Rozdział 39

5.5K 529 50
                                    

Jak podejrzewała Laya nie miałam koszarów. W nocy czułam się bezpieczna.

Rano po śniadaniu poszłam się ogarnąć. Pierwszy raz od czterech lat założyłam stanik. O matko, ale to niewygodne. Mniejsza z tym. Związałam włosy w kitkę i zeszłam na dół. Jak wczoraj się umówiliśmy Laya siedziała z laptopem na kolanach i szukała jakiegoś mieszkania poza miastem, a ja z Chrisem pakowaliśmy wszystkie potrzebne rzeczy do pudeł. On się męczył, a ja wszystko robiłam myślami. Nie wymagało to ode mnie praktycznie żadnego wysiłku. Chciało mi się śmiać z tego powodu.

-To wcale nie jest fajne.-powiedział Chris.-To nie fair. Ty sobie możesz wszystko myślami przenosić, a ja się tutaj wykańczam.

-Lubisz narzekać, co?-zaśmiałam się.

-Nie śmieszne.-mówił chłopak.

-Uśmiech na twojej twarzy mówi co innego.-powiedziałam.

Jakieś pół godziny później zrobiliśmy sobie przerwę. Oczywiście ja jej nie potrzebowałam, ale Chris jak najbardziej. W kuchni nalałam mu wody do szklanki i wrzuciłam dwie kostki lodu.

-Chociaż tego nie zrobiłaś myślą...-wymruczał.

Westchnęłam.

-Marudzisz jak stara panna.-powiedziałam głośno.

Chris przysunął mnie do siebie i pocałował.

-Żebyś nią przypadkiem nie została!-krzyknęła Laya z salonu.

Chłopak wybuchnął śmiechem. Spróbowałam się powstrzymać, ale nie mogłam i sama się zaśmiałam.

Uwielbiałam momenty, w których życie wydaje się być takie normalne. Kiedy śmiejemy się z głupot i robimy prawie normalne rzeczy. Kiedy nie myślę o śmierci moich rodziców. Kiedy czuję się jak stuprocentowy człowiek.

Gdy przestaliśmy się śmiać nagle zaburczało mi w brzuchu.

-Oho, chyba zgłodniałam.-powiedziałam, łapiąc się za brzuch.

-Rączek bozia nie dała? Wiesz, gdzie co leży.-powiedział zadowolony z siebie Chris.

Zachichotałam i delikatnie uderzyłam go w brzuch.

-Tak się chcesz bawić?-zapytał.

Chwilę później rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać. Spróbowałam się odsunąć, ale mi nie dał.

-Przestań!-krzyknęłam na niego.

Kilka sekund później się odsunął. Pokręciłam karcąco głową.

W końcu wyszło na to, że jednak Chris zrobił mi coś do jedzenia. HA!

Zjadłam trzy kanapki.

-Wiedzę, że apetyt ci sprzyja.-powiedziała Laya, kiedy weszła do kuchni.

Nalała sobie wody do szklanki. Upiła kilka łyków.

-Chyba znalazłam nam mieszkanie.-oznajmiła.

Nie minęło kilka sekund kiedy oglądaliśmy mieszkanie, które znalazła Laya.

-Nie jest źle.-powiedział Chris.

Pokiwałam głową. Dwa pokoje, łazienka i kuchnia. Nie potrzebujemy wiele miejsca. Najważniejsze jest to, że mieszkanie znajduje się poza miastem. Aktualnie znajdowaliśmy się w Denver, z tego co mówił Chris. Mieszkanie, do którego się prawdopodobnie przeniesiemy to...

-Cleveland?-zapytał Chris.-Przecież to na drugim końcu kontynentu!

-No i o to chodzi. Tam nas nie znajdą.-odparła Laya.-Będą nas szukali gdzieś w tych okolicach i raczej nie wpadnie im do głowy, że trójka młodych ludzi pojechała aż tam.

Przez moment panowała cisza. Każdy się zastanawiał, czy to dobry wybór. Cleveland?

-Okay. Gdzie ty, tam i ja.-powiedziałam.

-Jedziemy.-powiedział Chris.

Przybiliśmy sobie piątki.

-Ja wszystko załatwię, a wy wracacie do pakowania!-powiedziała Laya.

Chris westchnął. Ruszyliśmy na górę. Aktualnie kończyliśmy pakować pokój Layi. Ja się skupiałam na książkach, a Chris na ciuchach. Chciał na odwrót, ale się nie zgodziłam. Jeszcze by upuścił jakąś książkę, i co wtedy?

Jakieś piętnaście minut później zajęliśmy się pokojem Chrisa. Nie wiem, dlaczego pakujemy tak wiele ubrań i tego wszystkiego. Czy nie powinniśmy się spieszyć?

-Chris?-odezwałam się.

-Co tam?

-Nudzi mi się.

Chłopak przewrócił oczami i wrócił do składania spodni. Wyobraziłam sobie jak te spodnie się rozkładają i wypadają mu z rąk. Podskoczył jak oparzony, gdy tak się stało. Wybuchnęłam śmiechem.

Chłopak spojrzał na mnie i uniósł jedną brew.

-A mówiłaś, że nie lubisz łaskotek.

Gwałtownie przestałam się śmiać i wstałam. Szeroko otworzyłam oczy i pokręciłam głową. Chris się zaśmiał. Zrobił dwa kroki w moją stronę. Pisnęłam i wybiegłam z pokoju. Usłyszałam jego szybkie kroki za sobą.

-Już nie będę, tylko nie łaskocz!-krzyknęłam wciąż biegnąc.

Zbiegłam po schodach, a gdy byłam na dole to zerknęłam za siebie. Chrisa tam nie było.

„Pewnie chce mnie wystraszyć."-pomyślałam.

Mimo to wdrapałam się po schodach. Na korytarzu również go nie było. Drzwi od jego pokoju wciąż były otwarte. Powoli do nich podeszłam. Wychyliłam się za framugę. Chris siedział na łóżku, a w dłoni trzymał telefon. Ręce mu się trzęsły, a buzię miał otwartą.

-Co się stało?-zapytałam.

Chłopak się nie poruszył. Podeszłam do niego. Wyciągnęłam rękę, żeby wziąć od niego telefon i zobaczyć, o co chodzi. Chris nagle wyłączył komórkę. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

Chłopak mnie przytulił.

-LAYA!-krzyknął drżącym głosem.

-Jezu, musiałeś mi się tak wydrzeć nad uchem?-wymruczałam.

Chłopak nawet nie zachichotał. Coś było na rzeczy.

Kilka sekund później do pokoju wbiegła zdenerwowana Laya.

-Co?-zapytała.

Chłopak mocniej przycisnął mnie do siebie.

-Ubieraj się. Musimy uciekać. Znaleźli nas. Już tu jadą.-oznajmił.

MutacjaUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum