Rozdział 4

5K 504 92
                                    


Dedykacja specjalnie dla Skazonej - za to, że tu jest. Dzięki ;D

Miłego czytania!

Kramarzówna


Ruszyłam za nią na piętro. Stanęła przed drugimi drzwiami po prawej i wyciągnęła w moją stronę rękę z kluczem. Otworzyłam pokój i nabrałam zdziwiona powietrza.

- Podoba się? - spytała ostrożnie Ela, nie wiedząc jak zinterpretować moje zachowanie.

Jak zaczarowana przekroczyłam próg. Wszystkie meble były białe, także łóżko, na którym leżała bladozielona pościel. Zielone ściany przypominały kolorem las widoczny za przysłoniętym delikatną firaną oknem. Nad parapetem zawieszona była koślawa wycinanka z papieru. Podeszłam i wzięłam ją do ręki. Nie miałam pojęcia co przedstawiała - równie dobrze mógł to być kwiatek, jak i serce. W rogu napisane było "Ot oli dla leny". Zachichotałam cicho i momentalnie zastygłam w bezruchu.

Ja zachichotałam?

- To... mała uparła się, że zrobi dla ciebie jakiś prezent, żeby nie było ci smutno - ciocia stanęła obok mnie w oknie - Widzę, że zadziałało - uśmiechnęła się.

Kiwnęłam głową, cały czas obracając w dłoni kawałek papieru. Podążyła za moim wzrokiem i stała wpatrzona w czubki drzew kołysanych wiatrem.

- Za chwilę będzie kolacja - kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam, a Ela dotknęła lekko mojego ramienia i wyszła.

Stałam jeszcze chwilę przy oknie, a potem położyłam się na łóżku, zamknęłam oczy i pomyślałam o tym, co właśnie robiłam. Albo co zrobiła moja kuzynka. Zaśmiałam się. Szczerze się zaśmiałam - jeszcze wczoraj sądziłam, że długo nie będzie mnie stać na niewymuszony uśmiech. A za sprawą małej dziewczynki...

- Leniaaaa? - poniosłam się i zauważyłam uchylone na parę milimetrów drzwi - Mogę wejść? - szepnęła znowu Ola.

- Jasne - uśmiechnęłam się delikatnie i usiadłam.

Moja kuzynka wbiegła do pokoju i usiadła obok mnie. Uśmiechnęła się szeroko, a potem rozejrzała dookoła.

- Lenia?

- Hm?

- Nie wzięłaś żadnych ubrań?

- Wzięłam.

- To czemu nie masz ich w szafie?

- Bo... Nie miałam kiedy... - przyznałam zdziwiona.

Mała znowu rozciągnęła swoje usta w uśmiechu i podbiegła do mojej walizki. Otworzyła ją a potem zrobiła to samo z szafą.

- Chodź! Pomogę ci! - zawołała i zaczęła nosić ubrania i układać na półkach. Po drugim takim "kursie" zatrzymała się w połowie drogi i spojrzała na mnie z wyrzutem - Pomóż mi!

Podniosłam się z łóżka zdumiona do granic możliwości i sięgnęłam do walizki.

- Co wy robicie? - jak na komendę obie obróciłyśmy się w stronę drzwi. Elka patrzyła na nas z tym samym zdziwieniem co ja wcześniej - Oluś, miałaś...

"Oluś" podbiegła do mnie, złapała za rękę i pociągnęła do wyjścia.

- Chodź Lenia, idziemy na śniadanie, później posprzątamy, jedzenie stygnie, szybko, szybko!!!

Wywróciłam oczami z uśmiechem i pozwoliłam zaciągnąć się do jadalni, gdzie Robert już nakrywał do stołu.

Jedząc kolację, przyglądałam się po kolei trójce ludzi, którzy zgodzili się przyjąć mnie pod swój dach, choć prawie mnie nie znali. Uświadomiłam sobie, że oprócz nich nie ma nikogo, komu by na mnie zależało, kto by mi pomógł. Że to są jedyne osoby na świecie, jakie mi pozostały... Że mama... Dopiero wtedy dotarło do mnie, że z oczy płyną mi łzy.

- Lenia, czemu płaczesz? - spytała nagle Ola, a wujostwo przerwało rozmowę i utkwiło we mnie wzrok - Jest ci smutno? - zeszła z krzesła i wpakowała mi się na kolana, obejmując mnie małymi rączkami.

- Nie, słoneczko - powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie - Dziękuję - podniosłam wzrok na jej rodziców, a ciocia uśmiechnęła się ze łzami w oczach.

- Ale nie ma za co - kuzynka odsunęła się ode mnie na tyle, żeby mnie widzieć i otworzyła szeroko zdziwione oczy - Tutaj codziennie wieczorem jest śniadanie, nie wiedziałaś? Nie miałaś tam śniadania?

Parsknęłam śmiechem, a zaraz po mnie ciocia z wujkiem. Tylko moja kuzynka rozglądała się zdezorientowana.

- Czemu się śmiejesz? Nie byłaś tam wieczorem głodna?

Opanowałam się trochę i pogłaskałam ją po główce.

- Byłam, bardzo byłam - uśmiechnęłam się - Nawet nie wiesz jak - przytuliłam ją mocno.

- Dusisz! - krzyknęła i odepchnęła mnie. Zeskoczyła z moich kolan i wróciła na swoje miejsce - A teraz jedz, żebyś nie była głodna - poinstruowała mnie z surową miną, a ja posłusznie wykonałam jej polecenie, zasłaniając uśmiech dłonią.

Ta dziewczynka jest niesamowita.

Tajemnica LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz