ROZDZIAŁ 23

123 14 4
                                    

-To już ostatnie pudło. Zaplecze teraz aż się błyszczy.
-Świetnie ci poszło, jak na rekrutkę-Pochwalił Greg.
Zaśmiałam się na jego słowa.
-Jak się czuje nasz mały pacjent?
Pogłaskałam kotka po łebku.
-Jest gotowy do oddania.
-Właśnie! Moja przyjaciółka go przygarnie. Może go zabrać za kilka dni, bo teraz jeszcze robi mu kącik.
-Świetnie!-Doktor ucieszył się.-A z twoją przyjaciółką wszystko w porządku?
-Tak, dziękuję. Gdyby nie pan, pewnie by mnie już nie było wśród żywych.
-Aż tak źle?
Skinęłam głową.
Odwieśiłam klucze na haczyk i skierowałam się w stronę drzwi.
-Jutro jest dużo pracy? Mogę wpaść.-Zaproponowałam.
-Nie ma potrzeby. Jutro pracuje Camile. Poradzimy sobie.-Machnął na mnie ręką.
-W takim razie dowidzenia Greg!
Wyszłam z przychodni i skierowałam się w stronę domu Scarlett. Obiecałam jej,że do niej wpadnę. Z racji tego,że nie miałam ze sobą żadnych zbędnych torebek, czy kurtek, puściłam się biegiem. Kocham to uczucie szybkości. Wpadłam na plac przed jej domem i zwolniłam. Poprawiłam włosy i podeszłam do drzwi.
Delikatnie zapukałam i po chwili otworzyła mi starsza kobieta po czterdziestce. Stałyśmy tak naprzeciw siebie jak słupy soli.
Pierwsza się otrząsnęłam. Ta kobieta jest bardzo podobna do tej,z mojego snu. Jak jej było..? Rose? Nie, to niemożliwe. Ta kobieta z mojego snu była moją biologiczną matką. Czy to możliwe, że to ona? Ale jak?!
-Dzień dobry, przyszłam do Scarlett- Powiedziałam niepewnie. Twarz kobiety rozjaśniła się.
-Dzień dobry! Oczywiście, wchodź.-Przepuściła mnie w drzwiach.
-Jestem Rega, matka Scar.
Nie, czyli to nie jest Rose. Ale jest w cholerę do niej podobna.
Niepewnie weszłam do salonu.
-Scarlett jest na górze.
Skinęłam jej głową i wspięłam się na piętro. Delikatnie zapukałam i weszłam.
Dziewczyna siedziała na łóżku i rozmawiała z Tomem.
Chłopak, gdy tylko mnie zobaczył, doskoczył do mnie.
-Co ty tutaj robisz?!-Ryknął.
Z łatwością odtrąciłam go.
-Przyszłam do twojej siostry.-Odparłam spokojnie.
Scarlett skinieniem głowy wyprosiła brata z pokoju.
-Więc... Dziękuję za pomoc.-Nerwowo potarła ramiona.-Gdyby nie ty...
Położyłam jej rękę na ramieniu.
-Rozumiem cię. Tylko...Czegoś tutaj nie rozumiem...-Zastanowiłam się głośno.-Przecież Ken mówił mi,że jestem ostatnia. Więc jak to możliwe?
Zaczęłam chodzić po pokoju.
-Mnie by prędzej martwiło,dlaczego jestem taką bestią.-Mruknęła Scar.
Zatrzymałam się gwałtownie.
-Nie możesz tak myśleć! I wcale nie jesteś bestią, Scar. Nie jesteś zła.
Popatrzyłam na nią, jednak.nie wydawała się przekonana moimi słowami.
-Posłuchaj-Usiadłam obok niej.-Ja też się o to nie prosiłam. Nie mam pojęcia,z kąd to się wzięło i jak to jest możliwe. Ale wiem jedno. Nie jesteśmy tym po to, aby było nam ciężej. Też na początku myślałam podobnie. Ale teraz widzę, że to ogromny dar. Nie każdy może stać się zwierzęciem. Nie każdy ma wyczulone zmysły.
Wstałam z łóżka i pociągnęłam dziewczynę za sobą.
-Pokażę ci coś.
Podeszłam do okna i otworzyłam je. Scar zbladła. Usiadłam na szerokim parapecie i chwyciłam ją za rękę.
-Co ty chcesz zrobić?-Zapytała drżącym głosem i chciała się wycofać, ale nie pozwoliłam jej.
-Sprawię,że pokochasz swoją naturę. Zaufaj mi.
Otworzyłam drugą część okna i dałam jej do zrozumienia,że ma usiąść obok. Niepewnie zajęła miejsce obok mnie.
-Nie bój się. To dla nas pestka.
Niespodziewanie odepchnęłam się rękami i skoczyłam. Przez kilka sekund leciałam w powietrzu, po czym miękko wylądowałam na ugiętych kolanach. Popatrzyłam w górę na Scar.
-Dasz radę!
Dziewczyna zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Skoczyła. Wylądowała trochę bardziej niezdarnie niż ja, ale przeżyła.
-Widzisz? Dałaś radę!-Przytuliłam ją. Blondynka uśmiechnęła się szeroko.
Ruszyłyśmy truchtem w stronę lasu. Zanużyłyśmy się w gęstwinie drzew.
Przystanęłam i wyostrzyłam zmysły. Czysto.
-Scar, teraz się skup. Przemienimy się.-Oznajmiłam.
Dziewczyna wytrzeszczyła na mnie oczy.
-ooo, nie. Nie ma mowy. Nie zmusisz mnie do tego. Bo znowu stracę nad sobą panowanie.
-Kiedyś będziesz musiała się tego nauczyć. A lepiej być przygotowanym.-Przekonywałam ją.
Westchnęła pokonana.
-Niech ci będzie...
-Dobra.-Zaczęłam.- Wyobraź sobie swoją wilczą postać. Skup się i sprubuj się poczuć zwierzęciem.
Scarlett zamknęła oczy i głęboko wciągnęła powietrze. Po chwili dało się słyszeć pierwszy trzask łamanej kości. Dziewczyna zagryzła zęby z bólu i upadła na kolana. Jej ciało wygięło się i skurczyło. Na miejscu rąk, pojawiły się łapy. Z jej pyska wyszedł skowyt.
-Udało się!-Krzyknęłam.
Również przeszłam przemianę i po chwili obok siebie stały dwie wilczyce. Byłam większa od szarej wilczycy i masywniejsza. Zamerdałam radośnie swoim ogonem.
~Spróbuj dotrzymać mi tępa.
Scarlett słysząc to, popatrzyła na mnie jak na kosmitkę. Skinęła mi niepewnie łbem.
Ruszyłyśmy. Najpierw truchtem,żeby dziewczyna się trochę przyzwyczaiła, a potem pełnym pędem. Skierowałam się w stronę jeziora. Nie mogłam się powstrzymać i wywiesiłam jęzor.
O Boże! Jakie to cudowne uczucie! Odwróciłam się. Scarlett biegła trochę z tyłu, ale nadążała.
Z całym rozpędem wbiegłam do zbiornika wodnego,mącąc wodę. Zanurkowałam i przepłynęłam na drugą stronę. Wygramoliłam się z wody i padłam na trawę zadowolona. Po chwili wynużyła się Scarlett i do mnie dołączyła. Po chwili dyszenia wstałam na łapy i otrzepałam się. Scarlett wydała pomruk niezadowolenia, gdy cała woda z mojego futra znalazła się na niej. Parsknęłam ze śmiechu. Niespodziewanie zostałam wepchnięta do wody. Po raz kolejny wygramoliłam się na powierzchnię i klapnęłam na trawie. Nagle szara wilczyca zastrzegła uszami. Ja też coś usłyszałam. Ktoś nadzchodził. Szybko, trzeba znaleźć jakąś kryjówkę... Rozejrzałam się w popłochu po okolicy. Jest!
~Pod pomost!~Rzuciłam.
Najciszej jak się dało obiegłyśmy staw. Weszłyśmy do wody i wpłynęłyśmy pod pomost. Na szczęście cała konstrukcja jest tak obrośnięta, że jesteśmy niewidoczne. Kroki coraz bardziej się zbliżały. Nagle, ktoś przebiegł po drewnianej konstrukcji i wskoczył do wody. Wstrzymałam oddech. Teraz się mogę tylko modlić,żeby ten ktoś nie podpłynął tutaj. Jednak tajemniczy osobnik nie wynurzał się z wody. Mijały kolejne sekundy i minuty. Może ten ktoś doznał szoku termicznego i się utopił?
~Sprawdzę to.~Oznajmiłam i dałam nura pod wodę. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Wszędzie tylko szarawa woda. Nagle,zauważyłam coś na dnie. Ledwo widoczne światełko. Wypłynęłam na powierzchnię aby zaczerpnąć powietrza i znów zanurkowałam. Z całej siły zaczęłam przebierać łapami. Byłsm ciraz bliżej światła. Jakiś ciemny kształt krążył wokół niego. Płuca paliły mnie żywym ogniem. Musiałam zaczerpnąć powietrza. Ale tylko sprawdzę... obraz zaczął mi się zamazywać. Tonęłam. Łapy przestały się poruszać,a mokra sierść ciągnęła na dno. Nagle ciemny kształt znieruchomiał. Oczy zaczęły mi się zamykać. Jeszcze tylko zdołałam zobaczyć, jak ciemna, bezkształtna masa płynie w moją stronę.

REVIVALOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz