Rozdział 18

2.9K 364 29
                                    

Moje opowiadanie jest już pełnoletnie!!! Trochę się wyjaśni...

Od 20 rozdziału będę wymagać aż dwóch (niedobra ałtorka, zła, złowieszcza, tak nie wolno xD) komentarzy, inaczej rozdziału nie będzie

Ale myślę, że to dla was nie problem ;)

Miłego czytania!

Kramarzówna


Dedykacja dla każdego ludzia, którego wymieniłam post wcześniej!


- Zdrajca... - usłyszałam jego mruknięcie, a zaraz potem oddalający się szelest ściółki - Lena, popatrz na mnie. Nic ci nie jest.

Podniosłam wzrok, jednak dalej nie mogłam zapanować nad trzęsącymi się rękami.

- Co... - odchrząknęłam i zaczęłam od nowa, głośniej - Co to do cholery miało być? Chciałeś nas zabić? I co to za głos?

Westchnął tylko ciężko i usiadł na przeciwko mnie. Zacisnęłam palce na trawie, w nadziei, że to pomoże. Chłopak wpatrywał się we mnie badawczo, jakby szukał sposobu, żeby to wyjaśnić.

- Słyszałaś legendę o Bieszczadach?

- Tę o Biesach i Czadach? - upewniłam się.

- Dokładnie - kiwnął głową - Pewnie pani Ela ci je opowiedziała, nie? Tak więc, jest nieco naciągana... No dobra, bardzo naciągana. Ale jest też druga, już mniej.

- Tajemnica lasu - mruknęłam, a chłopak zrobił wielkie oczy.

- Co mówiłaś?

- Tajemnica lasu - powiedziałam trochę głośniej.

- Skąd o niej wiesz?

- Ela.

- A. Dobra. Jest nią Nadia, jak się już pewnie domyślasz - podniosłam gwałtownie głowę i wpatrywałam się w niego ze zdumieniem - A może i się nie domyślałaś... - westchnął.

- Ten niedźwiedź... Nadia... Jest wysłannikiem diabłów? - spytałam z niedowierzaniem.

Sekta. Mówiłam. I to jakaś porypana, bo z gadającymi zwierzętami.

- Co? Nie, nie - uśmiechnął się, jakby rozbawiła go taka możliwość - Mówiłem już, że to wszystko jest serio nieźle ubarwione i zmienione w legendę.

- Nie dziwię się - mruknęłam - Czekam na wyjaśnienia. Skąd ta gwiazda? Co to znaczy? Jakieś plusy, minusy posiadania tego? I co to z tym wspólnego to bydlę? I o co tu do cholery tak naprawdę chodzi? - dalej trudno mi było w to wszystko uwierzyć.

Zastanowił się.

- Trochę dużo tych pytań. Nie, żebym się dziwił - dodał, widząc mój wzrok - Może wyjaśnię ci po drodze? Albo wyjaśni ci Robert. Bo twoja ciotka naprawdę mnie zabije, jak cię tam szybko nie zaprowadzę. Ale same plusy i minusy, bo reszta to długa i skomplikowana historia i nie wiem jak to sensownie wyjaśnić.

- Co ma do tego Robert? Zresztą... Spytam się go w domu. Myślę, że zabiłaby cię, jakby się dowiedziała, że zafundowałeś mi spotkanie z największym niedźwiedziem jakiego w życiu widziałam. W zoo takich nie mieli - przyznałam się i podniosłam. Z zadowoleniem zauważyłam, że ręce przestały mi się trząść.

- Nie możesz! - krzyknął i zerwał się na równe nogi - Nie możesz nikomu powiedzieć o Nadii.

- Bo co? - spytałam zaczepnie.

- Bo ją przeniosą wyżej w góry, a nie możemy do tego dopuścić! Potem się dowiesz dlaczego, za dużo tłumaczenia na teraz. Chodź już - powiedział i ruszył przez siebie, a ja po raz kolejny zastanowiłam się, jakim cudem on wie, gdzie iść. Przecież wszystko wokół wygląda tak samo.

- No dobra. Miałeś wymienić plusy i minusy.

- Racja. Tak więc minusów raczej nie ma, a przynajmniej ja żadnych nie zauważam. Plusów jest sporo. Moim zdaniem, sama przyjaźń z dzikim niedźwiedziem to już coś - uśmiechnął się - W ciągu paru dni powinny polepszyć ci się zmysły. Niedużo, nie będziesz w stanie poznawać ludzi po zapachu czy coś, ale... hm... dla przykładu przechodząc koło piekarni szybciej poczujesz zapach bułek niż inni. Tak samo usłyszysz nadjeżdżające auto o chwilę szybciej. Co tam jeszcze... Nie widzisz w ciemności, choć przydałoby się. Zapobiegło by to wielu siniakom na kości piszczelowej - uśmiechnął się lekko - Na prawdę, to nic strasznego. I nie musisz bać się Nadii.

- Okej, okej, zrozumiałam - westchnęłam. Podejść bez strachu do ogromnego zwierzęcia? Łatwe to nie będzie...

- Jeszcze jedna rzecz - zaznaczył - Dostajesz jakąś nadnaturalną zdolność. Nie wiem czemu. I uprzedzając twoje pytanie, nie, nie wiem jaką.

Zmarszczyłam brwi.

- Coś typu X-MEN?

Zaśmiał się głośno.

- Nie, nie aż tak. Coś mniej... Efektywnego.

- Jaka jest twoja? - chciałam wiedzieć.

- Em... Nie mam pojęcia po co mi to miałoby być, ale... - zastanowił się - Mogę usypiać. Trudno to wyjaśnić. Wystarczy, że się mocno skupię i już - uśmiechnął się - Leżysz i śpisz głęboko jak małe dziecko.

- Dalej nie mogę w to uwierzyć - pokręciłam głową - To jest... mocno pokręcone. Naprawdę. No bo... - zaczęłam, ale urwałam, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów.


- Lena! Nic ci nie jest? Co ci się stało w czoło? Bardzo boli? Może lepiej pojechać z tym do lekarza?

- Ela, spokojnie, po prostu przywaliłam w gałąź, wszystko w porządku, to tylko siniak - próbowałam uspokoić ciocię, jednak ta skakała wokół mnie i co chwila upewniała się, czy na pewno siniak to jedyny uraz.

Chwilę wcześniej odesłała Eryka do domu, bo dzwonili jego rodzice i pytali się, gdzie jest. Kobieta wysłała mnie do pokoju, przyniosła mi herbatę z cytryną, obłożyła poduszkami i nie dopuszczała do mnie Oli, mówiąc, że potrzebuję spokoju. Robert musiał gdzieś pilnie wyjechać, jakieś pół godziny przed tym, jak weszliśmy do domu.

- Przepraszam, Lena - zaczęła po raz kolejny, jednak złapałam ją za dłoń i popatrzyłam w oczy.

- Powtarzam po raz ostatni. Kompletnie nie masz za co. Sama tam polazłam, sama się zgubiłam, a to wszystko dlatego, że odeszłam za daleko, nie znając drogi. I naprawdę nic a nic mi nie jest, tylko czoło trochę boli, w sumie nic dziwnego. I ani waż się znowu przepraszać. To raczej ja powinnam, że wyszłam bez waszego pozwolenia.

- Kochanie, przecież to nie jest twoja klatka - uśmiechnęła się i usiadła obok mnie na łóżku - Możesz robić co chcesz, oczywiście w granicach rozsądku - zastrzegła - Ale jedno nie podlega dyskusji, cały dzień leżysz i odpoczywasz, mogę ci pożyczyć książkę albo znaleźć jakieś inne zajęcie, ale zostajesz w pokoju.

- Niech ci będzie - uśmiechnęłam się - To jakie masz te książki?

Tajemnica LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz