*11*

2.9K 250 4
                                    


Niall


- Tu masz swoją komórkę - powiedziała moja mama podając mi urządzenie.

To nie była moja komórka. Nie musiałem pytać się co się stało ze starą. Doskonale zdawałem sobie sprawę. Na szczęście karta przetrwała.

- Dziękuję - powiedziałem, lekko się uśmiechając.

- Dzwoń do mnie gdyby coś się działo. Informuj mnie o wszystkim - dodała, całując mnie w głowę.

Poczułem jak moje policzki robią się gorące. Jestem już za duży, aby mnie całować - pomyślałem. Nie jestem już dzieckiem.

- A ty zadzwoń do mnie jak tylko wylądujesz - powiedziałem.

Pożegnałem się z mamą. Po kilku minutach podjechała jej taksówka, do której wsiadła. Pomachała mi jeszcze przez szybę, po czym odjechała. Zostałem sam z Zaynem. Siedziałem na wózku inwalidzkim. Chłopak stał za mną w milczeniu. Przed odjazdem, moja mama wręczyła mu klucze do naszego mieszkania na wypadek, gdybym czegoś jeszcze potrzebował ze swojego pokoju. Nic oprócz ubrań nie potrzebowałem, przynajmniej tak mi się teraz wydawało. Harry z Louisem byli w szkole. Mieli do nas wpaść po zajęciach. Z racji okoliczności nie musiałem uczęszczać do szkoły. To ona przychodziła do mnie, a konkretniej nauczyciele poszczególnych zajęć. Miałem domowe nauczanie. Nie musiałem wstawać na ósmą do szkoły. Moje i Zayna zajęcia miały zaczynać się o jedenastej od następnego tygodnia. Wspomniałem o Maliku, ponieważ on również został zwolniony z uczęszczania za szkoły. Zajmował się mną i dyrekcja zgodziła się, abyśmy obaj pobierali lekcje w domu.

Przez pierwsze dni w szpitalu po przebudzeniu do nikogo się nie odzywałem. Byłem zły na cały świat za to co mnie spotkało. Dlaczego musiałem być to ja? - ciągle zadawałem sobie to pytanie. Dopiero informacja o wyjeździe matki wszystko zmieniła. Nie mógłbym pozwolić jej odjechać bez pożegnania. Nawet ta głupia paplanina pani Brown, która była moim psychologiem coś poskutkowała. Podczas jednej z jej wizyt obecny był Zayn. Opowiedział mi o wypadku, jak to wszystko wyglądało i dlaczego tak się wszystko zakończyło. Czy byłem zły? Chyba wszystko było mi w tamtej chwili obojętne. Trochę mi zajęło, gdy przestałem ignorować Malika i zacząłem z nim normalnie rozmawiać. Z Harrym i Lou było po staremu. Żałowałem czasem, że nie mogę tak po prostu sobie wstać i  z nimi pójść do domu.

- Co myślisz? - z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka.

- Że kompletnie nie nadajesz się do roli opiekuna niepełnosprawnego chłopaka. - odpowiedziałem spoglądając na niego, wciąż trzymałem go na dystans.

Uśmiechnął się lekko i popchnął wózek. Staliśmy na dworze, kiedy moja mama odjeżdżała. Teraz Zayn pomógł mi znaleźć się w domu.

- Jesteś głodny? - zapytał stojąc przy lodówce.

- Nie - odparłem.

- Musisz coś zjeść, nie jadłeś nic od wczoraj - dodał próbując nakłonić mnie do zjedzenia śniadania. - Ty nigdy nie odmawiasz jedzenia, przecież cię znam.

- Zmieniłem się - mruknąłem - Tak samo jak ty, już nic nie jest takie samo jak kiedyś.

Usłyszałem ciężkie westchnienie. Po chwili Malik odwrócił się do mnie i podszedł bliżej, kucając przy mnie. Było to nieco krępujące.

- Rozmawialiśmy już o tym - powiedział delikatnie - Ja naprawdę żałuję.

Zignorowałem jego słowa, odjeżdżając do salonu, było trochę ciężko ze względu na rękę w gipsie. Tam włączyłem sobie telewizję. Udałem, że kanał przyrodniczy o życiu mrówek jest bardzo interesujący.

- Widzę, że wcale mi niczego nie ułatwisz. - westchnął ponownie.

Usłyszałem jak otworzył drzwiczki lodówki. Po chwili słychać było otwierane szafki i brzdęk talerzy. Ani na chwilę nie spojrzałem się w stronę Zayna.

Po kilkunastu minutach z kuchni dobiegał piękny zapach jajecznicy ze szczypiorkiem. Na samą myśl o tym, ślinka mi pociekła. To było silniejsze od mojego uporu, którego miałem za wszelką cenę nie łamać. Ale z jedzeniem nie wygrasz - pomyślałem, dyskretnie odwracając się w  stronę kuchni. Zayn spojrzał mi w oczy, uśmiechając się zwycięsko.

- Wiedziałem, że się skusisz - zawołał, niosąc do salonu dwa talerze.

- Nieprawda, sprawdzałem tylko... - zawiesiłem się na chwilę nie mogąc niczego wymyślić.

- Jedz, nie gadaj - podał mi talerz z parującym jedzeniem.

Spojrzałem się na potrawę. Tak dawno nie jadłem jajecznicy. W szpitalu byłem na kroplówkach. Nie miałem ochoty jeść. Przez ten czas nieco schudłem, ale nie martwiłem się tym.

- Nie gap się na mnie!  - zawołałem, gdy Malik bezczelnie się we mnie wpatrywał.

Chłopak tylko przewrócił oczami i zajął się swoją porcją. Po naszym późnym śniadaniu, chłopak zajął się zmywaniem i sprzątaniem po przygotowywaniu posiłku. Ja wciąż wpatrywałem się w ekran. Tak zleciał mi czas aż do późnego popołudnia.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Zayn poszedł je otworzyć i wrócił już razem z chłopakami.

- I jak się dziś czujesz? - zapytał Harry.

- Uziemiony. - zaśmiałem się - I więcej nie pytajcie się o moje samopoczucie, to głupie pytanie.

- No dobra - zgodził się brązowowłosy siadając na kanapie a obok niego Louis.

- A jak tam w szkole? Dzieje się coś teraz ciekawego? - zapytałem, nie wiedząc o czym moglibyśmy rozmawiać.

- Dziś grupka uczniów podpaliła śmietnik i mieliśmy ewakuacje. Nie było matmy. - ożywił się Louis opowiadając dzisiejszy dzień.

- Chyba cieszysz się z tego powodu - zaśmiałem się, wbijając wzrok w swoje rozwiązane sznurówki trampek. I tak nie przewrócę się przez to, ponieważ nie chodzę - przypomniałem sobie.

- Wychodzę na chwilę - odezwał się Zayn, stojąc w korytarzu - Niedługo wrócę.

Skinąłem głową i spojrzałem na chłopaków.

- A on gdzie? - zapytał Styles odprowadzając Mulata wzrokiem.

- Kto go tam wie? - wzruszyłem ramionami.

Na Zawsze ~ Ziall ✔️Where stories live. Discover now