50.

1K 81 135
                                    

Budzą mnie promienie słońca padające prosto na moją twarz

Oops! Questa immagine non segue le nostre linee guida sui contenuti. Per continuare la pubblicazione, provare a rimuoverlo o caricare un altro.

Budzą mnie promienie słońca padające prosto na moją twarz. Ptaszki ćwierkają, jest ciepło - tak jakby przyroda też cieszyła się, że Theo już nie jest z Ruth.

Wstaję i radosnym krokiem idę do łazienki wziąć prysznic. Ubieram luźne ubrania, robię sobie krótkiego warkocza i schodzę na dół, na śniadanie.

***

Przygotowania idą pełną parą. Na kolacji będzie rodzeństwo Theo ze swoimi rodzinami, więc według Jane powinno być mnóstwo jedzenia, żeby niczego dla nikogo nie zabrakło.

Theo wygląda niezwykle zabawnie w różowym fartuszku, dekorując babeczki.

- Ale masz zdolności - poruszam brwiami, uśmiechając się złośliwie. - Aż się dziwię, że nie zostałeś cukiernikiem, Theodore.

- Zaraz udekoruję ciebie - odpowiada złowieszczo i zaczyna mnie gonić z kremem.

Uciekam do ogrodu i staję przy brzegu basenu. Theo zaczyna się do mnie zbliżać, więc oddalam się, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.

- I tak cię dorwę prędzej czy później, Woodley - mówi Theo i rusza pospiesznie w moją stronę. Jest na tyle szybki, że nie zdołałam mu uciec i trzyma teraz tubkę z kremem nad moją twarzą.

- Nieee, Theo, proszę - robię maślane oczka.

- A co za to dostanę? - Pyta, uśmiechając się szyderczo.

- Zamknij oczy - instruuję go, więc robi to i ustawia usta w dzióbek.

Kręcę tylko głową i popycham go do basenu, ale ten cwaniak chwyta mnie za rękę i wpadamy do niego razem.

- Ty mała oszustko - śmieje się Theo. - Myślałaś, że mnie przechytrzysz?

- No nie! - Jęczę. - Przez ciebie jestem cała mokra!

- Przeze mnie? - Prycha Theo. - Sama mnie wepchnęłaś do wody!

Do ogrodu przychodzi Jane i patrzy na nas złym wzrokiem.

- To nie czas na kąpiele w basenie! Mieliście mi pomóc przy kolacji, leniuchy!

Wytykam Theo język i pospiesznie wychodzę z basenu.

***

Ubieram się w granatową sukienkę z odsłoniętymi ramionami, rozczesuję jeszcze włosy i nakładam na rzęsy tusz. Więcej makijażu nie potrzebuję, wygodnie mi z moją własną skórą.

- Ślicznie wyglądasz - mówi Theo, kiedy spotykamy się na schodach.

- Dziękuję, ty też - odpowiadam z uśmiechem.

W salonie panuje duży hałas, bo przyszła już rodzina Theo. Jego pozostałe rodzeństwo wita mnie przyjaźnie. Dzieci ganiają się między stołami, a ja myślę sobie, że to fajnie mieć taką dużą rodzinę.

- Usiądźmy już do stołu, kolacja stygnie! - Woła Jane, więc zajmujemy miejsca.

Dobrze się czuję wsród rodziny Taptiklis. Tak jakbym do nich należała, nie traktują mnie inaczej. James i Harry opowiadają co chwilę jakieś suchary, ich żony, druga siostra Theo, Maria i Jessica próbują ogarnąć swoje dzieci, Jane dba o to, aby wszyscy mieli pełne talerze, a Theo rozmawia z tatą. Obserwuję ich z uśmiechem na twarzy, czasami wtrącając się do rozmowy. Lilian siedzi po mojej prawej i cały czas mnie zagaduje. Aktualnie bawimy się w zgadywanie, co to za potrawa. Siedzę z zamkniętymi oczami, a dziewczynka wkłada mi do ust widelec z jedzeniem, zanim jednak trafia, zahacza o mój policzek, brudząc go.

- Lilian! - Woła karcąco Jessica.

- Mama, nie wtrącaj się do naszej zabawy - odpowiadam ze śmiechem i wycieram policzek. - Hmm, myślę, że to było jajko gotowane z majonezem!

- No nie! Skąd ty wszystko wiesz, ciociu Shai? - Lilian zabawnie krzyżuje ręce.

- Bo jestem starsza - całuję ją w czoło i uśmiecham się do niej.

***

Po kolacji wszyscy rozsiadamy się na kanapach w salonie, z herbatą, winem lub whisky.

- Shai, moglibyśmy porozmawiać? - Pyta nagle Theo.

- Oczywiście - odpowiadam i wstaję.

Theo łapie mnie za rękę i prowadzi na ławkę w ogrodzie. Siadamy na niej, milcząc przez dłuższą chwilę.

- Shai, muszę ci coś powiedzieć - zaczyna niepewnie Theo. - Odkąd cię poznałem na przesłuchaniu do Niezgodnej... Pamiętasz?

- Tak, piłam akurat herbatę, a ty spytałeś co tam mam - uśmiecham się na to wspomnienie. - A ja odpowiedziałam coś w stylu "kożuch na gardło"?

- Tak - Theo parska śmiechem. - W każdym razie, od tego czasu zmieniło się moje życie. Przez długi okres nie zdawałem sobie sprawy z moich prawdziwych uczuć, błędnie je interpretowałem... Ale teraz wszystko przemyślałem i jestem pewny. Shailene, zakochałem się w tobie. Nie wiem dlaczego nie dopuszczałem do siebie tej myśli... Jesteś piękna, mądra, masz dobre serce... Zawsze potrafisz poprawić mi humor, pocieszyć, sprawić, że każdy problem wydaje się łatwiejszy do rozwiązania. Kocham cię.

Wzruszam się, słysząc w końcu te słowa z jego ust. Tyle na nie czekałam...

- Też cię kocham, Theodore - odpowiadam, a on przyciąga mnie bliżej i składa na moich ustach delikatny pocałunek, który po chwili zmienia się w namiętny taniec naszych języków. Przejeżdzam dłonią po jego szyi, a on gładzi moje plecy. Zatrzymuję rękę na jego policzku. Nie jestem w stanie opisać tego, co się teraz dzieje w mojej głowie. Można to porównać z wielką imprezą 4 lipca, z okazji dnia niepodległości, fajerwerki, radość, wielkie szczęście.

- Czyli rozumiem, że jesteśmy parą, tak? - Pyta z uśmiechem Theo.

- A chciałbyś?

- Bardzo.

- No to jesteśmy parą - odwzajemniam uśmiech i znowu przyciągam go do siebie. Teraz mogę go bezkarnie całować, ile chcę i kiedy chcę.

- Sheo jest prawdziwe - mówi szczęśliwy Theo.

- Nareszcie - wtulam się w niego i przymykam oczy.

KONIEC

🌚🌚🌚🌚🌚🌚🌚🌚🌚🌚

Dziękuję za to, że byliście tutaj ze mną! To zaszczyt mieć takich wspaniałych czytelników!

Wysyłam każdemu z was podziękowania w postaci księżycowej mocy.

🌚🌚🌚🌚🌚🌚🌚🌚🌚🌚

WITHOUT YOU - SHEO STORY (1)Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora