IX

2K 281 115
                                    

Przepychałem się pomiędzy uczniami, szukając wzrokiem Dippera. Wolałem go mieć na widoku na wypadek gdyby coś mu się stało. Te rany na jego plecach nie były zadane przez człowieka. Musiałem, chciałem  dowiedzieć się więcej. Ludzie i demony przechodzili, popychając mnie i patrząc nieufnie. Czuli, że jestem inny.

- Uważaj. - Syknął jakiś rudowłosy chłopak. Był wysoki i dobrze zbudowany, przez koszulkę widać było zarys jego mięśni. Westchnąłem.

- Sorry - mruknąłem i już miałem iść dalej, kiedy zaśmiał się i przytulił mnie.

- Nic się nie stało. Dobrze cię widzieć, Bill. Już myślałem, że na serio zginąłeś.

- Nie dam się załatwić. - Zaśmiałem się i wydostałem się z jego uścisku. Rudy walnął mnie przyjacielsko w ramię. A ja zastanawiałem się:

Kim on właściwie był?

***

- DAŁEŚ SIĘ PRZYTULIĆ JAKIEMUŚ OBCEMU FACETOWI?!

Gdyby śmierć miała imię, brzmiałoby ono Dipper. Chłopak stał przede mną i widziałem, że ledwo co powstrzymuje się od uderzenia mnie. Wyglądał przerażająco, gdy tak ciskał gromy z oczu. Naprawdę chciałem się dowiedzieć o co mu chodziło, ale skutecznie blokował swój umysł.

- Ale o co chodzi tak w ogóle? - spytałem niechętnie. Zamrugał dwa razy i odetchnął głęboko, a potem oparł się o ścianę. Wyglądał w tamtym momencie naprawdę bezsilnie i aż miałem ochotę go przytulić. Do czasu aż z liter utworzył zdania, które wypłynęły z jego ust.

- Ty naprawdę jesteś debilem czy tylko udajesz?! Podobno demony są mądre, a ty zachowujesz się jak...

- Jak kto? - spytałem, stając przed nim. Lekcje już się skończyły i tylko my wykłócaliśmy się za budynkiem. Dipper uznał, że za szkołą lepiej będzie mu się rozmawiać.

- Jak dziecko!

- A co jest złego w dzieciach?

Zaskoczyłem go tym pytaniem. Zagryzł wargi i odwrócił wzrok. Westchnąłem i postawiłem na szczerość.

- Sosenko, słuchaj... Przez kilka stuleci mnie tu nie było. Nie możesz oczekiwać, że... Po prostu to jest głupie. Demony i ludzie jako przyjaciele. To niemożliwe.

- Niemożliwe? A może to ty jesteś głupi?

- Skończ z tym obrażaniem. To robi się nudne. I wytłumacz mi dlaczego tak wkurzasz się o to przytulenie.

- Nie zrozumiesz. - Pokręcił głową i próbował mnie wyminąć, ale położyłem dłoń na murze zagradzając mu jedyną drogę ucieczki. Przełknął ślinę.

- Puść mnie.

- Nie, póki nie dowiem się o co ci chodzi.

- Proszę, puść. - Zaczął się jakoś mocno pocić i czerwienieć.

- Ej, co ci jest?

- Nic...

- Żartujesz sobie? Coś czuje, że jak zbliżę się trochę za bardzo to wybuchniesz...

Zdałem sobie sprawę z tego, co się z nim dzieje. Postanowiłem trochę podkręcić temperaturę.

- Zachowujesz się jak dziewczyna... - położyłem dłoń na jego karku i wolno przesunąłem, muskając dłońmi jego napiętą skórę. Wstrzymał oddech.

- Nie jestem dziewczyną. - Powiedział nienaturalnie wysokim głosem. Uśmiechnąłem się.

- Nie, oczywiście... Ale i tak tego chcesz.

Chwyciłem jego podbródek i pocałowałem. W zasadzie tylko położyłem swoje usta na jego. Zawsze mógł mnie odepchnąć. Ale nie zrobił tego. Ba, to mało powiedziane.

On praktycznie zmusił mnie do pogłębienia pocałunku. Nagle jednak przerwał go i cofnął się.

- Co ja robię... Przecież ja cię nawet nie lubię.

- Widać lubisz bardziej niż myślisz.

- Nie... To nie jest normalne!

- Wiesz... W sumie to najbardziej normalna rzecz, jaka mnie tu spotkała. A teraz zamknij się, chce dokończyć.

I pochyliłem się, łącząc nasze usta. Chłopak początkowo się opierał, ale w końcu pozwolił mi na to. A ja po raz pierwszy pomyślałem, że może moja sytuacja nie jest taka zła.

- Mój demon... - szepnął i nieśmiało się do mnie uśmiechnął. - Chyba oszalałem. Ale na bezrybiu i rak ryba.

- Byłem już w wielu związkach. Jeden więcej mi nie zaszkodzi.

- Dobra. I tak pewnie niedługo mi się odmieni.

- Pewnie tak.

- Ale póki jeszcze chcę... - chwycił mnie za koszulkę i przyciągnął do siebie. Jego oddech był miętowy i ten szczegół mnie zainteresował.  Widać żuł gumę przed rozmową ze mną.

Czy spodziewał się pocałunku?

A może o nim wiedział?

Prove It /billdip/Where stories live. Discover now