Twenty Eight

2.4K 318 51
                                    

Sehun

Powrót do domu minął w całkowitej ciszy. Lay nic nie mówił, patrząc na drogę, a Luhan wyglądał przez okno, lekko trzęsąc się z zimna, bo pod moją kurtką nie miał zupełnie nic. Złączyłem zęby, mocno zaciskając szczękę. Sama myśl o Taejinie kładącym na nim swoje łapy doprowadzała mnie do szaleństwa. Nie powinienem mu pozwolić wejść do tego samochodu. Może i porządnie pobiłem Taejinie, ale on też wyrządził mi trochę krzywdy.

Jedyne, o czym mogłem myśleć, to zabicie tego gnojka. Sprawienie, żeby zapłacił za wszystko, co zrobił Luhanowi. Powinienem to zrobić, ale nie mogłem. Nie, kiedy Luhan mnie prosił. Co innego, gdyby to był zwykły dzień, ale dziś było... inaczej. Bał się, był bez koszulki, zraniony, pocięty i tak bardzo chciał wyjść, że nie miałem serca jeszcze bardziej go zasmucić.

Wjechałem na podjazd i zatrzymałem się przed domem. Oparłem się o siedzenie, pozwalając swojej głowie uderzyć o zagłówek. Ciche mruczenie silnika było jedynym dźwiękiem nas otaczającym. Lay spojrzał na mnie, po czym kiwnął głową, poklepał mnie po ramieniu, po czym wyszedł i zniknął w ciemności. Nie odzywałem się, bo nie wiedziałem, co mógłbym w tym momencie powiedzieć. Usłyszałem z tyłu szelest, ale postanowiłem go zignorować. Chciałem jedynie zamknąć oczy i zniknąć raz na zawsze. Może wtedy wszystko wróciłoby do normalności, a Luhan byłby bezpieczny.

— Chcesz iść do domu?

— Nie — wymamrotał cicho. — Moi rodzice nie mogą zobaczyć mnie w takim stanie — szepnął.

Kiwnąłem głową, po czym się pochyliłem i wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki. Wyszedłem z samochodu, trzasnąłem drzwiami i podszedłem do strony Luhana. Pociągnąłem za klamkę, kucając, żeby być z chłopakiem na jednym poziomie. Lekko pogładziłem go po policzku, po czym wślizgnąłem rękę pod jego nogi i wokół pleców, a następnie go podniosłem, zamykając drzwi biodrem i skierowałem się w stronę drzwi frontowych.

Kopnąłem je, po czym wszedłem do środka, nie sprawdzając nawet czy chłopaki są w środku. Idąc wzdłuż korytarza, doszedłem do swojego pokoju, wszedłem do niego i posadziłem Luhana na łóżku. Westchnąłem, patrząc na niego, a następnie delikatnie zamknąłem drzwi.

Luhan

Patrzyłem jak Sehun zamyka drzwi, zostawiając nas samych. Przełknąłem ślinę, oblizując usta. Bolało mnie całe ciało i miałem wrażenie, że zaraz wybuchnie mi głowa. Nawet nie byłem w stanie opisać dzisiejszych wydarzeń. Miałem wrażenie, że brałem udział w jakiejś operze mydlanej. Nie mogłem uwierzyć, że przytrafiło mi się coś takiego, ale przynajmniej było już po wszystkim.

Chciałem jedynie wziąć długi prysznic i wymazać to z pamięci. Podniosłem wzrok, słysząc szelest. Przygryzłem wargę, nie wiedząc co zrobić czy powiedzieć. W duchu wzdychając, zacząłem bawić się palcami, unikając wzroku Sehuna.

— Chcesz wziąć prysznic? — usłyszałem delikatne mruknięcie chłopaka.

— Tak, bardzo chętnie — szepnąłem. Wyższy wstał, po raz drugi biorąc mnie w ramiona i wszedł do łazienki. Posadził mnie na szafce obok zlewu, a ja wziąłem głęboki wdech, trzymając go przez chwilę za ramiona, próbując się uspokoić. Sehun spojrzał mi w oczy, a następnie podszedł do wanny. Odkręcił kran, pozwalając gorącej wodzie polecieć.

— Okej, wszystko jest gotowe. Dasz radę sam czy potrzebujesz pomocy? — oblizał usta, ponownie patrząc mi w oczy.

— Nie, poradzę sobie.

— Daj znać, gdybyś czegoś potrzebował. Będę w pokoju, okej?

— Okej — szepnąłem, a chłopak pochylił się, całując mnie w czoło, po czym wyszedł z łazienki, zamykając za sobą drzwi. Ostrożnie zeskoczyłem z szafki, nie chcąc skrzywdzić się jeszcze bardziej, a następnie zdjąłem jeansy i kurtkę Sehuna. Przez chwilę ją trzymałem, badając palcami powierzchnię.

Wziąłem głęboki wdech, rzuciłem ją na bok, po czym ignorując ból, zdjąłem bieliznę, którą też upuściłem na ziemię. Wchodząc do wanny, syknąłem, czują nagłe ciepło, ale po chwili się do niego przyzwyczaiłem i usiadłem. Dobrze było znów czuć się bezpiecznie. Być w atmosferze, do której byłem przyzwyczajony, a nie w tej sprzed jakiejś godziny. Przyjemnie było też zmyć z siebie cały ten brud.

Chwytając małą gąbkę, zacząłem trzeć nią skórę, chcąc zapomnieć ten dzień, usta i ręce Taejina na sobie. Widząc rany i rozcięcia na nadgarstkach, moje emocje osiągnęły wyższy poziom, a do oczu napłynęły mi łzy, rozmazując obraz. Nawet nie zauważyłem, jak mocno zacząłem płakać, aż zobaczyłem, że moje ręce i nogi są czerwone przez ciągłe ich tarcie, gdy łzy kapały do chłodniejszej wody.

Przygryzłem wargę, chcąc się uciszyć. Ostatnim, czego potrzebowałem, był ktoś zastający mnie tu płaczącego i nagiego w wannie. Przełknąłem ślinę, potrząsając głową. Musiałem pozbyć się tych myśli. Zapomnieć o Taejinie, Suo i wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło.

Musiałem.

Sehun

Kiedy usłyszałem dźwięk puszczanej wody, zacząłem się uspokajać. Opierając się o poduszkę, wziąłem kilka głębokich wdechów, oczyszczając umysł. Jak mogłem dopuścić temu zajść tak daleko? Jak mogłem dopuścić do skrzywdzenia Luhana? Jak mogłem dopuścić Taejina do położenia na nim rąk? Powinienem szybciej wpaść na to, że on go zabrał. Powinienem się pośpieszyć, myśleć bardziej racjonalnie i może wtedy uchroniłbym go przed przechodzeniem przez to wszystko.

Przebiegłem palcami po włosach, z frustracji ciągnąc końce. Jak możesz ratować tego, na kim ci zależy, kiedy nie możesz nawet uratować siebie?

Po kilku minutach usłyszałem ciche szlochanie i coś ścisnęło mnie w sercu. Nasłuchiwałem, modląc się w duchu, żeby się już skończyło. Chciałem tam wejść i go uspokoić. Chciałem go zapewnić, że będzie dobrze, że wszystko się poprawi i wróci do normalności. Ale wiedziałem, że jeśli nawet udałoby się o tym nie myśleć, wspomnienia i blizny nieustannie będą mu przypominały o tym, co się stało.

Potarłem oczy, potrząsając głową, gdy szlochanie przeszło w płacz. Dźwięki wydawane przez Luhana przeszły przez ścianę i rozbrzmiały mi w uszach. Nie chciałem tego słyszeć. Nie było mnie tam, gdy Taejin go dotykał. Nie było mnie tam, kiedy prawie został zgwałcony. Nie było mnie tam, gdy się bał i mnie potrzebował. Nie było mnie tam i nigdy nie będę w stanie sobie tego wybaczyć.

— Przepraszam — szepnąłem w przestrzeń, chociaż w sercu wiedziałem, do kogo mówię. — Przepraszam, że nie uratowałem cię wcześniej. To wszystko moja wina.

— To nie twoja wina. — Usłyszałem cichy głos i natychmiast podniosłem na łóżku, a następnie zacząłem pocierać oczy widząc Laya stojącego w wejściu do pokoju. Siedziałem cicho, nie będąc w stanie niczego powiedzieć. Potarłem rękami twarz, próbując pozbyć się wszelkich dowodów na to, że płakałem.

— Nie musisz ukrywać swoich uczuć. — Wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. — Widzę to w twoich oczach. Zależy ci na nim i zabija cię to od środka. Zżera cię fakt, że nie uratowałeś go wcześniej, ale musisz zrozumieć, że nie masz kontroli nad wszystkim.

— Powinienem mu powiedzieć o tej cholernej sprawie z Lią. Jeśli bym tak zrobił, nic złego by się nie wydarzyło — powiedziałem gorzko.

— Nawet, gdybyś to zrobił, Taejin znalazłby inny sposób, żeby go zdobyć. Wiesz o tym. Nie jesteś superbohaterem, Sehun. Jesteś człowiekiem jak każdy inny.

— Nie powinienem był pozwolić mu wejść do tego samochodu.

— Nie — warknął Lay. — Nie powinieneś, ale co się stało, to się nie odstanie i nie możesz tego zmienić, Sehun. Ale wiem, co możesz zrobić. Możesz się upewnić, że wszystko u niego w porządku i go pocieszyć, bo właśnie tego teraz najbardziej potrzebuje. Twoje obwinianie się nic mu nie pomoże. Potrzebuje kogoś, kto tu dla niego będzie i oboje wiemy, że tym kimś jesteś ty. — Po tych słowach odwrócił się z pokoju. — Jeszcze jedno, Sehi.

— Możesz uważać się za niepokonanego, ale wszyscy czasem przegrywamy. — Sekundę później drzwi się zamknęły, zostawiając mnie w pokoju samego.  


I'll Protect You | HunhanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz