Rozdział 2: "Przeprowadzka"

331 27 7
                                    

Droga dłużyła się mi niemiłosiernie. Chciałam wysiąść z tego zakichanego małego pudła, które zwie się samochodem. Małe kółka podskakiwały na każdej nierówności.
Ta puszka jest nie do zniesienia. - zaczęłam gadać do siebie w myślach waląc głową w szybę. Po chwili mój telefonu zabuczał. Odblokowałam białego samsunga i weszłam w wiadomości. O nie to znowu ten pawian... - wywróciłam oczami.

Cameron Simons to jeden z moich byłych. Oczywiście dużo to "ich" nie było. Na samą myśl o nim chce mi się rzygać. Rzuciłam go już dawno temu, ale on wciąż pisze i dzwoni. Nie wiem co on ma z mózgiem. Raz zobaczyłam jak mizia się z jedną populrną dzidą w pustej sali od biologii. Wbiegłam do środka i nie czekając na nic złamałam mu nos, a temu głupiemu plastilowi wyrwałam włosy. Do końca życia powinna mieć łysinę. Poczułam się wtedy zadowolona z siebie. Od dawna chciałam mu dać w twarz, ale się powstymywałam, bo ciągle byliśmy razem. Podkreślam c-i-ą-g-l-e. Zaczął mnie wkurzać już trzy tygodnie wcześniej. Nie miał czasu na nic. Ignorował mnie i tak dalej. W sumie to nie traktowałam tego związku poważnie. Jakby się zastanowić to żadnego nie traktowałam na serio.

Od: Głupia Pawiano-Lama

Cassie wybacz, skarbie. To nie było tak jak myślisz.

Bla, bla, bla, bla gadaj i pisz sobie co chcesz i tak się do ciebie nie odezwę pawianie. Bez obrazy dla pawianów.
Spadaj na drzwo. Zmróżyłam oczy i wcisnęłam telefon do kieszeni.

Szkoda,że mojej mamy tu nie ma. Ona wiedziała by co zrobić z tym kretynem. Z tego co wiem to musiała nas opuścić mimo, że nas kochała. Tak powiedział mi tata. Miałam wtedy roczek. Tacie było trudno, ale dał sobie radę z takim małym potworem jak ja. Pamiętam jak w wieku pięciu lat kupił mi chomika. Biedne zwierzę żyło zaledwie tydzień. Oczywiście mała Cassie tak kochała zwierzątko, że je udusiła. Tuliła je za mocno. Od tamtej pory nie miałam zwierzaczków.

Pamiętam przyjaciela z dawnych lat. Młodego chłopca o czekoladowych włosach i oczach, które błyszczały przy każdej zabawie. To wspomnienie nieproszone wdarło się do mojej głowy. Płakałam kiedy wyjeżdżał. Moje uczucia zaczęły się ze sobą mieszć. Raz czułam gniew, a raz ukłucie bolesnego smutku. Dziury w seruszku dziecka, która nigdy się nie zasklepi.

- Ej jesteśmy prawie na miejscu. - odezwał się tata nie spuszczając oczu z drogi. Wyrwał mnie z rozmyślań, ale może to dobrze...Nie należy rozdrapywać starych ran.

- Jak myślisz? Znowu mnie wywalą?- mój telefon znowu zaburczał, ale go nie sprawdziłam, bo przecież wiadomo kto pisał.

- Jeśli znowu wylecisz urwę ci głowę. - stwierdził bardzo przekonująco.

-Serio? Nie wierzę. - powiedziałam po krótkim namyśle.

- To uwierz, bo nie wiesz do czego jestem zdolny.

- Jestem pewna, że do wielu rzeczy, ale żeby urwać piękna główkę twojemu aniołkowi. Nie sądzę. - uśmiechnęłam się najsłodziej jak umiałam i zatrzepotałam długimi czarnymi rzęsami.

- Aniołek pff...Chyba z różkami i ogonkiem. Ładny mi aniołek z piekła rodem. - dodał trochę więcej gazu i metalowa puszka przyspieszyła.

Zatrzymał się przed szarym domem. W oknach widziałam białe firanki, a na parapetach uschnięte kwiatki. Cały budynek był obskórny. Farba schodziła płatami i spadała na trawnik obok.

- Żartujesz sobie ze mnie? Gdzie ten "nowy" dom, bo ta szopa mi go zasłania. - popatrzyłam z obrzydzeniem na wyżółkłą trawę.

- Oto nasz nowy dom. - powiedział z uśmiechem.

- Jaja sobie robisz?

- Oj daj spokój. - machnął ręką. -parę poprawek i będzie dobrze.

- To ja wolę wracać. - wsiadłam do samochodu i zamknęłam drzwi.

- Cassie wyłaź. - zapukał w szybę, a ja odwróciłam głowę.

- Nie.

- Ej, posłuchaj. Wiem, że nie jest nam łatwo, ale musimy sobie poradzić. Damy radę tylko mi zaufaj.

Zerknęłam kątem oka przez okno. Doskonale wiem, że jesteśmy w kiepskiej sytuacji finansowej. To nie tylko przeze mnie tata chciał się przeprowadzić. Wywalali go z każdej pracy, a ja pogarszałam jeszcze reputację. Wpadł więc na pomysł, żeby się przeprowadzić i zacząć wszystko od zera. Myślę, że ja też muszę zacząć wszystko od początku w nowym miejscu.

- Dobra. - otworzyłam drzwi i wyskoczyłam z auta. - Ale, jeżeli nam nie wyjdzie uciekam do lasu i tam przeżyję resztę moich głupich dni.

- Okay. - pociągnął mnie za kosmyk złotych włosów i podszedł do bagażnika. - Trzeba zacząć się rozpakowywać.

Sięgnęłam po najbliższe dwa pudełka i ruszyłam do drzwi. Popchnęłam je lekko, a one skrzypiąc otworzyły się.
Korytarz był zanurzony, zniszczony i brudny. Na sam widok, aż mnie odrzuciło. Kurz i śmieci na podłodze praktycznie sięgały kostek. Gdzieś w kącie zobaczyłam zdechłego szczura leżącego brzuchem do góry. Widok zdechłego szczura mnie nie brzydził, ale jeżeli tu był szczur to znaczy, że nie będzie się tu dobrze spało.

Chodziłam z pudełkami jeszcze kilka razy, a przy tym zaliczyłam dwie wywrotki. Myślałam, że puszczę pawia kiedy wylądowałam przed czymś tak starym i spleśniałym, że nie było widać co jest pod spodem.

- Ej Cassie wstań z tej podłogi. Obrzydzasz mi życie. - uniosłam podbródek i popatrzyłam na tatę, który przechodząc koło mnie nawet nie zaszczycił osoby leżącej na podłodze (halo to ja) swoim wzrokiem.

- Serio? Nie no, naprawdę, ale jesteś spostrzegawczy. - zwinnym ruchem podniosłam się z podłogi prostując się jak struna.

- Wiesz, że jutro idziesz do szkoły? Może poznasz jakiś znajomych.

- Nie sądzę, żeby ktoś mnie polubił. - podeszłam do wyspy w kuchni i oparłam głowę na rękach. - Wiesz ja jestem inna...a takich ludzi nikt nie lubi.

- Do liceum chodzi bardzo dużo osób. Na pewno z kimś się zaprzyjaźnisz. Po prostu bądź sobą.

- No nie wiem czy to dobry pomysł. Może lepiej będę udawała Jamesa Bonda. - popatrzyłam w przestrzeń.

- Chcesz być mężczyzną? - tata wytrzeszczył oczy, a na ustach miał uśmiech.

- No oczywiście, że nie. - chwyciłam papierowy ręcznik i rzuciłam w niego.

- Mówię ci, że znajdziesz sobie jakiś znajomych. - uśmiechnęłam się w odpowiedzi.

***
Chwilę potem leżałam na łóżku po uszy pod kołdrą. Gapiłam się bez sensu w sufit, bo nie mogłam zasnąć. Zastanawiałam się czy jutrzejszy dzień będzie taki zły jak mi się zdaje. Zamknęłam oczy i zaczęłam sobie wyobrażać jak gonię przez korytarz i uciekam przed stworem, który chce mnie zjeść. Uśmiechnęłam się do siebie i zaczęłam odpływać. Czułam, że nadciąga jakiś sen.

********************************

Drugi rozdział za nami :***

Zostawcie coś po sobie ^^

Mortel || Teen WolfWhere stories live. Discover now