Kara za stracony towar

6.7K 502 18
                                    

5 grudnia (sobota)

POV Jessie

Siedziałam w pokoju, przeglądając stare zdjęcia, na których była Ashley. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że ona nie żyje. Widziałam jak jej auto wyciągali z rzeki. Dlaczego to zrobiła? Czy miała jakiś problem, o którym mi nie mówiła? Otarłam łzy, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam niechętnie i otworzyłam. Byłam pewna, że to listonosz, ale myliłam się. Kiedy zobaczyłam w drzwiach Alana, mój oddech mimowolnie przyspieszył. Razem z Ashley uznawałyśmy go za faceta z wyższej półki, nie dla nas. Jednak Ashley podkochiwała się w nim, chociaż wiedziała, że nic z tego nie będzie. Żyła nadzieją, że pewnego dnia on przejrzy na oczy i rozstanie się z Megan. Szkoda, że nie dożyła tego dnia. 

- Hej Jessie - powiedział, próbując zabrzmieć radośnie. - Chciałem porozmawiać o Ashley - mówił nieporadnie.

- Wejdź - otworzyłam szerzej drzwi. - Coś się stało? Nie wyglądasz najlepiej. - Spojrzałam na jego twarz, wydawało mi się, że ma zaczerwienione oczy od płaczu.

- Nie wiem od czego zacząć - mruknął.

- Usiądź - wskazałam mu fotel. - Chcesz coś do picia?

- Herbaty - rzucił krótko.

Zrobiłam szybko herbatę, dla mnie i dla niego, po czym usiadłam naprzeciwko niego.

- Opowiadaj - zachęciłam go widząc, że jest bardzo milczący.

- Znalazłem list pożegnalny Ashley - spuścił wzrok. - To pewne, że popełniła samobójstwo.

Nie zaskoczył mnie tą informacją. Czułam to od początku.

- A ta druga rzecz? - spojrzał na mnie, w jego oczach pojawiły się łzy. Sięgnął po coś do kieszeni i położył na stole. Przyjrzałam się złotemu pierścionkowi. - Zerwaliście?

- Mhm.

- Ale jak to, przecież za niedługo ślub... - zdziwiłam się.

- Pokłóciliśmy się... o Ashley - wydukał.

- Jak to o Ashley? - Teraz dopiero byłam zdziwiona.

- Napisała w liście, że mnie kocha, a Megan stwierdziła, że w takim razie musiałem ją zdradzać - wyjaśnił.

- To przykre - nie wiem dlaczego, ale naprawdę mu współczułam. Alan był porządnym gościem, na którego Megan nie zasługiwała.

- Od dawna nam się nie układało... - zaczął.

- Będzie dobrze, nie masz co rozpaczać - pocieszyłam go.

- Przepraszam - wstał. - Nie powinienem zadręczać cię swoimi prywatnymi sprawami - przetarł twarz rękami.

- Daj spokój Alan - pogładziłam go po ramieniu. - Każdy czasami potrzebuje się wyżalić drugiej osobie, a skoro padło na mnie to usiądź i dokończ - uśmiechnęłam się do niego.

- Dziękuję, ale pójdę już - odwzajemnił uśmiech. - Do zobaczenia w pracy - wyszedł.

- Na razie - mruknęłam.

Odłożyłam na stolik swój kubek z herbatą, wtedy zobaczyłam, że Alan zostawił pierścionek zaręczynowy, wybiegłam na korytarz, ale jego już nie było.

6 grudnia (niedziela)

POV Louis 

Spojrzałem na leżącą obok mnie Kelly. Chciałem się już tak zawsze budzić, przy niej. Nie było mnie wczoraj cały dzień, bo miałem kilka spraw do załatwienia. W międzyczasie zająłem się też urządzaniem pokoju dla niej. Cholernie tego nie chciałem, bo wiedziałem, że znowu będę budził się sam w łóżku. Cóż mogłem zrobić? Obiecałem jej ten pokój i muszę dotrzymać słowa. Przy okazji wstąpiłem do sklepu i kupiłem jej nowe ubrania. W sumie nie miałem na to czasu, brałem wszystko co wpadło mi w ręce. Podniosłem się z łóżka. Kelly właśnie się obudziła. 

Black LadyWhere stories live. Discover now