XVII

394 49 40
                                    

Wracając do domu, Park rozmyślał nad całym minionym wieczorem i informacjami, które usłyszał. Seks Jacksona z facetem nie był jedyną wiadomością, jaką podzielili się z nim jego przyjaciele.

Po lamencie Wanga, wszystkich jego rozterkach związanych z owym mężczyzną i przyznaniu się do tego, że pomimo jego płci, bardzo dobrze się z nim dogadywał, brunet usłyszał także mnóstwo komplementów na temat wyglądu tamtego oraz ochów i achów, bo "jaki to on był uroczy". Śmieszyło go to nieco, gdyż starszy jednocześnie podkreślał fakt, że nie był gejem, a to wszystko można uznać jako jednorazowy wyskok, w co trudno było uwierzyć przez poprzednie słowa. Gołym okiem było widać, że wpadł po uszy, zauroczył się, bo żaden z nich nigdy wcześniej nie słyszał o tym, by Chińczyk mówił o kimkolwiek tak dużo i to jeszcze praktycznie same pozytywy. Doprawdy, ów chłopak musiał mieć coś w sobie, skoro udało mu się owinąć wokół palca najbardziej heteroseksualnego faceta jakiego Jimin znał. Miał nadzieję, że wszystko potoczy się w dobrym kierunku, jego przyjaciel przestanie obawiać się tego, iż może być biseksualny, da tamtemu szansę i kiedyś przedstawi go całej ich paczce. Ciekawe w jaki sposób zawrócił w głowie Wangowi, skoro nie o wygląd się tutaj przede wszystkim rozbiegało, choć i to go intrygowało. Wiadomo, alkohol też zrobił swoje, dlatego większość oporów oraz hamulców puściło, lecz gdyby faktycznie tamten wyglądał tragicznie, żadna siła nie zaciągnęłaby Jacksona z nim do łóżka. Dwudziestosiedmiolatek zastanawiał się jaki typ był tym idealnym dla przyjaciela, obstawiał raczej jakiegoś drobnego, słodkiego chłopaczka, ociekającego słodyczą, który odrobinę ukazywał pazurki w łóżku. Nie widział go z żadnym mięśniakiem czy zbyt pewnym siebie mężczyzną, bo co jak co, ale Chińczyk uwielbiał dominować i nie omieszkał nie raz już się tym pochwalić. No ale kto wie, może jednak się mylił? Cóż, zostało mu jedynie czekać na dalszy rozwój akcji i przyglądać się wszystkiemu ze swojego aktualnego miejsca.

Kolejną wiadomością, lecz już nie tak zdumiewającą jak poprzednia, było oświadczenie Hoseoka, o tym że jest w związku z koleżanką z wytwórni i chciałby przedstawić ją kiedyś całej paczce. Od razu ich ostrzegł, że mają wtedy zachowywać się normalnie i nie przestraszyć dziewczyny swoim debilizmem oraz idiotycznym zachowaniem. Brunet zaśmiał się, gdy wymowne spojrzenie dłużej zatrzymało się na Jacksonie, dając mu tym samym do zrozumienia, że owa uwaga była skierowana głównie do niego. Jak widać, nie tylko Park uważał Chińczyka za błazna, którego trzeba hamować w swych zapędach, o ile nie chce się być posądzonym o przyjaźnienie się z tak zwaną osobą niepełnosprytną. Jednak tak szybko jak uśmiech pojawił się na ustach Jimina, tak samo prędko zniknął, gdyż wystarczyło jedno spojrzenie w kierunku Taehyunga, by dostrzec wręcz namacalny ból w oczach drugiego. Widać było, że starał się go zamaskować uśmiechem i ciepłymi słowami, gratulując najstarszemu odnalezienia wybranki jego serca, lecz dla rówieśnika były to tak marne próby, że poczuł jak wielka gula ścisnęła jego gardło. Kto jak kto, ale Kim nie zasługiwał na takie cierpienie, był przecież najbardziej pozytywną osobą jaką kiedykolwiek zdarzyło mu się spotkać i potrafił zarażać innych swoim optymizmem, rozświetlając tym samym ponure życie ludzi wokół. Tymczasem wychodziło na to, że karma była suką, a sprawiedliwości to tylko głupi wymysł uczonych sprzed lat, skoro ktoś tak dobry musiał cierpieć z niewyjaśnionych powodów. Jego samego bolał ten fakt, bo chciał dla najmłodszego jak najlepiej i gdyby tylko mógł, oddałby mu całe swoje szczęście, którego notabene nie posiadał, więc nawet nie bardzo miał się czym dzielić.

Ścisnął dyskretnie pod stołem kolano młodszego, zwracając tym jego uwagę na siebie i posłał mu najbardziej pokrzepiający uśmiech, na jaki było go stać. W tamtym momencie nie mógł nic więcej zrobić, gdyż ciągle miał w głowie słowa najlepszego przyjaciela, proszące go o zachowanie sekretu związanego z uczuciem skierowanym ku Hoseokowi, wyłącznie dla siebie. Nie zamierzał robić niczego wbrew woli szatyna, jedynie notując sobie w głowie, by kolejnego dnia na spokojnie z nim o tym porozmawiać, chociażby przez telefon.

Jimbunny | YoonMin, JiKook | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz