Rozdział 11 - Nieprawda

Zacznij od początku
                                    

- Czuję twoje ciepło. Jest takie dobre... - Mo chwyciła Amora za dłoń, którą ten nadal przykładał do jej twarzy. Otworzyła oczy, by spojrzeć w szmaragdową otchłań jego spojrzenia. W zielony ogień, który teraz płonął ze spotęgowaną siłą. - Twoja dusza jest dobra.

- Manen Stellarum, moja przyjaciółko... - Qupido wyszeptał te słowa takim tonem, jakby zwracał się do kochanki, nie do przyjaciółki.

- Qupido Amor, mój przyjacielu... - Manen nie pozostała mu dłużna, lecz po chwili jej radość nieco przygasła. Na jej policzki wkradł się delikatny rumieniec, co od razu rzuciło się w oczy Amorowi. - Przyjaciel... - szepnęła pod nosem do siebie samej. Uniosła ponownie głowę w górę, aby znowu spojrzeć na stojącego przy niej czarnowłosego. - Ale ty wiesz, że nie to czuję. Nie to. - Pokręciła głową. - Nie to.

- Wiem, wiem. - Qupido oparł swoje czoło o jej, przymykając oczy. - Wiem też, że tak musi być. Przynajmniej na razie - dodał nieco weselej. - Ale... - Amor uchylił powieki i prawie, że z miejsca utonął w niebieskozielonym oceanie - ja też czuję, coś zupełnie innego - dokończył, serwując Mo swój firmowy uśmiech.

- Ehem! - Rozległo się głośne chrząknięcie, przez co Amor i Manen odsunęli się od siebie. Tym, kto im przerwał był Ojciec Czasu, który łypał to na Qupido, to na Stellarum, podejrzliwym okiem. Bardzo nie podobało mu się ich zachowanie. - Moja droga... - Już do nich podchodził, już wyciągał rękę w stronę Amora kiedy, niczym tajfun, staranowała Dziadziusia i przez skrzydła niesiona, Matka Natura pognała do Starlight. Porwała zaskoczoną dziewczynę w ramiona, spychając ze swojej drogi strażnika miłości, przez co ten zaliczył niemiłe spotkanie z ziemią twarzą w twarz.

- Och, Manen... Kochana... Tak się cieszę! Na prawdę, tak strasznie... - Naturia tak mocno ścisnęła blondynkę w swoich ramionach, iż tej coraz trudniej szło oddychanie. Kobieta, całkowicie pochłonięta przez euforię zaczęła kołysać, wręcz potrząsać Gwiezdną - się cieszę! Jesteś Light'em! - Naturia odsunęła od siebie Mo na odległość wyciągniętych ramion. - Prawdziwym Light'em!

Zaskoczona zachowaniem strażniczki natury, Manen popatrzyła na nią przez chwilę, jakby była z zupełnie innej planety. Nagle Gwiezdna uświadomiła sobie, co się właściwie stało, a raczej to, że kompletnie nie wie, co się tak na serio stało. Jakby wybudzając się z głębokiego snu, zamrugała kilkukrotnie i rozejrzała się wokół siebie. Wszyscy patrzyli na nią dziwnie, przez co czuła się inaczej. Nie wiedziała jak to określić, po prostu coś dziwnego się z nią działo. Czuła, iż jest taka lekka, jakby w ogóle nic nie ważyła i do tego jeszcze ta inna moc, i ten nowy miecz. Coś tu jest nie tak., pomyślała marszcząc brwi. Rozejrzała się po okolicy, i jak tylko ujrzała zmasakrowaną bazę strażników, aż otworzyła usta ze zdziwienia. To... to...

- ...ja to zrobiłam? - dodała na głos, nie dowierzając własnym oczom.

- Nie pamiętasz? - Amor wlepił zatroskane i jednocześnie zaskoczone spojrzenie w Gwiezdną, która spojrzała na niego niemal zszokowana. - Nie pamiętasz jak Cień próbował cię złamać?

- Ja... - Mo zamyśliła się. W głowie próbowała uporządkować cały ten prze dziwaczny chaos. - Naturia zmieniała mi opatrunki... - Dziewczyna odezwała po dłuższej chwili zastanowienia. - Później zaczęła drażnić się z tobą, a potem... - Mo zacięła się w połowie zdania. Do jej głowy zaczęły wracać pojedyncze strzępki rozmowy z największym wrogiem. Jedno słowo, Light, zapadło jej w pamięci.

- Powiedział, że jestem za słaba, by z nim walczyć. Że.. że będę patrzeć, jak wy umieracie... - szepnęła, a po jej twarzy przeszedł cień. - Nie chciałam tego słychać. Miałam dość. Chciałam coś zrobić! - Zacisnęła pięści, w tym jedną na rękojeści swojej nowej broni, która zalśniła niebezpiecznie. - Light, tak mnie nazwał. Nie Gwiezdnym, ale właśnie Light'em. Mówił i pokazywał mi straszne rzeczy. Widziałam was nieżywych... - Jej głos zadrżał pod koniec. Aby móc się opanować, przełknęła ślinę, a wzrokiem zaczęła szukać wsparcia u Amora. Otrzymała je. - To było okropne. W pewnym momencie zabrakło mi sił. Chciałam się poddać. Słyszałam wasze wołania, ale nie dały rady przedrzeć się przez ten lodowaty mur słów, które On pozostawiał w mojej głowie. To bolało i to bardzo.

Strażniczka GwiazdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz