|Rozdział 20|U dyrka

372 42 22
                                    

⬆⬆⬆
Ta gra kosztowała mnie 24 zł... ale warto było :D
Tak wgl książka ma już ponad 3 tyś.
Dziękuję!!

---------------------------------------------------

J: Sandra? Kto to?

S: O, hej Jack! To tutejsza pielęgniarka, a ty już wychodzisz?

J: Nom... To ja już pójdę.

S: Czekaj! A co z tym kinem? Wiem, że już dawno nie puszczają tej "Iluzji", ale możemy iść na "Letters to M." to jakiś polski film.

J: Em... Muszę najpierw się spytać Mark'a.

S: Ale on nie musi iść, jak chcesz możesz przenocować u mnie, bo z resztą i tak nie możesz już zostać w hotelu i w ogöle co Ty się tak tego Mareczka ciągle trzymasz?

J: Tak jakoś... Ale obiecałem mu, że z nim pojad-

S: Oj proszę~

J: Eeh... Pozwól mi zadzwonić do niego.

S: [mamrocze]

J: Mogę?

S: Tak, tak.

Odblokowałem telefon i wszedłem w kontakty, po wybraniu numeru Mark'a usłyszałem dźwięk połączenia.

*Łączenie*
*Odbiera*

M: Seán?

J: Tak, mógłbyś przyjechać? Teraz.

M: Będę za 10 minut.

J: A, i jeszcze coś-

*Rozłącza się*

J: Shit, nie zdąrzyłem się zapytać...

*Time skip*

Cały czas wpatrywałem się w główne drzwi. Zamyśliłem się na jakiś czas, ale z myśli wybudził mnie ciężki stukot zardzewiałych drzwi. W wejściu stanął Mark, rozglądał się chwilę. Potem zawołałem go i pomachałem. Szybkim krokiem pognał w moją stronę.

M: Seán!

J: Mark, już okay!

Po usłyszeniu tych słów zaczął biec, ja także ruszyłem w jego stronę. Już po chwili znalazłem się w ramionach Mark'a.

A: Och jakaż z was piękna parka!

Po usłyszeniu tych słów, Mark odsunął się ode mnie. Spojrzałem na osobę, która wypowiedziała te słowa. Była to pielęgniarka, której jeszcze nie widziałem.

M: Oh, to Ty Amy.

A: A ten koleżka?

M: To mój przyjaciel, Seán.

A: Więc witaj Seán-

J: Jack.

A: Okay, niech Ci będzie!

M: Chciałaś coś?

A: Ah, tak! Dyrektor prosił McLoughlina. To chyba Ty, nie?

J: Na to wygląda... Właśnie Mark, ta Sandra męczy mnie ciągle tym kinem. Co z tym zrobimy?

M: Znowu? Uh, Ty idź do tego dyrektora, a ja porozmawiam z nią.

J: Ale-

M: Żadnych ale. Idź

Wkurzony poczłapałem w stronę pokoju dyrka... Czuję się jak ograniczany bachor.. Otworzyłem drzwi i ujrzałem jak jakiś gru-... Otyły facet siedzi za biurkiem.

J: Przepraszam?

?: Aaa... Pan McLouglin. Proszę wejść.

Dziadek wyglądał na 60 latka. Był ubrany w czarny garnitur, pewnie gdzieś się wybierał.

V: Jestem dyrektorem tego szpitala, Fabian Vianney. Proszę mówić do mnie panie Vianney.

J: Seán McLouglin, miło mi.

V: Jak pan wie, pańska osoba przebywa w szpitalu już od... mniej więcej miesiąca.

J: Ale to nic złego prawda? Ja tylko zemdlałem i miałem jakieś przywidzenia.

V: Na to wychodzi, ale musi być pan pod czyjąś obserwacją. Inaczej - pod czyimś nadzorem.

J: Jestem dorosły... Nie potrzebuję niańki.

V: Nie chodzi mi o niańkę, raczej o kogoś Ci bliskiego.

Chciałem zaproponować Mark'a, ale nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłem Sandrę.

S: Ja mogę się Tobą zaopiekować!

J: Że co..?

S: No normalnie.

J: Zaraz... Podsłuchiwałaś nas?

V: To dobry pomysł, z resztą najlepiej jeśli znajdzie sobie pan kogoś płci przeciwnej, słyszałem że jest pan singlem.

J: Wolałbym nie.

S: Ja z Seánem jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, będę się nim opiekować!

J: Dobra... W sumie dobry pomysł.

-------------------------------------------------------

Jak zauważyliście, co rozdział na górze jest jakiś obraz z Jack'iem albo Mark'iem. Pomyślałam, że będę wklejać jakieś moje rysunki albo screeny, bo szczerze... Zdjęcia z septiplier mi się kończą ;-;

Przepraszam, że tak wolno piszę...

Ps: kocham YURI!! ON ICE

SEPTIPLIER ~ Only I love ya' PORZUCONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz