Rozdział 8:"Cassie? Słyszysz mnie?"

165 23 10
                                    

W tym samym czasie...

Stiles stał nad ciałem Cassie z trudem powstrzymując łzy wciskające się mu do oczu. Najgorsze było to, że nie wiedział co się stało. Nawet się nie pożegnał. Odszedł zostawiając ją wtedy na korytarzu ze łzami w oczach. Tak, widział to, ale nie chciał podejść, bo pogorszył by tylko tą napiętą sytuacje. Naprawdę bardzo chciał jej wszystko wyjaśnić. To nie była jego wina. Jego ojcu było bardzo trudno po śmierci mamy. Postanowił zostawić wszystko za sobą i zamieszkać w nowym miejscu, dostać pracę po prostu zapomnieć o wszystkim co miało związek ze śmiercią żony.

Cassandra nie znała jego mamy zbyt dobrze. Kobieta jako pracoholiczka jeździła w delegacje zostawiając małego syna pod opieką ojca. Mężczyzna i tak kochał ją ponad wszystko i byłby gotowy skoczyć za nią w ogień. Mimo to Cassie przyszła na pogrzeb, ale nawet nie płakała, bo nie była z nią tak związana jak Stiles. Zawsze wystarczał jej tylko kochający tata. Stała wtedy obok chłopca, który ledwo co utrzymywał się na nogach. Dziewczynka przytuliła go wtedy, a on zaczął szlochać. Wtuliła się w jego koszulkę, a on schował twarz w jej włosach. Była z nim w każdym trudnym momencie z jego dzieciństwa, a potem wyjechał i znalazł Scotta. Stali się jak bracia i spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Jednak Stiles nie zapomniał o przyjaciółce z dzieciństwa. Tęsknił za inią, ale nie mógł nic zrobić. Powtarzał sobie, że jeśli zdobędzie prawko pojedzie do niej i ją zobaczy. Nie zrobił tego, im więcej czasu mijało tym bardziej jego postanowienie słabło. 

W końcu zobaczył ją pierwszego dnia szkoły. Jego serce omal nie stanęło kiedy dostrzegł ją pod gabinetem weterynaryjnym Deatona. Miał szansę wszystko naprawić, zmienić. Poznać ją od nowa i nie opuścić już nigdy więcej. Niestety ta myśl przeminęła tak szybko jak się pojawiła.

Uklęknął przy dziewczynie i popatrzył na jej zakrwawioną koszulkę i nogi. Położył sobie jej głowę na swoich kolanach, a jasne blond włosy opadły na jego jeansy. Lazurowe oczy były zamknięte. Powoli robiła się chłodna. Nie mógł znieść myśli, że już nigdy nie zobaczy jej stojącej obok. Łzy zbierały się pod jego powiekami, a warga zaczęła lekko drgać. Przejechał palcemi po jej bladym policzku, a potem ucałował w czoło. 

- Stiles? Znałeś ją?-Scott położył przyjacielowi rękę na ramieniu. Przyjaciel nic o niej nie wiedział, bo Stiles nie chciał o tym rozmawiać.

Chłopak miał gule w gardle, przez którą nie mógł wydobyć z siebie słowa, więc tylko kiwnął głową.

- Scott zabierzmy ją do Deatona. Może powie nam co się stało.- zaproponowała Lydia. Uklękła obok i zaczęła sprawdzać puls mimo, że i tak dziewczyna nie żyła.

- O mój Boże...to niemożliwe. Przecież ja ją widziałam martwą! Stiles zobacz! - Lydia wzięła dłoń chłopaka i przyłożyła do ręki blondynki.

To puls...Ona...żyje...

- Szybko do Deatona. - ponagliła Lydia, a Scott pomógł jej się podnieść z zimnej ziemi.

Stiles schylił się i włożył jedną rękę pod kolana Cassie, a drugą wsunął pod jej plecy. Szli chwilę przez gęsty i ciemny las. Chłopak nie miał zielonego pojęcia jak Cassie się tam znalazła, bo był to prawie sam środek dziczy, ale teraz to nie było najważniejsze. 

Kiedy przedarli się przez drzewa, zobaczyli niebieskiego jeepa Stilesa, którego zaparkował w pośpiechu obok ulicy. Podeszli do samochodu i wpakowali się do środka. Stiles usiadł za kierownicą(Z resztą jak zawsze), Scott na siedzeniu obok, a Lydia z Cassie z tyłu. Zielonooka położyła głowę blondynki na swoich kolanach i zaczęła do niej coś szeptać. Stiles był zajęty jazdą, więc nic nie usłyszał.

Dojechali na miejsce po dziesięciu minutach. Po drodze Scott zadzwonił do Deatona by przybył na miejsce jeszcze przed nimi, ponieważ potrzebują pomocy.

Weterynarz czekał w środku. Stiles i reszta wysiedli z auta i zanieśli Cassie do środka. Położyli ją na stole, a weterynarz zaczął sprawdzać puls, świecić latarką w oczy i oglądać rany.

- Jak się nazywa ta dziewczyna?- mężczyzna popatrzył na nastolatków.

- Cassie. - powiedział  Stiles uprzedzając pozostałych. Scott popatrzył z troską na przyjaciela, ale chłopak to zignorował.

- Cassie? Słyszysz mnie? Odpowiedz. -mówił łagodnym głosem.

Dziewczyna ani drgnęła. Jeszcze raz obejrzał jej rany i zwrócił się do nastolatków.

- Trzeba czekać. To coś w rodzaju śpiączki. Obejrzałem poważniejsze rany. Wygląda na to, że miała złamane żebra i przebite płuco. Oprócz tego dwie głębokie rany na obu nogach.

Nastała chwila ciszy.

- Chwileczkę...Jak to "miała"?- zapytał zdezorientowany Scott.

- Już nie ma. Rany się zagoiły, a kości prawie zrosły zupełnie jak u wilkołaka. Oprócz zwykłych ran zobaczyłem na jej ramieniu to.

Weterynarz podwinął rękaw dziewczyny. Na jej ramieniu były ślady zębów. Ta rana się nie goiła. Cały czas była otwarta i ciekła z niej ciemna krew, na zmianę ze srebrnym płynem. Wszyscy zamilkli.

- Niemożliwe. To rtęć? - Stiles popatrzył na jej ranę.

- Nie. To stanowczo nie rtęć. To jakaś dziwna substancja, ale na pewno nie rtęć.

- Będzie wilkołakiem? - zapytał Scott oglądając ślady zębów.

- Raczej nie. Jad wilkołaka ma czarny odcień, a poza tym ten się nie przyjął, opuszcza jej ciało. Nigdy nie widziałem czegoś takiego. - powiedział Deaton mocząc ścierkę pod kranem.

- Czyli banshee? - odezwała się Lydia, która milczała od znalezienia Cassie w lesie.

Weterynarz pokiwał przecząco głową.

- Nie mam pojęcia co się z nią stanie kiedy się obudzi. Może po prostu to zniknie i będzie normalna, albo coś się się w niej zmieni. W każdym razie trzeba czekać.-  Deaton obmył dziewczynie twarz i rękę.

Stiles popatrzył na śpiącą Cassie. Od chwili kiedy ostatni raz ją wdział, zmieniła się. Nos stał się dłuższy, a usta pełniejsze. Dziś rano była na niego wściekła. Sam był na siebie zły, ale to nie była jego wina. Kiedy chłopak odciągnął od niej nauczyciela myślał, że mu wybaczy, ale jak widać kobiety są bardziej skomplikowane niż wyglądają. Naprawdę nie chciał, żeby stało się z nią coś złego. Nigdy by sobie tego nie wybaczył. Kiedy była daleko przynajmniej nie wiedział o niczym co by go zabolało, a teraz musi oglądać coś strasznego przed czym uciekał tak długo. Ona miała żyć normalnie, jak każda zwykła nastolatka, a teraz jeśli coś jej się stanie będzie musiała stawić temu czoła sama. Nikt jej nie pomoże, bo nikt czegoś takiego nie widział.

Z rozmyślań wyrwały go drgawki dziewczyny. Wierciła się niespokojnie,a oczy wywróciły się białkami do góry. Wszyscy wpadli w panikę. Przez chwilę nie wiedzieli co się dzieje,a potem zaczęli podchodzić do niej i chwytać za ręce i nogi. Unieruchomili ją, a wtedy w jednej chwili przestała. Zamknęła oczy i przewróciła głowę na bok, a z ust pociekło trochę srebrnej substancji. Stiles nie mógł na to patrzeć. Sprawiło mu to ból. Nawet nie wiedział jak jej pomóc.

Dziewczyna otworzyła oczy, które miały kolor srebra. Podniosła się do pozycji siedzącej,a z jej gardła wydostał się potworny krzyk. Wszyscy padli na podłogę zatykając uszy. Popękały wszystkie szklane rzeczy, a elektronika wysiadła. 

***************************************************************************
Jest next ^^
❤ Chciałam podziękować wszystkim za ponad 1000 wyświetleń, gwiazdki i tyle komentarzy. Nawet nie macie pojęcia jak się cieszę. JESTEŚCIE NAJLEPSI🎉😇💕💘✨🎊💗🎆✨






Mortel || Teen WolfWhere stories live. Discover now