Chapter 18

367 34 7
                                    

- Shawn mówię ci to jest bez sensu, ona będzie mnie kontrolować na każdym kroku.

- Czyli mam rozumieć, że nie chcesz walczyć o nasz związek?

- Chce.

- To zaryzykuj i zaufaj mi. Czekam na Ciebie w parku przyjdź, porozmawiamy.

- Żartujesz. Jak mam wyjść teraz? Babcia jest w domu nie dam rady.

- Przez okno.

- Moj pokój jest na piętrze...

- No i co? Zwiąż ze sobą jakieś prześcieradła i zejdź powoli.

- Nie ma bata nie zrobię tak. Jeszcze spadne.

- Za chwilę będę pod twoim oknem będę Cię asekurował.

- Ale Shawn..

- Żadnego ale rób co mówię.

Rozłączył się. On ma rację powinnam przeciwstawić się babci i robić to co uważam za słuszne. Nie mam zamiaru rezygnować z przyjaźni z Shawnem. Nie chce go stracić jest dla mnie zbyt ważny.

Zaczęłam wiązać nakrycia. W moim pokoju w szafie znajdowały się trzy prześcieradła na zmianę i parę poszewek. Związałam je ze sobą i otwarlam okno. Nagle zadzwonił mój telefon.

- Jesteś już?

- Tak jestem pod oknem, możesz zrzucić to prześcieradło.

- Boję sie stąd schodzić.

- Elisa, przecież jak coś to Cię złapie.

- A jak tu wrócę?

- Nie wrócisz. Zejdź proszę Cię pogadamy na dole.

Zrobiłam jak kazał. Wystawiłam związane prześcieradła przez okno. Były tak długie, że dotykały az trawy na dole. Wczesniej wzięłam z szafy jakieś buty i bluzę. Zaczęłam powoli schodzić po prowizorycznej linie. W połowie drogi nogi zaczęły mi się trząsć i czułam jak prześcieradło zaczyna się rozwiązywać. Nagle rozległ się szept Shawna.

- Elisa puść to złapie Cię!

- Nie ma mowy.

- Nosz cholera jasna czy ty musisz być taka uparta?! Puszczaj to!

- Ale..

- Elisa nie denerwuj mnie. Jak ma się to udać, musisz mi zaufać. Puść to!

Puściłam związaną pościel i wpadłam prosto w ramiona Shawna. Nagle usłyszeliśmy z góry dźwięk gwałtownego chwytania za klamkę. Babcia zorientowała się, że coś jest nie tak, albo usłyszała hałas przysuwającego się łóżka, do którego była przywiazana prowizoryczna lina. Słysząc ten dźwięk Shawn opuścił mnie na trawę, złapał mocno za rękę i ucieklismy w stronę krzaków, za którymi się schowaliśmy. Nie było mowy o tym, żeby teraz opuścić teren miejsca, w którym mieszkam, ponieważ w każdym momencie babcia mogła nas zauważyć i wtedy nie było by szans m dalszą ucieczkę.

- Musimy tu zaczekać, aż wyjdzie z twojego pokoju. Wtedy szybko przejdziemy przez płot.

- Na prawde muszę uciekac. Czuję ze z tego będą jeszcze większe problemy.

Brunet odwrócił się w moja stronę i złapał mnie obiema rękami za twarz.

- Elisa, musimy coś zrobić. Nawet jeśli będą z tego problemy. Nie mam zamiaru Cię stracić.

Jego ciemne oczy wpatrywały się w moje. Czułam się zahipnotyzowana. Miał tak piękny wzrok, kiedy na mnie patrzył miałam wrażenie, że zna mnie na wylot, że wie o mnie wszystko. Nagle zauważyliśmy, że okno od mojego pokoju jest zamknięte. Oznaczało to, że babcia już tam był i prawdopodobnie zaszła na dół mnie szukać. Shawn szybko prowadził mnie do płotu, przez który przeszłam. Następnie on przeskoczył go za mną. Złapał mnie za rękę i wybieglismy z terenu mojego domu. Kiedy oddalilismy się wystarczająco daleko szliśmy powoli. Dotarliśmy na miejsce parku. Usiedlismy na ławce i w milczeniu wpatrywalismy się w siebie. Po chwili brunet powiedział:.

- Musimy coś wymyślić. Nie może ci zabronić się ze mną widywac.

- To moja wina, gdybym się tak nie zmieniła byłoby inaczej.

- Na prawdę? Prędzej czy później byś się zmieniła. Każdy się zmienia. Przynajmniej teraz mówisz co myślisz, a nie dusisz tego w sobie.

- Może i masz rację, ale nie powinnam postępować aż tak agresywnie.

- Przestań się obwiniać, nic tym nie zadziałasz.

Zapanowała cisza. Nic nie mówiłam, ale dręczyly mnie myśli. Najbardziej utkwily mi w pamięci słowa babci. To, że nie przyjechała ani razu do nas, to, że jej tak na prawdę nie znalam.

- Co jest? - brunet spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczami.

- Nic.

- Elisa..

- Po prostu zastanawia mnie jedna rzecz.

- Jaka?

- Dlaczego ona ani razu nie zjawiła się u mnie w domu. Wtedy kiedy jeszcze mieszkałam w Montrealu. Przecież pamiętam jak ojciec ją zapraszał. Za każdym razem odmawiala.

- Może miała jakieś powody, że odmawiała za każdym razem kiedy otrzymała zaproszenie.

- Ale jakie?

- Może miała coś do twojej mamy? Skoro on ja zapraszał a odmiawiala. Twoja mama nigdy niej nie zapraszała?

- No właśnie zapraszala, ale potem przestała kiedy za każdym razem odmawiała.

- Może kiedyś pokłocily się o coś?

W tym momencie mnie olśniło i zrozumiałam co mogło się stać.

- Shawn jesteś genialny!

Lonely | S.MWhere stories live. Discover now