13!

54 10 3
                                    

Droga powrotna była szybka i w zupełnej ciszy. Było mi bardzo wstyd za rodziców i strasznie bolało mnie to co chcieli zrobić dla Kris'a, przecież on nic nie zrobił. To ja jestem pojebany i zakochuje się w chłopakach.
Weszliśmy do domu Kris'a coś około trzynastej. -to już chyba mój dom-. Bez jakiego kolwiek słowa chłopak poszedł do swojego pokoju, a ja stwierdziłem, że chce może odreagować i pobyć sam, więc zostałem w salonie. ~ możliwe, że jest na mnie zły, że powiedziałe przy rodzicach o nim jako o chłopaku i że go kocham i wgl wgl, a tak naprawdę tak nie jest, a on pomógł mi tylko w przyznaniu się do mojej oriętacji~ shit... Sam sie w tym wszystkim pogubiłem do cholery.
Położyłem się na kanapie i przykryłem kocykiem, z zamiarem ucięcia sobie dłuższej drzemki. Głowa i policzek nadal mnie napierdalały, ale jakoś dałem radę usnąć. Chociaż nie na długo. Ze snu wybudziło mnie czyjeś ciało, przygniatające mnie tak, że brakło mi oddechu. Jakbym był gdzie indziej niżw domu Kris'a, pomyślał bym, że ktoś chce mnie poprostu zabić. Ale z drugiej strony było tak fajnie, milusio i ciepło, że nie chciałem tego kończyć.
Domyśliłem się, że to Kris i mruknąłem z przyjemnością, nakłaniając go do następnego kroku. Odwróciłem się na plecy, żeby być z nim twarzą w twarz, ale moje zdziwienie było wielki, gdy okazało się, że siedzi na mnie jakiś obcy chłopak. Na oko w moim wieku, no może rok, dwa lata starszy. Blondyn o brązowych oczach. Nie znałem go. Próbowałem się wyrwać z jego obięć, ale tak zaplątałem się w kocyk, że ni chuja nie mogłem się ruszyć. Ze strachu zacząłem drzeć się na cały dom, chociaż w sumie sąsiedzi też mogli to usłyszeć. Chłopak zakrył mi usta dłonią.
- Przecież tak lubisz... To w czym problem? - pytał z uśmieszkiem jokera na twarzy, a mi zaczęły z oczu ciec łzy, bo byłem bezbronny.
Chłopak jednym, sprawnym ruchem zdjął ze mnie bluzkę, rzucił ją gdzieś w bok, a z tego powodu, że znowu się rozdarłem, zaczął mnie całować. Zacisnąłem z całej siły usta, żeby nie dopuścićjego języka do swojego. Trzymałem go za barki, próbując go odepchnąć, ale nic z tego nie wyszło. Więc zacząłem go łaskotać, przecież każdy ma jakieś łaskotki. Chłopak zaczął się śmiać, a ja zebrałem w sobie wszystkie siły i odepchnąłem go w tył. Chłopak upadł na plecy, a ja wyzwoliłem się z kocyka i pobiegłem do drzwi. Dopadłem klamki i ją przekręciłem. No do chuja... Była zamknięta. Gwałciciel się zabezpieczył widze. Zacząłem walić pięśćami w drzwi, żeby ktoś mnie usłyszał i do cholery mi pomógł wyzwolić się od tego popierdolonego idioty. Nim zdążyłem się zoriętować, zostałem popchnięty na drzwi z całej siły, a głową tak walnąłem, że odrazu zsunąłem się na podłogę i straciłem przytomność.
  Obudziłem się w pokoju Kris'a. Pierwszą moją myślą było to, czy chłopak jest jeszcze w domu i czy do czegoś doszło. Powoli i bezszelestnie wstałem, rozejrzałem się po pokoju i w tej samej ciszy zszedłem po schodach.
Poszedłem do kuchni, a tam na stole leżała żółta karteczka. Podszedłem bliżej, żeby zobaczyć co na niej pisze. "Wszystko jest już dobrze, czekaj na mnie, nie martw się, a w szafce nad zlewem masz swoje ulubione ciasteczka".
Dobra...albo mi się to śniło, albo jestem pojebany. Wtałem-byłem ubrany. Ale w sumie... Pomacałem się w głowę i syknąłem z bólu.. Jednak mi się nie śniło. Mam tylko nadzieje, że nic mi nie zrobił. Nie miałem ochoty na ciastka, ale po przeczytaniu tekstu z karteczki zrobiło mi się cieplutko na serduszku.
Poszedłem do salonu i włączyłem sobie telewizor. Mineło pięć/dziesięć/piętnaście minut, ale jak dla mnie dłużyło się to tak jakbym spędzał na kanapie już setną godzinę.
Ktoś zapukał do drzwi, przerywając moją nudę. Bałem się otworzyć, ale to chyba oczywiste po tym co się stało.
No dobra raz kocia śmierć. Miejmy nadzieje, że skończy się to tak samo dobrze, jak wcześniej.
Moim oczom pokazała się policja... Chwila co?! Psy? Za co ? To nie moja wina... To nie ja dopuściłem się molestowania. Cały byłem zlany potem.
-s...słucham?- zająknąłem się, a obydwaj policjanci się do mnie uśmiechneli.
- szukamy pana Jacskona K..- nie zdążyli dokończyć, ja odrazu im przytaknąłem. To ze stresu;((
-to ja.
- pójdzie Pan z nami
- g...gdzie?
- na komisariat
-ale po co?!
- zna pan Pana Kris'a
-n..no tak znam
- potrzebny nam świadek. Nie stresuj się. Wszystko jest na dobrej drodze.
- n..no dobrze. Tylko się ubiorę. Proszę wejść.
- spokojnie.
Pobiegłem bo telefon i szybko wyłączyłem telewizor. Po drodze zabrałem bluzę bo było chłodno. Założyłem buty i wyszedłem w obstawie policjantów. Zamknąłem drzwi i sprawdziłem dwa razy czy napewno dobrze są zamknięte. Bo nie chciałem spotkać tego typka w domu, gdy do niego wrócę.
Wszedłem do wozu policyjnego i pojechaliśmy. Niby policjanci próbowali mnie zagadać, ale byłem za bardzo zestresowany i za bardzo martwiłem się o Jackson'a.
                  ~dojechaliśmy~
Wszedłem do budynki i zaprowadzono mnie do sali gdzie siedział Kris. Rzuciłem się na niego i dopiero po chwili zobaczyłem jak poobdzierane ma kostki u rąk i rozcięty łuk brwiowy. Policjanci odciągneli mnie od niego i usadzili na krzesełku po drugiej stronie sali.
- No więc zacznijmy od pytania, co pan dzisiaj robił, koło piętnastej.
Kris:-byłem w sklepie
Ja:-byłem molestowany!
Pan coś zapisał w notatniczku i popatrzył na mnie z politowanie.
- No dobrze, a mógł by pan opisać jego wygląd?
Ja:- blondyn, brązowe włosy, szczupły i na oko rok starszy odemnie
-czyli ten sam którego pan pobił, prawda Panie Kris'ie?- wytrzeszczyłem oczy na Kris'a, a ten to zauważył i złożył ręce w kształt serduszka
- tak to ten sam
.......
____________________________
Jest i next ;3 w następnym rozdziale zobaczycie jacy rodzice Jacksona, za przeproszeniem są debilami.    ;(((

DRUGA STRONA SERCA Where stories live. Discover now