ROZDZIAŁ 22

123 7 4
                                    

Ruszyłam za nimi biegiem. Nie przejmowałam się teraz tym,że praktycznie będę zaraz po nich w domu. Chris i Tom i tak się dowiedzą, dzięki Scarlett. Gdy dotarłam pod dom, Chris właśnie stawał na ziemię. Przejęłam od niego nieprzytomną dziewczynę, ponieważ brat ledwo potrafił ją utrzymać. Kopniakiem otworzyłam drzwi. Ułożyłam jej bezwładne ciało na kanapie.
-Wilk! Tam,za Tobą!- Krzyknął chłopak.
Leżąca dotąd wilczyca uniosła łeb i zawarczała. Walnęłam się w czoło. Zapomniałam o niej...
~Przyjdziesz kiedy indziej? Mam tu teraz mały problem~Przekazałam jej.
-Chris, otwórz jej drzwi i przepuść ją.-Powiedziałam.
Wilczyca nie spuszczając go z oczu, wyszła na zewnątrz. Zaraz za nią w progu ukazała się głowa Kena.
~Pujdę patrolować teren.-Oznajmił i zniknął w lesie.
-Czy wy właśnie...-Zaczął Chris.
-Mamy teraz ważniejsze sprawy Chris.-Upomniałam go. Nagle Scarlett zaczęła się wić na kanapie. Jej krzyk rozniósł się po domu. Mocno chwyciłam ją za rękę i przytrzymałam w miejscu. Z jej gardła zaczęły wydobywać się coraz bardziej zwierzęce krzyki. Wyrwała rękę z mojego uścisku i odepchnęła mnie na ścianę. Z łatwością zaanortyzowałam upadek i ruszyłam w jej stronę.
-Chris, odsuń się lepiej.
Chłopak posłusznie poszedł na drugą stronę pokoju. Nagle dało się słyszeć głośny trzask i noga dziewczyny wygięła się pod dziwnym kątem. Chłopak zbladł na ten widok.
Scarlett zaryczała z bólu. Otworzyła oczy, które teraz nabiegły krwią. Zerwała się z kanapy, ale natychmiast upadła. Dało się słyszeć kolejne trzaski i ryki. Jej ciało się zmieniało.
Chris zrobił krok do przodu, ale powstrzymałam go. Nie wiem, czy ona się na niego przypadkiem nie rzuci. Nagle drzwi się otworzyły i do środka wparował Diego. Co on tu do cholery robi? Dobra, teraz to nie jest ważne. Scarlett chwiejnie podniosła się na kolana i uniosła głowę. Jej oczy... Zmieniły już barwę.
-Scarlett, spokojnie. Oddychaj.-Zaczęłam mówić do niej uspokajająco. Ta zwróciła ywarz w moją stronę i zawarczała. Jak zwierze. Upadła na czworaka. Jej paznokcie się wydłużyły, a kręgosłup wygiął. Cholera. Cholera! Nie mogę pozwolić, aby Chris to oglądał!
Rzuciłam się w stronę kanapy. Zwinnym ruchem zarzuciłam na nią koc i mocno chwyciłam. Zaczęła się szamitać i wyrywać. Po chwili dołączyłdo mnie Diego i razem próbowaliśmy ją ujarzmić. Czułam jej każdą kość, która przesuwała się pod jej skórą. Jej żałosne i wściekłe ryki przyprawiały o gęsią skórkę.
Nagle, uspokoiła się. Niepewnie spojrzałam na chłopaka, ale ten tylko pokręcił głową i położył palec na ustach. Scarlett nasłuchiwała.
-Co z nią?- Zapytał Chris. Dałam mu mentalnego kopa w dupę, ale było już za późno. Dziewczyna z całej siły odrzuciła nas od siebie. Rozerwała materiał na strzępy z wściekłości. Na jej miejsu stał duży, szarawa wilczyca. Zawyła wściekle i rzuciła się w stronę brata. W ostatniej chwili zepchnęłam go na bok.
-Zamknij się w pokoju!-Krzyknęłam do niego wciskając mu do rąk przerażonego, małego wilczka. Osłaniałam go w drodze na schody. Diego w tym czasie chronił mnie.  Wilczyca zaczęła krążyć po salonie, mierząc nas wzrokiem. Wymieniliśmy się porozuniewawczymi spojrzeniami. Po cichu zaszłam ją od tyłu, podczas gdy chłopak odwracał jej uwagę z przodu. Wilczyca zrobiła krok do przidu, ale w błyskawicznym tępie zawróciła i skiczyła na mnie. Nie zdążyłam się uchylić i cały ciężar jej ciała runął na mnie. Przeturlałyśmy się po podłodze i zaczęłyśmy szamotać.  Coraz trudniej było mi uchylać się przed jej szczękami. Jej łapy raz po raz opadały na mój brzuch, wyciskając z niego powietrze. Zaczęlo mi brakować tlenu. Jednak z opresji wybawiło mnie warczenie. Wilczyca zeskoczyła ze mnie i ruszyła w stronę dźwięku. Pozbierałam się z podłogi i spojrzałam na Diega.
Klęczał na ziemi i mierzył wzrokiem wilczycę. Jednak... To nie były ludzkie oczy.  Z jego gardła poniwnie wyrwało się warknięcie. Co jest do cholery?!
Wilczyca niespodziewanie ruszyła w jego stronę.  Diego odskoczył do tyłu i zamachnął się na nią ręką, która zamieniła się w łapę. W łapę! Moje oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Diego zamienił się w huskiego. Mojego huskiego. Jego łapa przeorała bok samicy.
Ta ryknęła z wściekłości i ukazała swoje zęby. Psy zaczęły krążyć wokół siebie. Gdy tylko wilczyca na chwilę spojrzała w bok, Diego rzucił się na nią i przygniótł do ziemi. Ugryzł ją w przednią łapę, a ona w rewanżu złapała go za ogon. Nie mogłam dłużej tego znieść. W głowie pojawił mi się myśl. O tym, jak Ken mówił, że muszę mieć swoje stado. Moje stado. Ja wybieram członków. Dosyć. Dłużej tego nie zniosę.
Zebrałam w sobie cały swój gniew i ryknęłam. Walka natychmiast ustała. Poczułam, jak moje oczy się zmieniają. Nagle zalała mnie fala czegoś nowego. Jakiejś niewyjaśnionej siły. Rozdzieliłam zwierzęta na dwie strony.Jednak ci znowu się na siebie rzcili.
-Dosyć!-Ryknęłam.-Nikt nie będzie się krzywdził w moim domu!
-A kim ty jesteś, że mi rozkazujesz?!- Scarlett stanęła na swoich nogach. Przemieniła się.
-Jestem twoją Alfą i masz mi być posłuszna! Czy to jest jasne?!
Scarlett skuliła się w sobie a jej oczy wróciły do ludzkiego wyglądu.
Odwróciłam się w stronę Diega, który akurat wstawał z podłogi.
-A ty... Ty się po prostu wynoś.-Otarłam ręką łzę z policzka. Okłamał mnie! Mój huski! Mój przyjaciel!
-Maddie. Ja chciałem tylko...
-Tylko co?! Śledzić mnie?! Dowiedzieć się, czym jestem?! Proszę bardzo! Jestem bestią! Potworem! Jestem cholernym zwierzęciem!
Wybuchnęłam płaczem.-Jestem wilkiem! A Ciebie kochałam debilu! Mówiłam ci o wszystkim! Rozumiesz?! O wszystkim! A ty zawsze zachowywałeś się jak skończony dupek!
Chłopak zacisnął pięści, ale się nie odezwał.
-Wynocha!-Krzyknęłam. Zatrzasnęłam za nim drzwi i zjechałam po nich. Ukryłam twarz w dłoniach i rozryczałam się jak małe dziecko.
-Madelin? Maddie, co się tutaj stało?- Scarlett dotknęła mojego ramienia. Otarłam łzy i wstałam.
- Później Ci wyjaśnię.
Gdy Chris zbiegł na dół, wspulnie usiedliśmy w salinie i opowiedziałam im wszystko. No, prawie wszystko. Dla siebie zachowałam to, że jestem troszkę inna.  Opowiedziałam im o Jadenie, Kenie, zmiennokształtnych. Gdy skończyłam, nakazałam zadzwonić Chrisowi do brata i powiedzieć mu, że nocują u mnie. Już zapadł zmrok i zbyt ryzykowne jest, aby opuszczali mój dom. Wygoniłam ich na piętro do łóżek, a sama posprzątałam bałagan w salonie. Na szczęście nikt zbytnio nie ucierpiał. Moje i Scarlett obrażenia prawie natychmiast zniknęły. Później położyłam się w salonie na kanapie i zapadłam w niespokojny sen.

REVIVALOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz