~7~

80 16 1
                                    

Wpadłem do domu cały roztrzęsiony.
- Już jestem! - krzyknąłem, zdejmując buty.
- Gdzie byłeś? - wychodząc z pokoju z założonymi rękami, zapytała mama.
- Nie w szkole...
- A gdzie?
- U kolegi.
- Ahhaaa... No a to kolega czy może coś bardziej? - ciągneła dalej.
- Co?! To tylko kolega!
- To dlaczego sąsiad mi powiedział, że się obejmowaliście?! - zaczęła na mnie wrzeszczeć.
- Bo jest ślepy! - wziąłem plecak i skierowałem się w stronę pokoju.

Przechodząc koło mamy poczułem straszny ból w nadgarstu. Okazało się, że zatrzymując mnie ścisneła mi go z całej siły i wykręciła tak, żebym się wrócił.

- Słuchaj no gówniarzu - groziła mi palcem przy samej twarzy - w tej rodzinie nigdy nie było i nigdy nie BĘDZIE homoseksualizmu, jasne?! - walneła mnie po twarzy, nie z całej siły ale jednak bolało. Puściła mnie, a ja pobiegłem do pokoju.

Walnąłem się na łóżko i ukryłem twarz w poduszce.
- I masz karę na wychodzenie, do odwołania - krzykneła z dołu ,a mi na te słowa łza zakręciła się w oku~ jak ja się teraz będę spotykać z Krisem?~.

Napisałem do Krisa jaka jest sytułacja jakieś dwadzieścia minut po zdarzeniu, czyli około 12.30. Teraz jest 22.30, Kris jeszcze nie odpisał, a ja od tamtej pory nie wychodzę z pokoju.

Wkońcu żeby trochę o tym zapomnieć, poszedłem się umyć. Szybki prysznic i po sprawie. Znowu położyłem się do łóżka, sprawdziłem telefon - nic. Włączyłem film i oglądałem. Nawet nie pamiętam kiedy usnąłem.
_______________________________
*Rano
Wstałem, tak sam z siebie o 6:00. Wyłączyłem komputer, którego w nocy nie wyłączyłem i zszedłem do kuchni. Zrobiłem sobie płatki na mleku i znowu poszedłem do pokoju, bo nie miałem ochoty przebywać z moją rodziną w jednym pomieszczeniu.

Sprawdziłem telefon - nadal nic.. Może nie ma kasy na koncie, albo coś się stało. Martwiłem się.

7:30.. Zebrałem się do szkoły i wyszedłem z domu. Miałem nadzieje, że Kris stoi pod furtką, ale tak nie było. Zadzwoniłem do Lucy.
- Hej maluchu, idziemy razem?
- Jasne, za ile bedziesz?- przytakneła Lucy
- Właśnie wychodzę, za 7 minut będę.
- Dobra, to pa
Rozłączyłem się.

Pod bramką do swojego domu czekała Lucy. Jak zawsze punktualnie. Uścianąłem ją i ruszyliśmy w stronę szkoły.
- Czemu Cię tyle dni w szkole nie było? - zapytała zaniepokojona.
- Lekko przeziębiony byłem ..
- Rozumiem, a już lepiej?
- Oczywiście - posłałem jej uśmieszek.
- No to bardzo dobrze, bo wiesz Kris też do szkoły przestał chodzić, tak odrazu z początku roku to tak nie za fajnie.
- No nie za fajnie - spuściłem głowę. Przez całą drogę, błagałem żeby w szkole był Kris. Jednak wchodząc do szkoły i kierując się pod klasę mocno się rozczarowałem. Nie było go. Korzystając z tego, że do lekcji było jeszcze 5 minut zadzwoniłem do niego.  "Telefon poza zasięgiem sieci"
- Kurwa - powiedziałem pod nosem. Myśląc, że nikt nie usłyszy. Jednak byłem na tyle zdenerwowany i tak bardzo się martwiłem, że powiedziałem to głośniej niż zamierzałem, przez co pół mojej klasy się na mnie popatrzyło. A ja strzeliłem buraka.

Od dzisiaj rozdziały będą pojawiać się co 1-3 dni ;)) gorzej z weekendami bo przeważnie gdzieś wyjeżdżam i nie mam czasu ;33

DRUGA STRONA SERCA Where stories live. Discover now