Rozdział 16

6.5K 452 1K
                                    

Louis' POV:

- Jesteś pewny, że chcesz to zrobić? - zapytał jeszcze raz Zayn, zanim weszli do Skinners.

- Tak - powiedział z całkowitą determinacją.

Dwójka chłopców weszła do restauracji, zauważając Keitha przy stoliku w kącie. Louis wypuścił ciężki oddech i podszedł do tego miejsca.

Mężczyzna wstał, gdy go zobaczył. - Przyszedłeś.

- Czemu nie miałbym? - spytał krzyżując ramiona.

Keith uśmiechnął się wydając z siebie krótkie westchnięcie, spoglądając przez jego ramię. - Zayn, miło cię widzieć.

- Chciałbym powiedzieć to samo - odpowiedział Zayn.

- Sprawiedliwie. Usiądziemy?

Louis skinął zajmując miejsce przed swoim ojcem, natomiast Zayn obok niego.

- Więc - zaczął Keith po chwili ciszy. - Co słychać?

- Po co tu jesteś?

Otrzymał w odpowiedzi nerwowy chichot. - Przejdziemy prosto do tego, zatem.

- Nigdy wcześniej nie zostawałeś w mieście, to nie wakacje, Lottie nie ma, więc dlaczego.... Czego chcesz?

- Cóż, miałem nadzieję porozmawiać przez chwilę, ale myślę, że przejdę do rzeczy i ci powiem. Louis, wracam do Teksasu.. Nie Jefferson, ale będę blisko. Dostałem pracę w lokalnej galerii sztuki w Dallas jako nabywca i jestem zaręczony.

Siedział w miejscu, nie wiedząc jak przetworzyć co jego ojciec właśnie powiedział.

- Chciałem też przeprosić. Naprawdę przeprosić. Nie mam żadnego wytłumaczenia na to jak traktowałem ciebie czy twoją mamę. Byłem okropny i rozumiem czemu czujesz się w ten sposób. Nie potrafię przeprosić wystarczająco.

Louis przytaknął przyjmując jego słowa, wciąż nie będąc pewnym jak odpowiedzieć.

- Możesz.. Możesz coś powiedzieć? Proszę? Chciałem tylko, by wszystko było w porządku. Chcę być częścią twojego życia. I wiem, że sporo mnie ominęło, nawet kiedy wciąż w nim byłem, tak naprawdę nie byłem obecny i nienawidzę tego. Nienawidzę tego co zrobiłem i chciałbym to naprawić.

- Ja.. Dlaczego teraz?

- Otrzymałem pomoc, zajęło to dużo czasu, ale w końcu jestem na dobrej drodze. Nie mówię, że życie jest teraz dla mnie łatwe, ponieważ nadal pracuję nad niektórymi rzeczami, ale jedyna której jestem pewien to, że chcę żyć w zgodzie z tobą i...

- Nie - odezwał się w końcu, delikatnym tonem.

- Nie? - spytał Keith zdezorientowany.

- Nie możesz tak po prostu bez ostrzeżenia przyjechać do miasta i zrzucić na mnie coś takiego. Jest ci przykro, świetnie. Obróciłeś swoje życie do góry nogami, super. Tak się cieszę. Ale jak śmiesz! Jak śmiesz zachowywać się jakby.. jakby to co zrobiłeś zostawiło minimalne konsekwencje. Musiałem dorastać bez ojca, Lottie musiała dorastać bez ojca i matki. Musiała przeprowadzić się na drugą część kraju tylko po to, by nie być wokół ciebie. Przez ciebie mama musiała się ukrywać, kłamać, zrobiłeś z naszego życia piekło. Nie tylko raz, ale kilkanaście razy. Już wcześniej otrzymałeś pomoc, pamiętasz? I za każdym razem się wycofywałeś, a teraz naprawdę oczekujesz bym siedział tu i z tobą rozmawiał, jak gdyby nigdy nic się nie stało.

- Louis, rozumiem, że jest ci smutno, ale proszę żebyś mnie wysłuchał.

- Nie, nie zasługujesz na to. To moje miasto, moje życie i nie masz żadnego prawa w nim być. Nie chcę cię w nim. Chcę, żebyś trzymał się od niego tak daleko jak to tylko możliwe - krzyknął Louis podnosząc się ze swojego miejsca.

Jefferson High // larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz