Rozdział 2. Chcę cię prosić, byś została moją żoną

233 39 20
                                    

Leżałem na naszym wspólnym łóżku, z zapłakaną twarzą, przy akompaniamencie piosenek The Neighbourhood i przytulałem się do jej sukienki, w którą była ubrana, kiedy jej się oświadczyłem. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu...

- Stary, popraw te włosy - rzucił mój brat, a ja westchnąłem. Byłem całkowicie oblany zimnymi potami, bo chciałem prosić ją o rękę. Nie powinienem był być taki przerażony. W końcu byliśmy ze sobą od czterech lat, ale bałem się, że to będzie dla niej za duże zobowiązanie i się nie zgodzi.

- Theo, a co jeśli mi powie, że nie? - zapytałem nerwowo.

- Znajdziesz inną - zaśmiał się.

- Ale ja nie chcę innej - żałośnie zajęczałem, a on pokręcił głową. Starałem się wyglądać najlepiej, jak mogłem. Miałem na sobie koszulę w kolorze piaskowym i jasne jeansy. Włosy postawiłem na żel i czułem, że już jest dobrze.

- Jesteście ze sobą wystarczająco długo, widać, że jest w tobie zakochana po uszy - uśmiechnął się i przyjacielsko poklepał mnie po plecach. Westchnąłem i złapałem za rączkę walizki, przesunąłem ją po podłodze i na zewnątrz domu ujrzałem swój samochód.

- Trzymaj za mnie kciuki - powiedziałem do niego i wrzuciłem walizkę do bagażnika, a po tym wsiadłem do auta i ruszyłem w stronę miejsca zamieszkania mojej wybranki.

Włączyłem radio, w którym leciała piosenka Bruno Marsa "Marry you". Czułem się tak, jakby miało się udać, ale nie miałem stu procentów pewności. Jechałem tak przez pół godziny, aż w końcu zaparkowałem przed blokiem. Zadzwoniłem na domofon, żeby otworzyła mi drzwi, kiedy już do zrobiła, szybkim krokiem podszedłem do windy i niecierpliwie czekałem, aż zjedzie na dół.

W końcu do niej wsiadłem i wcisnąłem dziewiąte piętro. Czas niesamowicie się dłużył, ale jakoś to wytrzymałem. W nagrodę przede mną stała Martina.

- U Cariny jest Diego, więc wolałam wyjść zanim zaczną robić dzieci - zachichotała i pocałowała mnie w usta. W dłoni trzymała plastikowy uchwyt od walizki, którą ciągnęła za sobą.

- Cóż, wcale się nie dziwię - również się zaśmiałem. Przepuściłem ją, po czym sam znów wsiadłem do windy i zjechaliśmy na dół. Jej walizkę wrzuciliśmy na tylne siedzenia, a ona sama usiadła na miejscu pasażera.

- Czuję się jak księżniczka, Anto - uśmiechnęła się, co zrobiłem i ja. Sprawianie jej radości było dla mnie największą radością...

*****

- Tini... Mam pytanie - zawahałem się, ale chwilę po tym pomyślałem, że teraz, albo nigdy.

- Jedziesz - uśmiechnęła się i przeniosła wzrok z pięknego jeziorka na mnie. Siedzieliśmy na kocu w lasku i mieliśmy widok na duże jezioro, które miało turkusowy kolor i było dużo niżej. Jakbyśmy siedzieli na krawędzi klifu. Widoki były naprawdę niesamowite.

- Wiesz, że cię kocham, prawda? Kocham cię tak mocno, że już nigdy tak nikogo nie pokocham.  I nawet nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Chciałbym, żebyś była ze mną już zawsze, na dobre i na złe. Przecież nigdzie nie znajdę lepszej niż ty. Dlatego dzisiaj, w pełni świadomy tego, co robię, chcę cię prosić o to, byś została moją żoną. Marzę o tym, by być ojcem twoich dzieci, dzielić z tobą wszystko, jesteś dla mnie najważniejsza - recytowałem wcześniej przygotowaną mowę, a w pewnych momentach mój głos drżał.

Jej źrenice się powiększyły, a ja nie wiedziałem, czy podjąłem dobrą decyzję.

- Boże... Nie spodziewałam się tego... Anto... - przerywała, a ja już wiedziałem, co miało się wydarzyć, dlatego odwróciłem głowę w drugą stronę. - Co chciałbyś usłyszeć? Ja nie przygotowałam żadnej mowy, ale powiem ci, co teraz czuję.
Jesteśmy razem już długo, planowałam nasze wspólne życie już po trzech miesiącach związku. Zawsze o tym marzyłam i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Zgodzę się tylko wtedy, kiedy wskoczymy do tego jeziorka - uniosła brew.

Nie powiedziałem niczego, jedynie wziąłem ją w ramiona i zaniosłem na sam brzeg tego lasku.

- Teraz albo nigdy - uśmiechnęła się zaraz po tym, jak postawiłem ją obok siebie. Złapałem ją za dłoń i po odliczeniu do trzech, skoczyliśmy.

To było niesamowite uczucie, czułem się spełniony i szczęśliwy, miałem przy sobie najważniejszą kobietę w moim życiu i nie chciałem, żeby cokolwiek uległo zmianie.

- TAK! - Krzyknęła najgłośniej, jak potrafiła, a nas otoczyło echo. Zebrałem mokre włosy z jej czoła, spojrzałem najgłębiej w oczy, które były równie piękne, co jej osoba i pocałowałem ją, wkładając w to małe zbliżenie wszystkie emocje, jakie odczuwałem.

2012 rok był dla mnie niesamowity. Wszystko nabierało głębi i kolorów.
To wydarzenie nad jeziorem było początkiem naszej wspólnej drogi, a w tym momencie stałem na tej drodze sam.
Nie miałem pojęcia, co zrobić z własnym życiem, które bez niej nie miało najmniejszego sensu...

// fragmenty pisane pochyloną kursywą odnoszą się do wspomnień :)

World of chancesWhere stories live. Discover now