Rozdział 25

2.5K 260 15
                                    

Dobra, krótko i treściwie bo mnie mama do łóżka wygania... D:

Przepraszam za ten przeskok w czasie, ale tu był potrzebny :3

Rozdział według mojego zegarka dodany na czas :D

Drogie panie od teorii (niekoniecznie spiskowych) - zapraszam!!! ;)

Miłego czytania!

Kramarzówna


Został tydzień do rozpoczęcia szkoły. Od wypadku minęło półtora miesiąca. Nie był to czas łatwy ani przyjemny dla nikogo. Każdy starał się wspierać każdego, zmniejszyć ból, podnieść na duchu. Najtrudniejsza i najbardziej bolesna była próba wytłumaczenia wszystkiego Oli. Ale mała jest silna, zupełnie jak jej mama, która znalazła w córce powód, dla którego warto się podnieść i spróbować żyć z tym wszystkim.

Bardzo pomogła obecność Eryka - nie było tygodnia, żeby choć raz nie odwiedził naszego domu. Swoim optymizmem prowokował uśmiechy i poprawiał nastrój.

Sięgnęłam do klamki i cicho wyszłam z domu. Kiedy okrążyłam budynek i dotarłam do linii drzew, zaczęłam biec. Od "wypadku" z Nadią stałam się nieco silniejsza, wytrzymalsza i szybsza. Bieganie zaczęło sprawiać mi radość - szum wiatru w uszach, zlewające się ze sobą kolory. Zaczęłam to uwielbiać. Na początku dziwnie było mi się do tych wszystkich zmian przyzwyczaić, jednak zaczynałam zauważać drobne plusy. Między innymi nie miałam już większych problemów z trafieniem z polanki Nadii do domu. Nie potykałam się o każdy kamień, gałąź, czy korzeń.

Tym razem chciałam zapuścić się jeszcze dalej w las. Odkąd zyskałam orientację w terenie, starałam się to wykorzystać. W tym lesie jest niezliczona ilość polanek - usianych kwiatami, krzakami jagód, albo po prostu wyścielonych miękką, zieloną trawą.

Jedna szczególnie przypadła mi do gustu. No dobra, trochę za mało powiedziane. Skakałam i piszczałam z ekscytacji, kiedy ją znaleźliśmy. Była w kształcie niemal idealnego serca, ze strumykiem przebiegającym przez sam środek. Szybki prąd sprawiał, że woda rozbijająca się o ostre kamienie tworzyła chmarę maleńkich kropel unoszących się w powietrzu. Nad nim, razem z Erykiem zbudowaliśmy coś w rodzaju mostku - parę przytaszczonych desek i masa gałęzi umożliwiały przejście na drugi brzeg. Skończyliśmy pracę pod wieczór, a to pozwoliło nam odkryć jeszcze jedną zaletę tego miejsca.

Gdy tylko zaczęło się ściemniać, drzewa wokół zamigotały setkami małych, złotych światełek, które po chwili zaczęły poruszać się po polanie. Nawet nie wiedziałam, że można tu znaleźć świetliki, ale efekt był powalający.

Przyśpieszyłam trochę, kiedy usłyszałam w oddali szum wody i już po chwili przechodziłam ostrożnie przez mostek. Nie to, żebym nie wierzyła w moje i Eryka zdolności budownicze, ale wolałam nie ryzykować nurkowaniem w lodowatej wodzie. Zaraz potem znów ruszyłam biegiem, jednak znacznie wolniej niż wcześniej. Miałam nadzieję znaleźć coś ciekawego.

Nagle zwolniłam kroku i wytężyłam wzrok, widząc jakąś szarą plamę przed sobą. Kiedy podeszłam bliżej, dostrzegłam, że to skała. Dalej za nią znajdowało się niewielkie wzniesienie najeżone niezliczoną ilością kamieni podobnych do tego, przy którym stałam. Kiedy przechodziłam między nimi i rosnącymi wokół drzewami, dotarły do mnie dwie rzeczy. Po pierwsze, niektóre z tych dziwnych głazów były ogromne, niemalże mojego wzrostu i tak samo szerokie.

Po drugie, słyszałam czyjś głos.

- Miki! Chodź tu!

Nie, to niemożliwe.

Powoli kluczyłam między głazami, które okazały się nagle dobrą kryjówką, a raczej zasłoną, przed wesołym, wysokim głosem.

- Jeszcze jeden ruch w tamtą stronę i wracamy do domu! No, dotarło? Nie wolno ci się oddalać jasne?

Kiedy nareszcie ich zobaczyłam, szybko schowałam się za najbliższą skałą. Ich, czyli dziewczynkę i sporego psa. Co do cholery dziewczynka robi w środku lasu?

- Miki, nieznośny kundlu! - usłyszałam głośny pisk. Miała strasznie wysoki głos.

Wyjrzałam ostrożnie i mój wzrok padł na leżącą na trawie dziewczynkę i psa liżącego ją po twarzy. Miała długie, jasnobrązowe włosy spięte w koński ogon.

- Miki, stop! Bo następnym razem wezmę twoją siostrę!

Tak, jakby rozumiał każde wypowiedziane przez nią słowo, posłusznie usiadł i zaskomlał cicho. Jego futro miało srebrzystoszary kolor, nietypowy.

- No dobrze, już dobrze, nie gniewam się - powiedziała i poklepała go po łbie - Szybciej, zaczynamy, muszę jeszcze zdążyć do domu na obiad.

Wyciągnęła z kieszeni telefon i za pomocą paru przesunięć palcem po ekranie włączyła muzykę. Położyła go delikatnie jakiś metr od siebie i przymknęła oczy, wsłuchując się w wydobywające się z niego dźwięki.

Zaraz potem zaczęła tańczyć.

Pierwszy raz widziałam ten taniec, nie potrafiłam określić jaki to był rodzaj, ale... był piękny. Ruchy dziewczynki były płynne, musiała ćwiczyć już od dłuższego czasu. Nie wiem jak, ale układ wydawał się jednocześnie spokojny i pełny ruchu. To dawało niesamowity efekt.

Zadrżałam lekko, kiedy w moje plecy uderzył podmuch chłodnego wiatru. Dziewczynka nie przerwała tańca, jedynie jej falowane włosy zakręciły się wokół szyi. Natomiast pies wstał i nastroszył kły, węsząc wokół. No tak, wiatr musiał przenieść mój zapach.

- Gdzie? - spytała dziewczynka. Przeniosłam na nią wzrok i zauważyłam, że zamiast tańczyć, podnosi telefon i rozgląda się dookoła.

Spojrzała w moją stronę zanim zdążyłam choćby pomyśleć o schowaniu się za głazem i otworzyła szeroko przerażone oczy.

Przez chwilę obie stałyśmy wpatrując się w siebie w osłupieniu. Po chwili jednak pies ugryzł lekko dziewczynę w stopę, wyrywając ją z otępienia. Odwróciła się i pobiegła w przeciwną stronę, a pies podążył za nią. Odwróciła się tylko raz, żeby sprawdzić czy jej nie gonię.

Za to ja ciągle stałam i w szoku wpatrywałam się w znikający między drzewami kucyk. Dopiero po jakiejś minucie, może dwóch odwróciłam się i ruszyłam w stronę domu. Jednak przez całą drogę po głowie chodziło mi jedno pytanie.

Co ta dziewczynka tu robi?



Przypominam!! Przewidywana przerwa w dodawaniu rozdziałów 8.10 - 25.10 - chyba że coś wymyślę (nie liczcie na to, nawet nie mam mózgu xD)

Tajemnica LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz