- Ale jaja. - po jej wyrazie twarzy było widać, że jest zdezorientowana.
- Faktycznie lepiej nie dało się tego określić. - zaśmiał się Mark.
- Pozwólcie, że pójdę do pokoju. Chodź, Cara. Dosyć wrażeń na dziś. Dobranoc. - oddaliłyśmy się na bezpieczną odległość.
- Tato, idę na tą imprezę. Wrócę później, buziaki. - posłała buziaka swojemu ojcu. - Do widzenia. - skrzywiła wzrok na moją mamę.
- U kogo ta impreza, będzie miał kto Cię odwieźć?
- U Clary, tak. Shawn mnie odwiezie. - zamarłam.
No przecież, ona utrzymuje znajomość z Shawnem. Pasuje, żeby ta suka nie dowiedziała się, że się w nim podkochuję. Muszę schować tą gazetę, żeby przypadkiem jej nie znalazła. Ta żmija z pewnością będzie grzebać w moich rzeczach, normalne. Całkowicie zapomniałam o tym, że jest ze mną Cara, przecież ona jutro wyjeżdża. Muszę się nią zająć, nie będziemy się widzieć bardzo długo.
- Przepraszam. - skierowałam te słowa w jej stronę.
- Za co? - odpowiedziała zdziwiona.
- Za ten wieczór. Miałyśmy go spędzić wspólnie, a wyszło jak wyszło.
- Nie przejmuj się. Widok plujących na siebie dwóch dziewczyn był wystarczającą rekompensatą. - zaczęła swój głośny rechot. - O nią mi od początku chodziło, niezła ździra. Współczuję Ci z całego serca. Tak w ogóle to skąd się znacie?
- Miałam ją nieprzyjemność spotkać wtedy, gdy musiałam jechać sama na obiad, bo Ty nie miałaś ochoty. Powiedzmy, że się troszkę z nią pokłóciłam. Nie drążmy tematu, bo chcę choć na chwilę o tym zapomnieć. Proszę tylko o jedno, żadnych kamerek. - byłam całkowicie poważna.
- Masz to jak w banku. Widok Twojego ojca walącego konia do ekranu wcale nie jest dla mnie przyjemny, haha.
- A weź, niezły wstyd. Mam nadzieję, że żadna z tych dziwek szkolnych na to nie wchodzi.
- Raczej nie, te szmaty wolą kurwić się na żywo. - obie wybuchłyśmy donośnym śmiechem.
- Jesteśmy strasznie niemiłe. Przecież nie wszystkie dziewczyny z naszej szkoły takie są.
- Tak, ale większość. Przecież wiadome, że chodzi nam o te pustaki. Mam nadzieję, że pod wpływem Melissy nie włączysz się do ich armii.
- Nie masz się o co martwić, nie mam nawet takiego zamiaru. Dokończymy ten film?
- Tak, puść go. - zdychałam ze zmęczenia.
Ups. Nie zapominaj, że zniszczyłaś laptop.
- Jezu, dobra. Chodźmy do sali kinowej, bo mnie zaraz szlag trafi.
- Tylko nie usypiaj... - usłyszałam cichy głos Cary mówiącej do mnie, gdy już wygodnie rozłożyłam się w siedzeniu.
***
Obudziłam się z rana. Obie słodko spałyśmy. Film nawet nie był włączony, więc stawiam, że Cara była równie zmęczona, tak jak ja. Po prostu usnęła. Byłyśmy cholernie zmęczone, wstałam po cichu i kierowałam się w stronę wyjścia.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam zaspany głos Cary.
- Do kibelka ułożyć klocki lego w Tetrisie. - sama nie wiem, co mówiłam.
- Ty jesteś powalona! Ale za to Cię kocham. Zmykaj, bo nie zdążysz. Idę się ogarnąć i spakować. Za niedługo będę musiała lecieć do domu po resztę rzeczy.
- Odwieźć Cię? - spytałam wścipsko.
- Nieee, przecież idziesz do szkoły!
- Matko, całkowicie zapomniałam. Jest dopiero 6 rano, mam na 8. Zdążę się ogarnąć. Trzeba Ci pomóc?
- Nie, naprawdę. Spotkamy się na dole. Zmykaj. Ja zaraz wstanę.
Poleciałam skorzystać z łazienki, a w niej spotkałam Marka, który u nas nocował.
- Długo Ci to zajmie? - spytałam wścipsko.
- Musisz chwilkę poczekać. - zamknął mi drzwi przed nosem.
Czekałam pod łazienką dziesięć minut i wreszcie opuścił ją cały odświeżony. Zdenerwowana obkrążyłam ją i ruszyłam do środka. Wróciłam szybko do pokoju po ciuchy, które zapomniałam zabrać i wróciłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i szybko umalowałam. Wyszłam z łazienki. Była godzina siódma, poszłam do pokoju i zabrałam kilka rzeczy do szkoły oraz telefon. Nie zapomniałam też o projekcie z chemii, który mamy dzisiaj przedstawiać. Zeszłam na dół, wszyscy pełni sił jedli już śniadanie. Dołączyłam się do nich.
- Za niedługo mam autobus, będę musiała lecieć. - napomnknęła Cara.
- Bez pośpiechu, odwiozę Cię.
- To bardzo miło z pana strony, jeśli to nie będzie problem...
- Żaden. Jedz dziecko i odwiozę Cię. Sam muszę pojechać do domu, będę przyjeżdżał niedaleko.
- Skąd pan wie, gdzie mieszkam?
- Znam Twoją mamę bardzo dobrze. Wspaniała kobieta.
- Tsa... - wstała od stołu. - No cóż, Grace. Chyba czas się pożegnać...
- Niestety. - po moich policzkach zaczęły płynąć strumienie łez.
- Ej, ale nie płacz. Będziemy w kontakcie, pamiętasz? - zaczęła wycierać moje łzy.
- Tak, ale to nie to samo. Spełniaj marzenia, jestem z Ciebie dumna. - przytuliłyśmy się i trzymałyśmy się w objęciach przez kilka minut.
Musiałyśmy się pożegnać, bo Mark był już gotowy do wyjścia. Założyła swoje buty, kurtkę i stała w futrynie drzwi.
- Pa, Grace. Mocno Cię kocham, trzymaj kciuki!
- Trzymam, ja też Cię kocham...
Przez okno zobaczyłam jak odjeżdża, nie zobaczę jej przez bardzo długi czas, w pewnym sensie ją straciłam, mimo, że jest ciągle blisko, w moim sercu...
CZYTASZ
Secret Diary |S.M.
FanfictionDo Toronto przeprowadza się angielska rodzina słynnych naukowców, a wraz z nimi ich osiemnastoletnia córka - Grace. Zamieszkują w bogatej dzielnicy, na której mieszka także szkolny podrywacz - Shawn Mendes. Dziewczyna od samego początku jest nim moc...
Rozdział XV - "Siostrzyczka"
Zacznij od początku