Gdy wróciłam do domu walnęłam na łóżko i natychmiast zasnęłam.
-Straciliśmy ją.Już na zawsze...-łkała kobieta siedząc w objęciach mężczyzny.
-Tak mi przykro Rosie.
-Ale dlaczego akurat nas to spotkało?
-Widocznie tak musi być.
Nagle do pokoju weszła na oko trzyletnia dziewczynka.-Mamo?Gdzie jest Maddie?
-Córeczko, ona...Jej nie ma.
-A czemu?
-Bo bardzo źle się czuła i postanowiła odejść do Pana Boga.-A kiedy wróci?
-Nie wróci.
Obudziłam się zlana potem.O Boże. Ta kobieta mi kogoś przypominała...Tylko...Kogo?
Leżałam na łóżku wpatrując się w sufit.Nie mogę sobie przypomnieć.Westchnęłam i zwlekłam się z łóżka.Nareszcie sobota.-Maddie?! Skoczysz do sklepu?-Zawołał z kuchni tata.
-Daj mi minutę.Muszę się ubrać.
-Kasa i lista co masz kupić są na stole a my wychodzimy do fryzjera.
-Spoko.Zaraz schodzę!
Zanim się ubrałam rodzice zdążyli wyjść,a ja w tym czasie zeszłam na dół,zabrałam listę, forsę i wyszłam.
Droga zajęłam mi około dziesięciu minut.Gdy dotarłam do sklepu zrobiłam szybki obchód i stanęłam przy kasie.
Po zapłaceniu skierowałam się w stronę wyjścia.Nagle przystanęłam nasłuchując.-Hej Jess kogo tu mamy?-usłyszałam.Mój słuch znów dał o sobie znać.
-Hm...Charlie czyżby jakiegoś strojnisia?
-Dawaj forse lalusiu.
-Odwalcie się.-usłyszałam spanikowany głos chłopaka.
-Bo co?Zawołasz mamę i tatę?Hę?Nikt cię tu nie usłyszy.
-Odpieprzcie się!-krzyknął łamiącym się głosem chłopak.
Po chwili usłyszałam jakieś zamieszanie.-Co ty k**** robisz?!Uciekać ci sie zachciało?Czekaj już ja ci ucieknę...
Powiedział Charlie.Instynktownie przewidziałam co sie zaraz wydarzy.Niewiele myśląc obiegłam sklep i weszłam na mały placyk,który był z ulicy niewidoczny.
-Zostaw go!-krzyknęłam.
-O!Proszę proszę!Kogo my tu mamy?
-Zostawcie go-powtórzyłam.
Jess postąpił na przód.-Ani kroku dalej-wysyczałam.
Blondyn-Charlie wpatrywał się we mnie kpiąco.-Patrzcie państwo!Znalazła się bohaterka!
Wkurzyłam się.Bardzo.Wbrew mojej woli wydałam z siebie niekontrolowany dźwięk.Coś jakby warknięcie.
Oprawcy spojrzeli po sobie zaskoczeni.-Czy ty warczysz?Zobacz Charlie!Ona na nas warczy.
-Wypuśćcie go.-nie przekonałam ich.-ja zostanę.
Tego się nie spodziewali.Jednak...Zgodzą się.
Nie czekając na ich odpowiedź podbiegłam do przyglądającemu się wszystkiemu chłopaka.-Zrobili ci coś?
-Nie.Chyba nie.
Pomogłam mu wstać i wypchnęłam z zaułka.
Została nas trójka .Jess podszedł do mnie od tyłu i wykręcił mi nadgarstki na plecy.Wtedy Charlie podszedł do mnie z przodu i powiedział:-Hej Jess zabawimy się?-Po tych słowach chwycił przód mojej koszuli i zaczął rozpinać mi guziki.Próbowałam się szarpać,ale Jess mocno mnie trzymał.
Gdy Charlie już rozpiął mi koszulę zorientował się,że pod spodem mam jeszcze jedną bluzkę.-Hej,Jess!-krzyknął-daj scyzoryk.
Jess na chwile rozluźnił uścisk-to była chwila dla mnie.Z całej siły nadapnęłam Jeessowi na stopę i popchnęłam Charliego na przeciwległą ścianę.Zaczęłam się cofać,jednak Jess był szybszy i zagrodził mi drogę ucieczki.Gdy zaczęli się do mnie zbliżać znów wydałam to ,,warknięcie".-Teraz pożałujesz ty mała...-Nie dokończył,bo niespodziewanie wybiłam się nogami od ściany i z pół obrotu kopnęłam go w twarz.Jess zachwiał się i padł na ziemię nieprzytomny.Gdy podnoisłam wzrok na Charliego,ten gwałtownie się cofnął.
-twoje ocz...-nie dałam mu dokończyć,chwyciłam go za bluzkę i rzuciłam nim o ścianę.Wściekłość się ze mnie wylewała litrami.Gdy Charlie stracił przytomność,chwyciłam swoje zakupy i pobiegłam do domu.
Jak ja to zrobiłam?Przecież Charlie jest dwa razy większy odemnie a ja nim rzuciłam.
Kim ja jestem?Lub czym?
Co ze mną nie tak?Jestem nie normalna.
Wyjęłam telefon by sprawdzić godzinę i stenęłam jak wryta.
Moje oczy...One miały złote,wściekłe obwódki a w środku były wściekle pomarańczowe.Spuściłam głowę,żeby nie było widać moich oczu i pobiegłam do domu.
CZYTASZ
REVIVAL
WerewolfGdyby wtedy mnie zabił,nie byłoby tego wszystkiego. Nikt by teraz przez to nie cierpiał,a moja przyjaciółka byłaby teraz bezpieczna. Nigdy by ich nie poznała i nie zostałaby z mojej winy w to wszystko wciągnięta. A ja prawdopodobnie nigdy bym nie od...