Kara za stracony towar

Zacznij od początku
                                    

- Cześć, kotku - powiedziałem czule, całując jej usta, uśmiechnęła się.

- Louis - uwielbiam sposób w jaki ona wypowiada moje imię. - Nie idź nigdzie - zaplotła ręce na mojej szyi. - Nie chcę znowu zostać sama - spojrzała w moje oczy.

- Dzisiaj jestem cały twój - mrugnąłem, po czym złączyłem nasze usta w pocałunku. - Mam dla ciebie niespodziankę - powiedziałem po chwili.

- Jaką? - Powiedziała zaskoczona.

- Kupiłem trochę rzeczy dla ciebie, chcesz zobaczyć? - Zapytałem z błyskiem w oku.

- Mhm.

Ubrałem się i zszedłem do garażu. Torby były w bagażniku, wziąłem je i szybkim krokiem wróciłem do pokoju. Kelly czekała na mnie w łóżku.

- Louis, wpadłeś na wyprzedaże? - Roześmiała się. 

Postawiłem torby na ziemi.

- Dobra, przejrzyj sobie te rzeczy - rzuciłem. - Podobasz mi się w czarnych sukienkach, więc kupiłem takie trzy - wyciągnąłem z torby jedną.

- Wow, śliczna - przyłożyła ją do siebie.

- Załóż - poprosiłem.

Kelly zdjęła z siebie ubrania, na środku pokoju i założyła na siebie czarną sukienkę. Idealnie podkreślała jej dekolt i zgrabne nogi.

- I jak? - Zapytała, obracając się w miejscu.

- Wyglądasz nieziemsko - uśmiechnąłem się. - Przymierzysz resztę?

- Tak.

Rozsiadłem się w fotelu i obserwowałem jej ruchy. Uwielbiałem na nią patrzeć, kiedy tak się cieszyła.

- Louis - sięgnęła do jednej torby. - Zobacz na tą - pisnęła z radości, wyciągając koronkową suknie. Miała krótszy przód i dłuższy tył. Do tego rękawy do łokci i śliczny dekolt. - Ta jest najładniejsza - stwierdziła Kelly.

- Chcę cię w niej zobaczyć, kotku - rozchyliłem usta, uśmiechając się. Ashley bardzo szybko założyła ją na siebie. Wyglądała w niej zjawiskowo. Jak prawdziwa królowa gangsterskiego świata. Kelly przeszła się po pokoju jak po wybiegu. Zahipnotyzowała mnie tym. 

- Podoba ci się? - Zapytał, wyrywając mnie z transu.

- Wyglądasz jak Black Lady - roześmiałem się.

- Czarna Dama? - Spojrzała na mnie z uśmiechem.

- Jesteś damą, w czarnej sukience, więc tak - stwierdziłem

- Hahahah - roześmiała się. - Chyba mam nowe przezwisko.

- Chyba tak - podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem.

Potem zeszliśmy razem na dół. Większość gangsterów siedziała na siłowni, więc mieliśmy cały salon dla siebie. Później dołączył do nas Marshall, który powiedział kilka komplementów Kelly i zaczął mi opowiadać, jak to próbowała zabić Martina w kuchni. Wtedy ktoś otworzył drzwi do willi i wbiegł do salonu. 

- Marshall - powiedział Mike, próbując się uspokoić. - Zaatakowało mnie trzech ćpunów - wydukał.

Szef wstał, poruszony słowami Mike. Kelly spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, złapałem ją za rękę.

- Jak to? - Zapytał groźnie Marshall.

- Byłem w naszej dzielnicy. Jak zawsze, podeszli mnie od tyłu i zaatakowali...

- Ile ci zostało? - Dopytał, podchodząc do niego.

Wiedziałem co się święci, chciałem zabrać stamtąd Kelly i oszczędzić jej tego widoku. Jednak powstrzymał mnie Marshall.

- Zabrali wszystko - powiedział ze skruszoną miną Mike.

Szef nie czekał na kolejne wyjaśnienia, tylko wymierzył potężny cios w jego szczękę. Mike zdążył coś krzyknąć, a Kelly wrzasnęła przerażona. Marshall zadawał coraz mocniejsze ciosy. Mike leżał zakrwawiony na ziemi. Kelly rzuciła się, żeby mu pomóc, ale złapałem ją w ostatniej chwili i przytrzymałem.

- Tak musi być - wyjaśniłem.

- Dlaczego?! - Krzyknęła w stronę szefa. Marshall otarł ręce z krwi i spojrzał na nią zimnym wzrokiem.

- To jest kara za stracenie towaru - wytłumaczył i odszedł. Posadziłem Kelly na kanapie i uklęknąłem przy Mike. Sprawdziłem mu dwoma palcami tętno. Jednak go nie wyczułem. Wstałem i podszedłem do Kelly.

- Idź do pokoju - nakazałem łagodnie.

- Czy on...

- Idź! Czekaj na mnie w pokoju, mam robotę do zrobienia.

- Co z nim zrobisz? - Zapytała przerażona.

- To co z pozostałymi - wytłumaczyłem.

Kelly spojrzała na mnie tak, jakbym był współwinny temu co zrobił Marshall, po czym ruszyła na górę. Zająłem się ciałem. Zazwyczaj robiłem to ja albo Doug. To nie była praca dla nowych i niedoświadczonych. Z każdym kolejnym ciałem, które podrzucaliśmy policji wiązało się ryzyko. Mogli znaleźć nasze odciski palców i bardzo szybko nas aresztować, dlatego zajmowali się tym profesjonaliści. Czyli ja i Doug. Pozbycie się ciała zajęło mi dwie godziny. Wróciłem do willi jak najszybciej, bo bałem się o Kelly. Kiedy wszedłem do pokoju siedziała skulona na łóżku. 

- Jak tak można? - Zapytała cicho.

- To są prawa gangu tu obowiązuję selekcja naturalna - wyjaśniłem.

- On nie musiał umierać.

- Posłuchaj - powiedziałem, siadając bliżej niej. - Takie jest życie. Jeżeli kiedyś będziesz miała swój gang, to lepiej to zrozumiesz - zapadła cisza. - Masz ochotę obejrzeć ze mną film?

- Przed chwilą pozbyłeś się ciała, a teraz proponujesz mi oglądanie filmu? - Oburzyła się.

- Wiem, że nie rozum...

- Dlaczego?!

- Kelly - złapałem ją za ramiona. - Im szybciej przyzwyczaisz się do zasad, tym lepiej dla ciebie - spojrzałem jej głęboko w oczy.

- Zasad? - Prychnęła. - Zginął człowiek - krzyknęła.

- Mike rozdawał towar, był słabym ogniwem - podsumowałem.

- A co będzie, jak to ja stanę się słabym ogniwem? - Zapytała niespodziewanie.

- Wtedy umrzesz, tak jak Mike - oświadczyłem.   

-----------------------------------

Hej!

Dziękuję wszystkim za gwiazdki i komentarze. W kolejnym rozdziale będzie trochę o tatuażach i rozpaczy.    

Black LadyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz