Prolog

428 32 23
                                    

Ciemnowłosa dziewczyna opierała się o drzewo. Po jej policzkach spływały łzy. Wstrząsały nią spazmy drgawek.

Pogoda była typowo angielska. Jakby wyrażała nastrój, który ją ogarniał. W oddali cmentarza można było dostrzec liczną rodzinę. Pulchna kobieta lamentowała i przytulała się o pierś męża.

- Fred. Moje... Biedne dziecko.

Imię chłopaka było niczym policzek. Z jej ust wyrwał się szloch, a kolana się pod nią ugięły. W porę złapały ją silne ramiona. Uniosła oczy. Nie... To nie możliwe, to nie on... To jego brat, uświadomiła sobie. Pomógł jej wstać. Wyglądał równie okropnie co ona. Cienie pod oczami, blada skóra, rozczochrane włosy i pusty, bezsilny wzrok. Po chwili otworzył usta, pytając słabym i cichym głosem.

- Znałaś mojego brata?

Gorąco uderzyło jej do głowy.
Mogła mu powiedzieć... Teraz! Ale... Gdyby dowiedzieli się o jej rodzinie, natychmiast by ją odrzucili. Nie, nie miała odwagi. Z pewnością nie teraz. Po chwili odpowiedziała.

-T- tak. Był moim przyjacielem.

- Przyjacielem, ta? Skądś Cię kojarzę. Może Hogwart?

- Nie jesteś tam z nimi? - spytała, zmieniając temat. Fred był tak rozkojarzony, że nie wzbudziło to u niego podejrzliwości.

- Nie mogę. Prędzej wpadłbym do grobu, a ty?

- Nie jestem żadnym krewnym. Nie wypada - wymamrotała, wbijając wzrok w swoje blade dłonie.

- Jak go poznałaś? - zadał w końcu to pytanie, i szczerze to nie wiedziała co ma mu powiedzieć. Po kilku sekundach, może minutach udało jej się coś z siebie wykrzesać.

- Na moim ostatnim roku. Pomógł mi. Wyciągnął rękę i... - głos się jej załamał.

Zawiał wiatr. Zadziwająco zimny jak na maj.

- Jestem George, ale to już pewnie wiesz.

- Jestem Ronnie. - Na jej ustach pojawił się blady uśmiech. Lubiła kiedy on tak na nią nazywał. Ronnie. Po prostu Ronnie. George posłał jej zamglone spojrzenie.

- Muszę iść. Wypadałoby tam być. - Przełknął ślinę - Trzymaj się. Zawsze możesz wpaść do mojego sklepu. Pogadać.

- Dzięki - powiedziała, patrząc na odchodzącego rudowłosego.

Po chwili usłyszał znajomy trzask. Odwrócił się. Dziewczyna, aportowała się. Miał rychłą nadzieję, że kiedyś mógłby ją spotkać i porozmawiać w innych okolicznościach. Czuł się lepiej po wymianie zdań z obcą mu osobą niż z rodziną, która cały czas zapewniała go, że będzie lepiej, co go przytłaczało. Westchnął i powoli podążył do rodziców i rodzeństwa.

Heej! Oto prolog tego opowiadania. Już w następnym rozdziale będzie skok w czasie i wtedy pojawi sie Max i Elena. Wszystko w tym rozdziale należy do J.K. Rowling oprócz Ronnie. Mam nadzieje, że wam się spodobało. Bye!

Prochem i cieniem jesteśmy - / HP fanfic ( W Trakcie poprawy)Where stories live. Discover now