5. Aureola nad głową demona

3.5K 254 204
                                    

Katalonia, świat rzeczywisty:

Patrzę z niedowierzaniem na Mariano, brata Aurory. Jak mógł zaatakować własną siostrę? No i jak mogłem być taki głupi i rozwalić mu celę? Chłopak leży u mych stóp nieco nieprzytomny, dając mi chwilę czasu na zastanowienie się, co mam z nim zrobić. Nie chcę go zabić, bo wiem, że Aurora nie wybaczyłaby mi tego nigdy, dlatego postanawiam wycofać kilka jego obecnych wspomnień. Zostawiam mu jednak spotkanie ze mną, byleby nie było żadnych dziur w jego celi. Palant szybko się wyszkolił na łowcę, więc mógłbym obdarzyć go szacunkiem, lecz nie chcę. Śmieć powinien zająć szczególne miejsce w moim ulubionym kręgu, ale Aurora jest zbyt ważna, by móc jej to zrobić.

– To co, ty też wracasz do domku? – pytam chłopaka, kiedy powoli się wybudza. Rozgląda się po otoczeniu, a ja wzdycham. Jak ja nienawidzę tej roboty...

Kilka minut później znowu siedzę na tarasie przed domem, myśląc nad stanem Aurory

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kilka minut później znowu siedzę na tarasie przed domem, myśląc nad stanem Aurory. Na pewno się załamała, a ja nie mogę być przy niej. W zamian mojego wsparcia posiada przy sobie idiotę, Raula. Opieram się plecami o ścianę i spoglądam na widok przede mną. To nie powinno mieć miejsca. Nasz cudowny Król Piekła powinien sprawdzić, do kogo idą zawiązywać pakt, a nie wtapiać się w bagno. Kompletnie piekielne bagno.

– Bracie, co jest grane? – zagaduje Ezekiel, siadając naprzeciw mnie.

– Niektóre sprawy się nieco pokomplikowały – wyznaję. Jeszcze nikomu nie powiedziałem, gdzie dziś byłem, ale myślę, że Ezekiel jest inny i zrozumie moją decyzję. W końcu poszedłem tylko do domu, do miejsca pracy i do swojej kobiety. Nic w tym dziwnego. Miałem dość użalania się nad sobą przy jej łóżku, wpatrując w to skamieniałe ciało.

– Konkretnie, Lucyfer. Wal konkretami.

– Byłem u Aurory. Rozmawialiśmy. Dziś wieczorem poszła z Raulem na pierwszy pakt. Trafił się jej Mariano i trochę ich... zapuszkował. Oblał ją wodą święconą, a wtedy ja wkroczyłem do gry.

– Lucyfer... Czy ty zawsze musisz ją ratować z opresji? Wiem, że miłość i te sprawy, ale to duża dziewczynka, a przy sobie miała Raula. Chłopie, zluzuj trochę gacie.

– Ezekiel! Mówimy tu o kobiecie, która nie wie, co robić w takich sytuacjach. Poza tym to był jej brat, do cholery! Co byś zrobił, gdyby znowu wyskoczyła ci zza rogu Catherine? – pytam, a dopiero po tym gryzę się w język. Nie powinienem poruszać tego tematu. Wiem, że mój przyjaciel, gdyby mógł, dzień w dzień opłakiwałby swą ukochaną. – Przepraszam... – mamroczę cicho.

– Nie przejmuj się. Uświadomiłeś mi, że dobrze postąpiłeś. Gdybym zobaczył Catherine, też potrzebowałbym kogoś do pomocy. Kogoś bardziej kompatybilnego niż Raul. Posłuchaj, bracie, nie chcę prawić ci kazań, ale ona nie nadaje się na żadną Diablicę. To kompletna anielica...

Maska AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz