27.

790 71 83
                                    

Budzi mnie czyiś szept

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Budzi mnie czyiś szept. Otwieram oczy i widzę, że Theo rozmawia przez telefon.

- Nie, Ruth. Już dawno nie widziałem się z rodziną, więc w przerwie pojadę do Anglii... Nie każ mi wybierać, bo w tej chwili jesteś strasznie samolubna... Możesz pojechać ze mną, kto ci zabroni?... Nie to nie!... Jak masz się tak do mnie odzywać, to możesz w ogóle nie dzwonić... To, co słyszałaś... Wiesz co, kończę tę rozmowę, bo strasznie mnie irytujesz... A ty samolubną egoistką!... Żegnam.

Theo rozłącza się i odkłada głośno telefon na szafkę nocną.

- Hej, on ci nic nie zrobił! - Protestuję i podnoszę się do pozycji siedzącej. - Co się stało?

Theo wzdycha i odwraca twarz w moją stronę.

- Pamiętasz, że za dwa tygodnie mamy przerwę? - Pyta, a ja kiwam głową. - Ruth każe mi przyjechać do Dublina, ale ja tęsknię za rodziną i chciałbym spędzić przerwę z nimi w Anglii.

- To zrozumiałe - odpowiadam.

- Ale dlatego tylko dla ciebie, a dla niej nie?

- Nie wiem, Theo - wzruszam ramionami.

- Mam to gdzieś, czy się obrazi. Spotkam się z rodziną i koniec!

- Dobrze Theodore, nie denerwuj się - uśmiecham się i całuję go w policzek. - Mamy piękny dzień i mnóstwo fajnych rzeczy do zrobienia! Chcę, żebyś był wesoły jak zawsze.

- Hmm, tak się stanie jeśli mnie mocno przytulisz - odpowiada, a ja uśmiecham się szeroko i wtulam się w niego. - Mhmm, jak dobrze - wzdycha, a jego gorący oddech łaskocze mnie w szyję. - Okej, teraz już jestem szczęśliwy. Shailene Diann, doskonale wywiązałaś się ze swojego zadania.

- Cieszę się - odpowiadam i wstaję. - Okej, wezmę prysznic i możemy iść na śniadanie.

- To ja pójdę do siebie - odpowiada Theo i również wstaje, jednak zatrzymuje się obok mnie i patrzy przez chwilę w moje oczy. - Dziękuję.

- Za co? - Pytam, zdziwiona.

- Za to, że jesteś - całuje mnie w czoło i wychodzi.

Idę pod prysznic, uśmiechając się jak głupi do sera.

***

- Mam poczucie winy, że zostawiamy was tak samych - mówi mama.

Ona i Tanner muszą iść do pracy, więc do wieczora zostajemy z Theo sami.

- Wolna chata - Theo patrzy na mnie znacząco. - Już my wiemy jak to wykorzystać, co nie Shai?

- Zamknij się - wybucham śmiechem i szturcham go łokciem.

- Masz szczęście, że wiem, że żartujesz - odpowiada mama. - Shailene zna zasady.

- Zasady są po to, aby je łamać - wtrąca Tanner.

- Okej, to zróbcie to chociaż w sypialni Shailene i nie zapomnijcie o zabezpieczeniu.

- Mamo! - Zaczynam się mocno czerwienić, a reszta wybucha śmiechem. - Jesteśmy tylko przyjaciółmi.

- Z benefitami - dorzuca Theo.

- Żadnych benefitów! - Wołam. - Idziemy dzisiaj na rowery. Pokażę ci kilka ciekawych miejsc, Brytyjczyku. Może w końcu docenisz piękno Ameryki.

- Ależ ja je doceniam! - Odpowiada Theo. - Bo ty stąd pochodzisz.

- Jesteście słodcy - Tanner udaje, że wymiotuje.

- I co Theo, jak ci się podobały filmy z dzieciństwa Shailene? - Pyta po chwili mama.

- Wspaniałe! - Theo wybucha śmiechem, kiedy na mnie spogląda. - Moje ulubione to pierwsza kupka do nocnika i Shai, która cię nakryła i dowiedziała się, że nie istnieje Wróżka Zębuszka. Ooo, no i oczywiście pierwsze spotkanie Shai i Tannera!

- Zawsze zabraniałaś mi dotykać swoich zabawek - mówi z wyrzutem Tanner.

- Bo urywałeś głowy moim lalkom Barbie! Och i jakże bym mogła zapomnieć! Do pokoju wleciała osa i zabiłeś ją moim ulubionym pluszakiem! Została z niego sama wata!

- Warto było. Ostatecznie twój miś obronił twojego brata przed użądleniem przez osę - kwituje Tanner ze złośliwym uśmiechem.

- I zginał śmiercią tragiczną - patrzę na brata spod zmrużonych powiek, a mama i Theo cały czas się śmieją.

Przerywa nam dźwięk telefonu.

CDN.

😚😚😚

WITHOUT YOU - SHEO STORY (1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz