Rozdział XX

618 47 4
                                    

*Camila's POV*
Miałyśmy wielkie szczęście, że ktoś akurat zadzwonił do drzwi. Tyler otworzył je i wyszedł na zewnątrz. Wpatrywałam się w okno, z którego widziałam z kim okularnik rozmawia. - Lauren, to jest jakiś napakowany mężczyzna z wielkim tatuażem na barku...
- Co ty pieprzysz! - Lauren delikatnie popchnęła mnie i teraz obie w uścisku przyglądałyśmy się sytuacji.
- Cholera, że też nie słyszymy, co mówią. - szepnęłam.
- Kto coś mówi? - usłyszałyśmy za sobą głos. Lauren odwróciła się na pięcie.
- O hej Troye, jak się spało? Wygodne łóżka masz w tym domu! Co na śniadanie? - brunetka otworzyła lodówkę i zaczęła wyciągać jej zawartość na blat. Ruchem głowy pokazała mi, że mam udawać razem z nią.
- Myślę, że T chciałby sadzone jajka i bekon, prawda T? - podeszłam do lodówki i wyciągnęłam mleko. Lauren spojrzała na mnie zaniepokojona, a ja odłożyłam butelkę na swoje miejsce i zatrzasnęłam drzwi lodówki z prędkością światła.
- Coś się stało? - loczek dziwnie patrzył na Lauren. Też na nią spojrzałam. Majstrowała coś językiem w buzi. W jej oczach widziałam przerażenie.
- Nie, nie stało się nic. Po prostu... Chcemy się odwdzięczyć za pomoc. - odparłam. Lauren nadal się nie odzywała.
- Miło z waszej strony. Właściwie ja i Tyler zaraz jedziemy zjeść na mieście.. Dołączycie?
- Jasn... - zaczęła Lauren.
- Nie! - wtrąciłam się. - My już jadłyśmy, zostaniemy.
Lauren pokiwała głową. Troye wziął kluczyki z szafki i wyszedł z domu. Obserwowałyśmy, jak on, Tyler i tajemniczy mężczyzna oddalają się do furtki.
- Musimy przeszukać ten dom Lauren. - oznajmiłam dziewczynie, która oparła się o kuchenny blat.
*Lauren's POV*
Z każdą minutą byłam coraz bardziej przerażona. Widziałam ten pokój. Nie chciałam powiedzieć Camili, tak dobrze bawiła się w detektywa.
- Wydaję mi się, że powinnyśmy zacząć od piwnicy... - oznajmiła.
Nie odpowiedziałam nic. Po prostu robiłam to, co mówiła. Byłam wystraszona. Nie mogłam do siebie też dopuścić myśli, że Troye chciałby dla kogoś źle. To Tyler był tutaj tym złym. Uwierzcie mi na słowo, loczek wyglądała jak chodząca babeczka. Był taki słodki, miły, wrażliwy. Kurwa, on nie mógł wiedzieć, że Tyler coś kombinuje. Ale, to on mnie ostrzegł przed pokojem. On musi wiedzieć, co tam jest...
- Camila. Właściwie to powinnyśmy iść na górę.. - odezwałam się w końch, kiedy byłyśmy już na schodach prowadzących do piwnicy.
- Myślę, że...
- Zaufaj mi.
- Zawsze.. Prowadź! - odrzekła z uśmiechem na twarzy.
Ruszyłam na górę ciągnąc dziewczynę za rękę.
- Stój! - wyciągnęła z kieszeni bluzy paczkę  papiersów i zapaliła jednego.
- Po pierwsze, to nie czas na papierochy! Po drugie, skąd to masz? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Kupiłam kiedyś i właśnie odkryłam, że schowałam paczkę w tej bluzie!
- Dobra... - stałyśmy chwilę na schodach bez słowa.
- Co tak stoisz? - krzyknęła Camila. - Musimy się spieszyć!
- Rozglądam się. Camila, czuję, że ktoś  nas obserwuje... - spojrzałam na sufit. Rozglądałam się po całym pokoju. Nie mogłam znaleźć żadnej kamery, jednak nadal nie dawało mi to spokoju.
- Przesadzasz. Chodźmy na tą górę już. - powiedziała Mila, a ja wskazałam jej drogę.
*Somebody's POV*
- One coś podejrzewają.
******************
Przepraszam, że tak dawno nic nie pisałam! Zaczęła się szkoła, a ja straciłam czas na wszystko! Dzisiaj zaczęłam się nudzić i poczułam natchnienie hah. Mam ogromną  nadzieję, że moja wena znowu powróci i będę dla Was pisała tak, jak kiedyś - częściej. Do następnego!

Dear Diary.. × Camren FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz