobaczyć się z synem. Po kilkunastu minutach wyszła z sali i usiadła na krześle obok nas. Płakała. Długo nie mogła się uspokoić, gdy w końcu nieco ochłonęła spojrzała się na nas.

- On nie chce mnie widzieć - odparła bezradna - Wiem, że się boi i nie chce być sam. Widzę to po nim, ale stracił wolę walki i chęć do życia. Świat się mu zawalił.

Tkwiliśmy w ciszy bardzo długo. Gdy emocje nieco opadły, kobieta znów spróbowała porozmawiać z synem, ale on ją ignorował. W końcu zabrali go na badania. Pozostało nam znów czekać.


**********&&&***********


Niall


Zegar na białej ścianie miarowo odmierzał upływające minuty. Wszędzie panowała cisza. W mojej głowie wciąż były słowa doktora. Nie będę chodzić. To wszystko było dla mnie za dużo. Próbowałem nie myśleć, ale tak się nie da. Jak ja teraz będę żyć? Nie wrócę do szkoły, nie pokażę się tak ludziom. Naprawdę lepiej by było, gdybym umarł. Nikt by się nie martwił, nie męczył bym się, nie musiałbym przez to wszystko przechodzić. Zacisnąłem zęby, czując kolejne łzy spływające mi po policzku. Od płaczu bolała mnie głowa.

Do mojej sali weszła mama. Już od drzwi słyszałem jej płacz i szloch. Już wiedziała. Wie, że ma syna inwalidę. Jestem taki beznadziejny - pomyślałem po chwili. Wszyscy z mojego powodu płaczą, zadręczają się i są smutni. Chciałbym to skończyć.

- Niall - odezwała się łagodnym głosem - Tak się cieszę, że cię widzę.

Nic nie powiedziałem. Nawet nie spojrzałem na nią. Wpatrywałem się w biały sufit, który wydawał się bardzo interesujący w tym momencie.

- Proszę, odezwij się - kontynuowała - Tak mi ciebie brakowało...

Znowu nic. Zamknąłem oczy. Poczułem ciepłą dłoń chwytającą za moją rękę. Chciałem, aby nikt mnie nie dotykał. Zignorowałem ją. Po długich minutach w końcu opuściła moją salę z cichym płaczem. Kilku lekarzy zabrało mnie na badania. Byłem najgorszym synem.

Na Zawsze ~ Ziall ✔️Where stories live. Discover now