ROZDZIAŁ 8

253 20 1
                                    

Gdy już dię od siebie odkleiłyśmy,wpadłam na pomysł:
-A może by tak...jakiś pożegnalny wypad?-zapytałam.
Dziewczyny zgodnie potaknęły głową.
-Kino?-zapytała Layla.
-Może być-powiedziałam razem z Kathrin.
Po pięciu minutach byłyśmy gotowe.Wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy w stronę centrum.Prawie cała droga prowadzi przy lesie,więc jak tylko się do niego zbliżyłyśmy,od razu poczułam mieszankę zapachów.
Strach,zaskoczenie i znajomy zapach.
Jeleń.Kenyi?I coś jeszcze.Człowiek.
-O cholera!-gdy zdałam sobie sprawę,że krzyknęłam,dziewczyny się na mnie gapiły zdezorientowane.
-Co jest?Maddie?!-Zapytała zaskoczona Kathrin.
-Dziewczyny ja...Idźcie bezemnie.Dołączę do Was.
-Ale Maddie...To nie może zaczekać?Co jest?-zapytała smutno.
Nagle wszystkie podskoczyłyśmy na huk.Ktoś strzelił.
Nie.Nie.Nie!
-Nie mogę...Ja...
-Stój!Idziemy z tobą-Kat złapała mnie za rękę.
-Nie do cholery!-Dziewczyny wlepiły we mnie przepełnione żalem spojrzenia.
-Nie...-wyrwałam rękę z jej uścisku i pobiegłam w stronę,skąd doszedł huk.
Biegłam tak długo,dopuki nie usłyszałam stukotu kopyt.I kroków człowieka.
~Kenyi?Ken?-przesłałam mu myśl.Nie dostałam odpowiedzi.Jednak wiedziałam,że mnie słyszał.
~Nad jezioro-powiedziałam i przyśpieszyłam tempa.Wiedziałam,że jestem szybsza od Kena,dlatego przyśpieszyłam,żeby być przed nimi.
Gdy dotarłam na miejsce,ukryłam się w krzakach i czekałam.Po trzech minutach z pomiędzy drzew wyłonił się Kenyi,a parę metrów za nim kłusownik.
Jeleń przystanął i rozejrzał się wokoło.
Mężczyzna wycofał się między drzewa i wycelował w zwierzę.W przypływie adrenaliny zrobiłam coś nieoczekiwanego.Nie mogłam pozwolić,by zastrzelił Kena.
~Uciekaj-zdążyłam mu wysłać,zanim...Zawyłam?
Moje wycie rozniosło się po lesie. Jednak nic nie zobaczywszy odwrócił się z powrotem.
Gdy zobaczył zad uciekającego zwierzęcia,nacisnął spust.Wiedziałam,że Ken oberwie.Nie mogłam do tego dopuścić.Niewiele myśląc rzuciłam się na tor lotu kuli.
Gdy przeszył mnie przeraźliwy ból,słyszałam tylko przekleństwa człowieka,i tupot jego stóp,gdy w panice uciekał.
~Przynajmniej Kenowi nic nie jest-zdążyłam jeszcze pomyśleć,zanim zapadła ciemność.

~Maddie?Maddie!Odpowiedz!-usłyszałam znajomy głos.Spróbowałam unieść powieki.Gdy oczy zdążyły się już przyzwyczaić do panującego światła,otworzyłam je szeroko.
-Kenyi?-zapytałam.
~Nareszcie!Już myślałem,że wykrwawiłaś się na śmierć.O czym ty...?
I nagle sobie wszystko przypomniałam.Polowanie.Kłusownik.
~Ken?Nic Ci nie jest?
~Mnie?Nie nic.-zwierze pokręciło głową.~zato ty straciłaś dużo krwi.
Gdy się rozejrzałam,spostrzegłam ,że Ken leży pod drzewem,a ja się na nim opoeram na wpół leżąco.
~Z kąd się tu wzięłam?-zapytałam próbójąc wstać.Jednak gdy poczuła przeszywający mnie ból w brzuchu,zrezygnowałam.
~przyciągnołem Cie tu jak byłaś nieprzytomna.
~Dzięki.
~Za to ty nieźle oberwałaś~,,powiedział''.
Podciągnęłam trochę bluzkę,by móc lepiej przyjrzeć się ranie.Była ogromna.I obrzydliwa.Jak to możliwe,że jeszcze nie wykrawiłam się na śmierć?Zdjęłam powierzchowną bluzkę,wyciągając rękę w kierunku Kena.
-Mógłbyś...?
Jeleń wstał,chwycił w zęby materiał i poszedł w stronę jeziora.
Gdy wrócił,zaczęłam obmywać swój brzuch zmoczonym materiałem.Nagle pod palcami wyczułam coś okrągłego.I twardego.Kula.Cholera.Dobrze,że rana już nie krwawiła.Powoli wyjęłam pocisk z rany.
~To moja wina-nagle odezwał się Ken.
Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
~ oczywiście,że nie!Bo skąd niby miałeś wiedzieć,że nagle wyskoczy jakiś gościu ze strzelbą?
~Ale mogłem być ostrożniejszy.Przecież mogłem go wyczuć...
-To nie twoja wina-Powtórzyłam teraz już głośniej,Nie twoja...
~a wogóle...Ile byłam nieprzytomna?
~chwilę.Dosłownie.Gdy tylko cię położyłem,zaraz się obudziłaś.
Popatrzyłam na niego zaskoczona.~Jak to możliwe,że tak szybko przestałam krwawić?Przecież powinnam już nie żyć!Przejechałam jeszcze raz palcem po ranie.Była mniejsza.Zmarszczyłam brwi i jeszcze raz się jej przyjrzałam.Kenyi widząc,jak moje brwi podjechały do góry z zaskoczenia,zapytał:
~Coś nie tak?
~Moja rana.Goi się nadzwyczaj szybko-powiedziałam wskazując na owe zjawisko.
Po chwili nie było po niej już żadnego śladu.
-O cholera!Dziewczyny mnie zabiją!-wykrzyknęłam,gdy przypomniałam sobie o przyjaciółkach.-Sorry Ken.Muszę już iść.
Wstałam otrzepując ubranie.
-I uważaj na siebie-żuciłam,przedzierając się przez las.

---*---

Może jeszcze złapię je w kinie?

REVIVALOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz