O prawdziwej tożsamości Spider-Mana jak na razie wie tylko Anthony Stark i Harry Osborn. Kolejna i jednocześnie ostatnia na liście jest Aurora, której Peter też musi to powiedzieć, a może nie tyle, ile musi, co chce, bo prędzej czy później Harry i tak się wygada. Parker pragnie, aby Rory dowiedziała się o tym wszystkim bezpośrednio od niego, w taki sposób, na jaki zasługuje. Nie przez przypadek, nie od brata czy jeszcze w jakiś inny sposób. Ma usłyszeć tę prawdę tylko i wyłącznie od niego. Dlatego też przymierza się do tego przez kilka kolejnych dni, próbując znaleźć się z nią sam na sam, ale za każdym razem ktoś im przeszkadza – Harry, Flash, nauczyciele, Abigail...
Czwartkowe popołudnie wydaje się więc wręcz idealne, aby w końcu z nią porozmawiać. Aurora ciągnie go do siebie na obiad i wspólne odrabianie trygonometrii. Harry jest na dodatkowych zajęciach z chemii, więc w domu nie ma nikogo, kto mógłby im przeszkodzić. Abigail widzi się z Rory dopiero wieczorem, a Norman Osborn jak zwykle siedzi w Oscorp. Łapią więc najbliższy pociąg, w ostatniej chwili ładując się do środka wagonu. Trzymając się blisko siebie, przemierzają kolejne ulice, aż w końcu po ponad dwudziestu minutach w ścisku, wysiadają na przedostatniej stacji.
Kilkadziesiąt metrów później znajdują się już pod rezydencją Osbornów.
– Niewiarygodne, że tutaj jednak może być cicho i spokojnie – mówi Rory z przekąsem, wchodząc do środka.
Peter rusza w stronę kuchni, zaraz za blondynką. Po drodze odkłada plecak na podłogę.
– Hej – pyta, siadając przy wysokim, marmurowym blacie – co się dzieje?
Aurora wyciąga z lodówki kilka jajek, opakowanie sera, szynki i dwa pomidory.
– Jajecznicę? – Chłopak przytakuje cicho. – Nie wiem, Pete. Ojciec zrobił się dziwny od tej afery z Goblinem... Pozwalniał połowę firmy, ciągle kłóci się z zarządem, chodzi zestresowany po domu, wciąż czegoś szuka, nie może spać. Ostatnio nawet zaczął pić, a przecież nigdy wcześniej tego nie robił. Alkohol w tym domu był zawsze dla gości...
– Może jakieś słabe notowania na giełdzie są czy coś – odpowiada Parker, zabierając się za krojenie sera. – Nie znam się na tym, ale wiem, że ludzie wtedy nieźle wariują...
– Nie wydaje mi się – przerywa mu Rory, wbijając kilka jajek na patelnię. – Może to głupie, co teraz powiem, ale myślę, że Oscorp jest w jakiś sposób powiązany z Green Goblinem – dodaje ściszonym głosem.
Na dźwięk tych słów nóż wypada Parkerowi z ręki, jednak uprzednio ostrze nieznacznie rozcina wnętrze jego dłoni. Może i jest z tym faktem oswojony – że za Goblinem stoi Oscorp, niekoniecznie jej ojciec, ale na pewno ktoś z firmy – lecz wciąż szokiem dla niego jest usłyszeć taki zarzut z ust Aurory. W sumie nie ma podstaw, aby tak myśleć, jednocześnie nawet nie wiedząc, jak bliska jest prawdy.
Blondynka wprost podskakuje, gdy metal uderza o marmurowe kafelki. Szybkim ruchem odsuwa patelnię na nieaktywną część płyty indukcyjnej, aby w następnej chwili znaleźć się obok przyjaciela.
– Kurczę, Pete, przepraszam – mamrocze słabo, podając mu kawałek ręcznika kuchennego. – Mówiłam, że to głupie...
– Spokojnie – odpowiada chłopak, zaciskając miękki materiał wokół dłoni. – Nic mi się nie stało, popatrz, żyję – dodaje szybko, posyłając jej szeroki uśmiech.
– Na całe szczęście – rzuca z wyraźną ulgą w głosie.
– Ostatnio mówiłaś coś innego – śmieje się Peter, przywołując w pamięci dzień, wcale nie taki odległy, kiedy ze względu na obowiązki Spider-Mana, nie mógł iść z nią do kina.
YOU ARE READING
little lion man ∆ spider-man
Fanfiction« superhero /ˈsuː.pəˌhɪə.rəʊ/ - someone who has done something very brave to help someone else » Bycie superbohaterem jest męczące, a bycie superbohaterem i nastolatkiem jednocześnie jest już cholernie wycieńczające. Peter Parker coś o tym wie...