| 1.21.

1.7K 193 41
                                    

Po powrocie z pogrzebu Peter bez słowa zatrzaskuje się w swoim pokoju. Opada bezwładnie na brzeg łóżka, nawet nie ściągając z siebie garnituru i chowa twarz w dłoniach.

Przed oczami wciąż ma widok zrozpaczonego Harry'ego. W trakcie całej ceremonii nie spojrzał na niego choćby przez jeden, krótki moment. Zachowywał się tak, jakby Petera Parkera nigdy w jego życiu nie było. Stojąc pod parasolem – od samego rana bowiem bezustannie pada deszcz – obserwował załzawionym spojrzeniem zamkniętą trumnę, w której spoczywa martwe ciało Aurory. I jeśli Petera można nazwać cieniem, to sam Harry przypominał cień cienia; z energicznego chłopaka nie pozostało praktycznie nic. Nawet jego błyszczące, niebieskie oczy, stały się wodniste, nieobecne, bez życia.

Na życzenie ojca trumna nie została otwarta dla nikogo poza nim i jego synem. Sam Norman Osborn w trakcie pogrzebu sprawiał wrażenie jednocześnie spokojnego i przygnębionego, czego Peter nie potrafi logicznie wyjaśnić. Jak bowiem można stać i patrzeć, beznamiętnie i bez łez, na wykopany na sześć stóp dół, w którym chowają martwe ciało twojego dziecka?

Jednak nie to jest najgorsze.

Najgorsze jest to, że Parker nie potrafi przestać się obwiniać. Gdyby szybciej złapał zbroję Goblina, gdyby nie dopuścił do upadku, gdyby szybciej się zorientował... Rory nadal by żyła, była wśród nich, śmiała się i płakała razem z nimi. Świat nie miał prawa jej zabrać, niezależnie od tego, czy była zła, dobra, bez względu na to, czy kogoś zabiła, czy nie.

Świat po prostu nie miał pieprzonego prawa odbierać jej życia.

Peter mocniej zaciska wargi, nawet nie powstrzymując łez spływających po policzkach. Cholera, najpierw rodzice, potem wujek Ben, teraz Aurora – ile jeszcze osób ma stracić? I dlaczego... Co takiego, kurwa, zrobił, żeby zasłużyć sobie na taką ilość cierpienia?

Instynktownie sięga po telefon, gdy ten zaczyna wibrować na brzegu biurka. Przez załzawione spojrzenie dostrzega, że jest to wiadomość od Mary Jane. Nawet jej nie otwiera, nie ma ochoty na czytanie słów pełnych współczucia ze strony Watson, bo to nie jest wcale to, czego potrzebuje. Usuwa więc smsa, dostrzegając na odblokowanym ekranie informację o nagranej na automatycznej sekretarce wiadomości. Peter szybko, trochę nieświadomie, włącza nagranie.

Pierwsze trzy, cztery sekundy są niczym brutalny kopniak w twarz, jakby świat był zdania, że Peter Parker jeszcze za mało cierpi.

Hej, tutaj Rory... Chciałam się spotkać i powiedzieć ci, że... cię przepraszam, ale nie udało mi się cię znaleźć w szkole. Spotkamy się potem? Oczywiście, jeśli masz ochotę...

Mija kilka chwil, podczas których chłopak zastyga w bezruchu, po czym gwałtownie wyłącza nagranie. Nie ma już więcej siły na to, aby wysłuchać wiadomość do końca. Za mocno boli go jej brzmiący w całym pomieszczeniu głos, a najbardziej w jego głowie. Jeszcze bardziej dręczy go jednak fakt, że gdyby nie te głupie wyrzutnie, które notabene roztrzaskał po tej pamiętnej nocy, odebrałby ten cholerny telefon i poszedłby z nią na to cholerne spotkanie i kto wie... Może uniknęliby takiego końca?

Cholera. Dlaczego nie można wyłączyć uczuć? Tak jak pralkę, światło czy komputer?

Nic jednak nie zjada go od środka, wprost pożera, tak mocno, jak myśl o tym, jakim cudem to wszystko się stało. Dlaczego, do cholery, Aurora od razu nie poznała go podczas ich ostatniego spotkania? Co ją do tego zmotywowało, co ją popchnęło i skąd, u licha, miała ten przeklęty kostium?

Parker ma tyle pytań, a praktycznie na żadne z nich nie potrafi znaleźć odpowiedzi.

***

little lion man ∆ spider-manWhere stories live. Discover now