Rozdział 25

6.5K 662 88
                                    

Boże, ale was zaniedbałam... Strasznie mi z tym źlee... 

Nie chce mi się rozpisywać o tym, jaka jestem zła, okropna i tak dalej, więc proszę, rozdział!



Po godzinie męczarni moja noga jedynie pulsowała denerwującym bólem. Gdy Laya powiedziała, że już po wszystkim odetchnęłam z ulgą. Byłam zlana potem, a włosy kleiły mi się do twarzy i pleców.

Już myślałam, że nigdy nie nastawi mi tej kości. Dłużej bym nie wytrzymała.

Chyba zmiażdżyłam dłoń Chrisa. Laya spojrzała na jego rękę, a potem na mnie. Po chwili zachichotała pod nosem.

-Chris, opatrzę ci tą rękę.-po wypowiedzeniu tych słów nawet nie próbowała się powstrzymać od śmiechu.

-Hahaha. Bardzo śmieszne.-powiedział chłopak sarkastycznie.

Niespecjalnie przejmowałam się ich rozmową. Głęboko oddychałam i starałam się nie zwymiotować. Oprócz bólu czułam dziwne mrowienie w nodze.

Z zamyślenia wyrwał mnie dotyk Layi.

-Hej, jak się czujesz?-zapytała zmartwiona. Jak się niby miałam czuć?

Nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu, więc po prostu skinęłam głową.

-Musisz się umyć. Pomóc ci?-zapytała. Zrobiło mi się trochę głupio z tego względu. Ktoś mnie będzie mył. Poczułam się jak kaleka.

W sumie byłam kaleką.

-Okay.-wychrypiałam.

Delikatnie się uśmiechnęła, po czym spojrzała na brata. Stał obok mnie i się we mnie wpatrywał.

-Chris?-powiedziała Laya.

Chłopak po chwili się otrząsnął. Spojrzał na siostrę.

-Co mówiłaś?-zapytał zdezorientowany.

Po twarzy dziewczyny było widać, że próbuje się powstrzymać od śmiechu.

-Mógłbyś mi pomóc? Trzeba ją zanieść do łazienki. Pomogę jej się umyć.

-Mhm.-mruknął.

Po chwili chłopak podszedł do mnie. Jedną rękę wsunął pod plecy, w wyniku czego dotykał moich skrzydeł, ale wydawał się tym nie przejmować, a drugą ręką złapał mnie pod kolanami. Delikatnie mnie podniósł i ruszył w stronę schodów, których wcześniej nie zauważyłam.

Chris wydaje mi się być trochę zamknięty w sobie. Bynajmniej teraz.

Weszliśmy po schodach, a potem przeszliśmy przez pierwsze drzwi po prawej. Znaleźliśmy się w średniej wielkości łazience. Wanna, umywalka, lustro, półka i kosz na pranie. Zwyczajność tego pomieszczenia mnie dobijała. Najzwyklejsza w świecie łazienka.

Zachciało mi się płakać.

Chris delikatnie mnie postawił, a ja się o niego opierałam, stojąc na jednej nodze. Musiało to śmiesznie wyglądać.

-Chris, mógłbyś przynieść jakieś krzesło? Musi gdzieś usiąść.-powiedziała Laya.

Chłopak skinął głową i spojrzał na mnie. Laya jakby czytając mu w myślach podeszła do mnie i przewiesiła moje ramię dookoła swojej szyi, żebym mogła stać. Chris niemrawo się uśmiechnął, po czym wyszedł z łazienki.

-Chyba nie masz nic przeciwko temu?-zapytała Laya.

-Przeciwko czemu?-zapytałam.

Głos wracał mi do normalności.

-No... Temu, że jesteś tutaj, że z nami zamieszkasz i ogólnie całej tej reszty?-Laya widocznie posmutniała.

Musiałam się przez chwilę zastanowić. Nie znałam tych ludzi i nie wiedziałam, co planują ze mną zrobić. Jak tu będę żyła.

W sumie nie miałam wielu możliwości. Mimo wszystko... Chyba ich polubiłam, nie wspominając o tym, że znam ich od kilku godzin. Ale uratowali mi życie. Po tym stwierdzeniu uznałam, że im zaufam.

Spojrzałam na Layę, która się we mnie wpatrywała z zaciekawieniem i strachem w oczach.

-Zostaję z wami.


MutacjaWhere stories live. Discover now