| 1.1.

7.2K 417 81
                                    

Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność.

Tak przynajmniej miał w zwyczaju mawiać wujek Ben, kiedy to wieczorami zasiadali w dwójkę przed telewizorem, a Daily Bugle Communications transmitowało bohaterskie wyczyny wspaniałych dzieci Ameryki, wraz z ich Kapitanem na czele. Były to też ostatnie słowa, które wypowiedział do swojego bratanka; niezwykle gorzkie i cierpkie w tamtym momencie zmieniły całkowicie światopogląd Petera.

Jak każdy normalny nastolatek znajdujący się na jego miejscu, na początku bawił się swoimi mocami.

Kiedy inni dopiero zaczynali pić sok pomarańczowy na śniadanie, Peter wymykał się z domu i przemykał niezauważony po całym Queens, wygłupiając się i bawiąc swoim nadludzkim refleksem czy umiejętnością chodzenia po ścianach, oczywiście pozostając na tyle rozważnym, aby nie dać się zauważyć. Potem, całkowicie przez przypadek, pojawił się pomysł wykorzystania nowych talentów w bardziej dochodowy sposób. W końcu nie musiałby czuć się gorszym przy dwójce swoich najlepszych przyjaciół, którzy może nigdy nie sprawili, że chociaż na chwilę pomyślał o sobie jak o tym biedniejszym, ale zawsze fajnie jest mieć w portfelu trochę więcej kasy, jednocześnie nie wyciągając jej od cioci May.

Więc Peter sprawił sobie kostium, nie byle jaki, ale nawiązujący do pseudonimu, jaki sobie nadał i zaczął pojawiać się gdzieś w okolicach Hell's Kitchen, startując w walkach za pieniądze. Oczywiście nie mógł przyjść do tego samego baru drugi raz, więc po prostu co weekend odwiedzał inne miejsca. Nawet nie drgnęło mu serce, gdy widział, jak jeden z klientów klubu zaatakował jego właściciela (może dlatego, że poprzedniego wieczoru ten nie wypłacił mu całej należytej nagrody) i uciekł z jego pieniędzmi.

Drgnęło mu je, a raczej połamało się na miliony małych odłamków dopiero, gdy zobaczył, jak ten sam mężczyzna morduje jego wujka kilka metrów przed budynkiem, w którym mieszka. Wuj Ben oddał mu wszystko, co miał; portfel, zegarek, telefon, ale to i tak nie uchroniło go od śmierci. Peter, klęcząc nad zakrwawionym ciałem swojego ukochanego wuja, nareszcie zrozumiał sens słów, tak często przez niego powtarzanych.

Tego wieczoru Peter Benjamin Parker obiecał sobie walczyć z przestępczością i pomagać ludziom.

Dziś zaś mija piąty miesiąc, od kiedy pod pseudonimem Spider-Man dba o bezpieczeństwo Queens, jednocześnie starając się, aby nikt nie odkrył jego prawdziwej tożsamości.

Tak, gdyby ciocia May dowiedziała się, co Peter wyczynia w wolnym czasie, zabiłaby go, a potem wskrzesiła i zabiła jeszcze raz.

– Chyba kupię ci na urodziny nowy zegarek, żebyś przestał się spóźniać – stwierdza Harry, ciągnąc zamyślonego Petera za rękaw. Drzwi z tabliczką Język angielski na szczęście nadal są otwarte.

– Od razu całą fabrykę – odpowiada prędko Parker, wywracając oczami.

– Wiesz, że to wcale nie jest głupi pomysł? – mruczy chłopak, wprost wpychając przyjaciela do klasy. W środku na szczęście nie ma jeszcze nauczyciela, więc można powiedzieć, że Peterowi znów się upiekło.

Kiedy Parker odkłada swój podręcznik, bardziej przypominający encyklopedię, aniżeli książkę, w gabinecie pojawia się pan Wellick, starszy, niski i trochę krępy mężczyzna. W klasie słychać ciche pomruki, ale nauczyciel zdaje się tego nie słyszeć. Siada za biurkiem, poprawiając okulary spoczywające na nosie, a potem otwiera dziennik i zaczyna odczytywać monotonnym głosem nazwiska uczniów. Peter podpiera się na dłoniach, ze wzrokiem utkwionym w plecach przyjaciela.

Jasnowłosy chłopak podrywa się na dźwięk słowa Osborn!, podnosząc wysoko rękę, a potem szybko przeczesuje palcami swoją idealnie ułożoną fryzurę.

little lion man ∆ spider-manWhere stories live. Discover now