Dzień Na Lodzie (Stucky)

403 31 0
                                    

James Buchanan Barnes został bezlitośnie obudzony przez swojego "przyjaciela"  (od dawna między nimi było coś więcej, jednak żaden z nich nie nazywał tego inaczej niż przyjaźnią) o ósmej rano. Dla ciemnowłosego była to stanowczo zbyt wczesna godzina, ale posłusznie uchylił powieki i popatrzył na pochylonego nad nim Steve'a.
- Cosiestało? - zapytał nieprzytomnie.
- Zastanawiam się, czy nie miałbyś ochoty pójść ze mną na łyżwy.
Bucky warknął pod nosem i zamknął oczy.
- I to pytanie tak cię nurtowało, że musiałeś mnie obudzić.
- Cóż. Właściwie to po prostu znudziło mi się samotne siedzenie w kuchni więc postanowiłem cię obudzić żebyś mi potowarzyszył.
Barnes wymacał poduszkę i na oślep rzucił nią w Steve'a.
- Nienawidzę cię - burknął.
- Wczoraj mówiłeś, że mnie kochasz - Steve wygiął usta w podkówkę. Bucky westchnął cicho, a potem znienacka otoczył blondyna metalowym ramieniem w talii i przyciągnął do siebie, zmuszając, by ten położył się obok niego.
- Śpij, Steve, a przynajmniej daj mi jeszcze trochę pospać. Potem możemy iść na te twoje łyżwy.
Rogers położył głowę na ramieniu Bucky'ego i zamknął oczy. Po chwili oboje znów byli pogrążeni we śnie.
***
- Nadal nie wierzę, że dałem Ci się namówić na te łyżwy - mruknął Bucky.
- Daj spokój, nie będzie tak źle.
- Oczywiście, że nie. Będzie jeszcze gorzej.
- Za późno, żebyś zrezygnował. Idziemy na lód - zadecydował Blondyn i pewnie wkroczył na taflę. Bucky westchnął i z mniej entuzjazmem wszedł za nim na lód i niemal od razu upadł, boleśnie obijając sobie miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. Steve szybko pojawił się przy nim i pomógł mu się podnieść.
- Jak chcesz, to sobie pojeździj, ja poczekam aż skończysz - mruknął Barnes i powoli zaczął się przesuwać w stronę wyjścia z tafli.
- Nie, nie, nie - Rogers chwycił go za nadgarstek. - Chodź, nauczę cię - powiedział.
- To jest zły pomysł - odparł Bucky.
- Myśl pozytywnie - powiedział Steve, ciągnąc Barnesa za sobą. Potem stanął przed nim i chwycił go za obie ręce.
- Teraz po prostu próbuj iść do przodu. Tylko się nie stresuj, trzymam cię - powiedział, uśmiechając się. Bucky nie był przekonany do jego pomysłu ale posłusznie próbował posuwać się do przodu. Na początku ciągle tracił równowagę i wtedy mocniej splatał palce ze Stevem. Starał się powstrzymywać, by nie zrobić blondynowi krzywdy, ale strach przed upadkiem brał górę. Rogers nawet się nie krzywił, cały czas uśmiechał się radośnie i zapewniał Bucky'ego, że robi świetną robotę. W końcu dobry nastrój udzielił się też byłemu Zimowemu Żołnierzowi. Ostrożnie puścił jedną z dłoni Steve'a i próbował jechać obok niego, trzymając go tylko jedną, niemetalową ręką. Przez pierwsze okrążenie wszystko szło dobrze, później jednak Bucky znowu upadł.
- Chyba wystarczy na dziś - powiedział Steve pomagając mu się podnieść. Barnes kiwnął głową i uśmiechnął się lekko. Trzymając się Steve'a dotarł do wyjścia z tafli, gdzie z ulgą usiadł na ławeczce i zdjął łyżwy.
***
- I co, było aż tak źle? - zagaił Steve gdy powoli szli w stronę Brooklynu.
- Mogło być lepiej - odparł Bucky, a potem uśmiechnął się szeroko gdy dostrzegł zaskoczenie na twarzy blondyna.
- Żartuję - dodał ze śmiechem. -  Z tobą nawet te łyżwy nie były takie złe.
Steve uśmiechnął się i objął Bucky'ego ramieniem. Tak objęci ruszyli w stronę ich wspólnego mieszkania na Brooklynie, gdzie spędzili resztę dnia przed kominkiem, z kubkami gorącej czekolady i piernikami.
---------
Czternasty dzień!
Wciąż mam problemy z motywacją i brak pomysłów, ale walczę z tym i nie zamierzam zawieść tych, którzy czytają ten kalendarz ^^
Do jutra!
PS: Jeśli ktoś miałby jakiś pomysł na świątecznego ffa to chętnie przyjmę ^^

Multifandomowy kalendarz adwentowy 2016Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz