Rozdział XV - "Siostrzyczka"

Zacznij od początku
                                    

- Ale jaja. - po jej wyrazie twarzy było widać, że jest zdezorientowana.

- Faktycznie lepiej nie dało się tego określić. - zaśmiał się Mark.

- Pozwólcie, że pójdę do pokoju. Chodź, Cara. Dosyć wrażeń na dziś. Dobranoc. - oddaliłyśmy się na bezpieczną odległość.

- Tato, idę na tą imprezę. Wrócę później, buziaki. - posłała buziaka swojemu ojcu. - Do widzenia. - skrzywiła wzrok na moją mamę.

- U kogo ta impreza, będzie miał kto Cię odwieźć?

- U Clary, tak. Shawn mnie odwiezie. - zamarłam.

No przecież, ona utrzymuje znajomość z Shawnem. Pasuje, żeby ta suka nie dowiedziała się, że się w nim podkochuję. Muszę schować tą gazetę, żeby przypadkiem jej nie znalazła. Ta żmija z pewnością będzie grzebać w moich rzeczach, normalne. Całkowicie zapomniałam o tym, że jest ze mną Cara, przecież ona jutro wyjeżdża. Muszę się nią zająć, nie będziemy się widzieć bardzo długo.

- Przepraszam. - skierowałam te słowa w jej stronę.

- Za co? - odpowiedziała zdziwiona.

- Za ten wieczór. Miałyśmy go spędzić wspólnie, a wyszło jak wyszło.

- Nie przejmuj się. Widok plujących na siebie dwóch dziewczyn był wystarczającą rekompensatą. - zaczęła swój głośny rechot. - O nią mi od początku chodziło, niezła ździra. Współczuję Ci z całego serca. Tak w ogóle to skąd się znacie?

- Miałam ją nieprzyjemność spotkać wtedy, gdy musiałam jechać sama na obiad, bo Ty nie miałaś ochoty. Powiedzmy, że się troszkę z nią pokłóciłam. Nie drążmy tematu, bo chcę choć na chwilę o tym zapomnieć.  Proszę tylko o jedno, żadnych kamerek. - byłam całkowicie poważna.

- Masz to jak w banku. Widok Twojego ojca walącego konia do ekranu wcale nie jest dla mnie przyjemny, haha.

- A weź, niezły wstyd. Mam nadzieję, że żadna z tych dziwek szkolnych na to nie wchodzi.

- Raczej nie, te szmaty wolą kurwić się na żywo. - obie wybuchłyśmy donośnym śmiechem.

- Jesteśmy strasznie niemiłe. Przecież nie wszystkie dziewczyny z naszej szkoły takie są.

- Tak, ale większość. Przecież wiadome, że chodzi nam o te pustaki. Mam nadzieję, że pod wpływem Melissy nie włączysz się do ich armii.

- Nie masz się o co martwić, nie mam nawet takiego zamiaru. Dokończymy ten film?

- Tak, puść go. - zdychałam ze zmęczenia.

Ups. Nie zapominaj, że zniszczyłaś laptop.

- Jezu, dobra. Chodźmy do sali kinowej, bo mnie zaraz szlag trafi.

- Tylko nie usypiaj... - usłyszałam cichy głos Cary mówiącej do mnie, gdy już wygodnie rozłożyłam się w siedzeniu.

***

Obudziłam się z rana. Obie słodko spałyśmy. Film nawet nie był włączony, więc stawiam, że Cara była równie zmęczona, tak jak ja. Po prostu usnęła. Byłyśmy cholernie zmęczone, wstałam po cichu i kierowałam się w stronę wyjścia.

- Gdzie idziesz? - usłyszałam zaspany głos Cary.

- Do kibelka ułożyć klocki lego w Tetrisie. - sama nie wiem, co mówiłam.

- Ty jesteś powalona! Ale za to Cię kocham. Zmykaj, bo nie zdążysz. Idę się ogarnąć i spakować. Za niedługo będę musiała lecieć do domu po resztę rzeczy.

- Odwieźć Cię? - spytałam wścipsko.

- Nieee, przecież idziesz do szkoły!

- Matko, całkowicie zapomniałam. Jest dopiero 6 rano, mam na 8. Zdążę się ogarnąć. Trzeba Ci pomóc?

- Nie, naprawdę. Spotkamy się na dole. Zmykaj. Ja zaraz wstanę.

Poleciałam skorzystać z łazienki, a w niej spotkałam Marka, który u nas nocował.

- Długo Ci to zajmie? - spytałam wścipsko.

- Musisz chwilkę poczekać. - zamknął mi drzwi przed nosem.

Czekałam pod łazienką dziesięć minut i wreszcie opuścił ją cały odświeżony. Zdenerwowana obkrążyłam ją i ruszyłam do środka. Wróciłam szybko do pokoju po ciuchy, które zapomniałam zabrać i wróciłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i szybko umalowałam. Wyszłam z łazienki. Była godzina siódma, poszłam do pokoju i zabrałam kilka rzeczy do szkoły oraz telefon. Nie zapomniałam też o projekcie z chemii, który mamy dzisiaj przedstawiać. Zeszłam na dół, wszyscy pełni sił jedli już śniadanie. Dołączyłam się do nich.

- Za niedługo mam autobus, będę musiała lecieć. - napomnknęła Cara.

- Bez pośpiechu, odwiozę Cię.

- To bardzo miło z pana strony, jeśli to nie będzie problem...

- Żaden. Jedz dziecko i odwiozę Cię. Sam muszę pojechać do domu, będę przyjeżdżał niedaleko.

- Skąd pan wie, gdzie mieszkam?

- Znam Twoją mamę bardzo dobrze. Wspaniała kobieta.

- Tsa... - wstała od stołu. - No cóż, Grace. Chyba czas się pożegnać...

- Niestety. - po moich policzkach zaczęły płynąć strumienie łez.

- Ej, ale nie płacz. Będziemy w kontakcie, pamiętasz? - zaczęła wycierać moje łzy.

- Tak, ale to nie to samo. Spełniaj marzenia, jestem z Ciebie dumna. - przytuliłyśmy się i trzymałyśmy się w objęciach przez kilka minut.

Musiałyśmy się pożegnać, bo Mark był już gotowy do wyjścia. Założyła swoje buty, kurtkę i stała w futrynie drzwi.

- Pa, Grace. Mocno Cię kocham, trzymaj kciuki!

- Trzymam, ja też Cię kocham...

Przez okno zobaczyłam jak odjeżdża, nie zobaczę jej przez bardzo długi czas, w pewnym sensie ją straciłam, mimo, że jest ciągle blisko, w moim sercu...

Secret Diary |S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz