VI

2.3K 261 111
                                    

Przeżuwałem kanapkę z serem, która smakowała jak trociny i gapiłem się na Dippera. Chłopak z uśmiechem wpierniczał płatki cynamonowe. Z wielkim, irytującym uśmiechem.

- Sosenko! - w końcu nie wytrzymałem. - Skończ!

- Co mam skończyć?

- Szczerzysz się jak wariat. Ja nie mówię, że nie jestem niesamowity i cudowny... Bo jestem - przyznałem skromnie. - Ale no...

- Wiem. Ale przyzwyczaisz się, przyjacielu.

Aż udławiłem się skórką.

- Przyjacielu?!

- Tak. Demony to nasi przyjaciele. Po prostu zapomniały, jak się kocha. Ale my, dzielni ludzie, im o tym przypomnimy.

- Zaraz rzygnę tęczą... - jęknąłem. - Wykułeś to na pamięć czy jak?

- Aha - Dipper pokiwał głową. - A teraz chodź. Spóźnimy się na zajęcia.

- Już nie mogę się doczekać... - mruknąłem cierpko.

                        ***
- Dobrze. Pierwsza jest godzina wychowawcza. - powiedział Dipper, kiedy stanęliśmy przed nowoczesnym, betonowym budynkiem. Przypominał on jakiś szpital. Westchnąłem i przeskakując po kilka stopni wszedłem pierwszy do budynku. Dostępne były też ruchome schody, ale kolejka do nich była dość długa.

- Chodź, Di... - nie dokończyłem, bo chłopak zamachał do mnie z końca kolejki.

- Idź pod salę 406D, Bill! Zaraz przyjdę! - zawołał i przesunął się do przodu o jeden krok.

- Ty chyba sobie jaja robisz! - odkrzyknąłem i kopniakiem otworzyłem drzwi wejściowe. Przeszedłem obok oniemiałych sekretarek, które popijały leniwie kawę na fotelach. Otworzyłem kolejne drzwi i przechodząc przez biało - niebieski korytarz doszedłem do końca, a potem wsiadłem do windy po lewej stronie. Kiedy w końcu dotarłem na samą górę i rozglądałem się w poszukiwaniu sali, zatrzymała mnie niska sprzątaczka z czarnymi włosami.

- Której sali szukasz?

- 406D.

- Oj, kochaniutki. To nie tu. Musisz zjechać na sam dół, ta sala jest dwa piętra nad sekretariatem.

- Co? Ale... Ale... - zamrugałem, a pani sprzątaczka uśmiechnęła się złośliwie.

- Oj, ja wiem. Ty ten nowy jesteś pewnie. Dipper cię zgłaszał. Demon umysłu, ta? Cóż... - poklepała mnie po ramieniu. - Chodź ze mną, synu. Znerwicowany się wydajesz. Zaparzę ci melisy.

- Ja... Muszę iść na lekcje. Do widzenia. - odwróciłem się na pięcie i uciekłem do windy. Jeszcze mnie nie popierniczyło, żeby pić meliskę z jakąś starą jędzą!
- Okej, Cipher - szeptałem do siebie, gdy drzwi windy zamknęły się i zjeżdzałem na dół. - Tylko spokojnie. Każdy może się pomylić. To nie ma nic wspólnego z głosami, które słyszysz. Tylko ci się wydawało. Znowu będzie po staremu... Tylko musisz zacząć myśleć - zamknąłem oczy.

Dalej się oszukujesz? Jesteś przestarzałym modelem.

Nie. Wcale nie. Dalej mogę odzyskać potęgę.

Niby jak?

Znajdę sposób.

Ja mam dla ciebie lepszą propozycję... Zrób sobie zastrzyk. Odleć.

Nie ma opcji. Nie zamierzam zostać bezmózgą amebą.

Sam tego chciałeś.

Poczułem szarpnięcie i winda stanęła. Po prostu świetnie.

                       ***
Dipper po raz kolejny spojrzał na zegarek. Dochodziła 9:00, wszyscy już siedzieli w klasie. Wychowawca lada chwila miał przyjść, a Billa jak nie było, tak nie było. Po pewnym czasie chłopak zaczął się martwić. Co prawda znał humory demona, ale wątpił, czy blondyn mógł zrobić coś w swoim obecnym stanie. Tak szczerze to bawił go stan wroga; niby wciąż się opierał, ale gołym okiem widać było, że Bill się pogubił w otaczającym go świecie. Dipper idealnie wyczuwał jego emocje i cieszył się z tego, że tym razem to on był tym wiedzącym więcej.

Ale mimo tego martwił się. Dlaczego? Może chodziło o więź, która połączyła ich gdy uścisnął dłoń? A może o coś jeszcze?

W końcu Dipper wyszedł z klasy. Z każdym krokiem przyspieszał, a naszyjnik z żółtym trójkątem zaczął mocno pulsować.

Chłopak teraz był już pewien. Jego demon miał kłopoty.

***
Hej
Jestem chora
Ale i tak pisze rozdziały
Bo jestem chora
I nie mam nic
Innego do roboty

Więc endżoj itp.

Koniec wiersza.

Pa

Prove It /billdip/Where stories live. Discover now