Rozdział 23

2.2K 311 29
                                    

WAŻNE

Mam dwie wiadomości

Dobrą i złą

Dobra - w końcu się dowiecie co potrafi Lena ^^

Zła (nie zabijcie) - wracam do cotygodniowego wklejania rozdziałów, bo już nie nadążam :(

Choroba nie odpuszcza i naprawdę nie mam siły skupić się na tyle, żeby napisać choć trzy zdania

Każdy kto miał kiedyś infekcję, zapalenie czy inne cholerstwo ucha może zrozumie

Miłego czytania i zdrowia bo tu zwariować można -.-

Kramarzówna




Widok Eryka w kuchni - bezcenny.

Stał na środku pomieszczenia i drapiąc się po karku, rozglądał dookoła.

- Robimy placuszka! - piszczała Ola, biegając wokół niego jak mała satelita.

- Em... - chłopak wyraźnie nie wiedział od czego zacząć. Przeniósł wzrok na mnie - Pomocy - powiedział bezgłośnie.

Uśmiechnęłam się tryumfalnie i wzięłam moją kuzynkę na ręce.

- Chodź maleńka, dziewczyny są lepsze w gotowaniu, co nie? - wystawiłam koledze język, a Ola zrobiła to samo - A z czym robimy to ciasto?

Dziewczynka zeszła na ziemię i po krótkim namyśle wskazała ręką na banany.

Wzięliśmy się do pracy. Mała tępym nożem kroiła owoce, Eryk mieszał galaretki, a ja robiłam resztę.

Przepis był prosty i po pół godzinie włożyliśmy tortownicę do lodówki, żeby jej zawartość szybciej stężała.

Ola chwilę potem zasnęła, choć zastanawiałam się ile było w tym wkładu Eryka, a ile rzeczywistego zmęczenia. Siedzieliśmy w moim pokoju na dywanie, a chłopak bawił się składanym scyzorykiem, który wyciągnął z kieszeni.

- Pamiętasz jak ci mówiłem o naszych zdolnościach? - spytał.

- No tak, ty możesz usypiać, a ja... coś.

- A jeśli bym ci powiedział, że już wiadomo czym jest to "coś"? - uśmiechnął się, a ja otworzyłam szeroko oczy - No, Lena, pomyśl.

- Co? - prawie krzyknęłam, ale zgodnie z prośbą chłopaka spróbowałam uruchomić szare komórki. Po chwili jednak westchnęłam zmęczona - Nie wiem. Jestem padnięta. Powiedz po prostu!

Po raz kolejny otworzył scyzoryk i nim zdążyłam zareagować, skaleczył się w palec.

- Zwariowałeś? Co ci odbiło? - krzyknęłam i wyrwałam mu narzędzie, a potem rzuciłam w bok. Złapałam go za rękę i podniosłam z podłogi moją bluzę, żeby delikatnie pozbyć się krwi z rany. Eryk przyglądał mi się ze spokojem, a na jego ustach majaczył uśmiech.

Moment... tu powinna być rana. A nie było nic. Jak na ręce Oli. Nieświadomie puściłam rękę chłopaka. Jak?

- Już pojmujesz?

Tak, pojmowałam. To było tak proste, że aż śmieszne.

- Moja zdolność to.. uleczanie? - spytałam dalej nie do końca pewna. To było dziwne uczucie. Wiedzieć, że coś się potrafi, a zarazem nie mieć pojęcia jakim cudem się to robi ani jak to działa.

No i jakim w ogóle cudem to możliwe.

Chłopak przytaknął.

- Tak. Widocznie przez dotyk.

Potarłam oczy. Byłam wyczerpana nawałem zdarzeń, mimo, że przespałam prawie cały dzień. Zerknęłam za okno, gdzie słońce znikało już za drzewami. Eryk podążył za moim wzrokiem i podniósł się do góry.

- Wracam do domu. Dasz sobie radę? - kiwnęłam głową, a on westchnął ciężko i podszedł do mnie. Przytulił mnie delikatnie, a ja rozpłakałam się na dobre i schowałam głowę w jego ramieniu - Rozumiem - szepnął - Robert był dla mnie jak brat, jak rodzina, bliższy niż mój ojciec, którego najlepszym sposobem na wychowanie dziecka jest krzyk - wyznał - Od kiedy Robert nauczył mnie postawiać na swoim, jest gorzej, ale za to ja mniej się tym przejmowałem. Ja... chcę tylko, żebyś wiedziała, jak niezwykłym człowiekiem był. Kiedy będzie już po wszystkim, opowiem ci o nim parę historii, co?

Kiwnęłam głową i szepnęłam cicho:

- Ja chcę spać... Proszę...

Objął mnie mocniej i zaczął coś nucić, tak niemiłosiernie fałszując, że wywołał tym lekki uśmiech na mojej twarzy. Po chwili poczułam, jak wszystkie moje mięśnie przestają pracować i upadłabym, gdyby Eryk mnie nie przytrzymał. Ostatnią moją myślą, zanim przed moimi oczami przeleciały mi ciemne plamki, było to, że jakoś sobie poradzimy.

Tajemnica LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz