Rozdział 10

8.7K 680 104
                                    

Żołądek podszedł mi do gardła.

Płyn był inny nie tylko z koloru. Poprzedni był przezroczysty i gęsty, a ten jest zielony i rzadki.

Głośno przełknęłam ślinę, żeby nie zwymiotować. Serce biło mi jak młot i miałam wrażenie, że zaraz wyleci mi z piersi. Miałam nadzieję, że moja mina nie zdradzała za bardzo moich uczuć. Starałam się utrzymać obojętny wyraz twarzy, ale to mi chyba nie wyszło.

Musiałam być dzielna. Musiałam dać radę. Dam radę.

-Gdzie?-zapytałam zachrypniętym głosem.

-Połowa w jedno oko, połowa w drugie. Będę to obserwował. Żadnych numerów, bo inaczej będzie z tobą źle.

Przez moją głowę przebiegało tysiące myśli na sekundę. Zaczęłam gwałtownie oddychać i kręcić głową. Nie dość, że nienawidzę strzykawek, to jeszcze przeraża mnie robienie czegokolwiek z oczami. Will połączył te dwie rzeczy i w dodatku muszę zrobić to sama.

-Mia, chyba wiesz, że jak nie zrobisz tego sama, to zrobię to ja, co będzie jeszcze gorsze? I w dodatku, jeśli tego nie zrobisz, będzie sroga kara.-rzekł beznamiętnie.

Serio, ten gość jest chory. Nie dość, że mnie kupił, robi mi takie rzeczy, muszę przez niego cierpieć z dnia na dzień coraz bardziej, to jeszcze mnie przeraża i to nie tylko pod względem bycia potworem czy coś. On nie jest człowiekiem. Prawdziwy człowiek nie jest w stanie robić takich rzeczy. To nie jest aktem człowieczeństwa. W dodatku nie rusza go to, co robi. Jakby nie zdawał sobie z tego sprawy.

Po chwili zdałam sobie sprawę z tego że płaczę. Szybko otarłam łzy rękawem szlafroka i pociągnęłam nosem.

Jeśli zrobię to szybko, to... W sumie nie wiem co.

-Ej, Will, a co to? Co mi się po tym stanie?-zapytałam, jak ostatni debil, jąkając się.

-Dowiesz się, jak wykonasz polecenie.-odparł.

To, że jego głos dobiegał znikąd mnie denerwowało i po trochu przerażało.

-Ohoho, niedoczekanie twoje. Gadaj, co się stanie, jak to sobie wstrzyknę.-powiedziałam, po czym uznałam, że chyba popełniłam błąd.

W sumie, to lepiej by było, gdybym się dowiedziała dopiero po zastrzyku, bo nigdy nie wiadomo, czy z tą wiedzą dałabym radę to zrobić. Ale teraz nie cofnę tego, co powiedziałam. Wolę zachować marne resztki mojej godności, niż przyznać się do błędu.

Will mnie zaskoczył.

-Większość ptaków ma... Bardzo dobry wzrok. Na przykład taki jastrząb, którego część DNA masz w sobie. Jastrzębie są dalekowzroczne, a to w połączeniu z twoją krótkowzrocznością daje możlwość widzenia na każdą odległość. No, prawie każdą oczywiście. To serum które znajduje się w szufladzie przyspieszy proces mutacji twojego wzroku. Teraz, jak się spodziewłem, twój wzrok jest zamazany, prawda?-zapytał, a ja zdumiona lekko skinęłam głową.-No więc właśnie. Gdy wstrzykniesz to serum, twój wzrok po kilkunastu minutach stanie się o niebo lepszy. Gdybym go nie wynalazł wraz z Tomem, to byś nic nie widziała przez najbliższe dwa miesiące. A teraz, zaczynaj.

Ostatnie słowo jego monologu błąkało się po mojej głowie niczym opętane. Dopiero po kilku sekundach zrozumiałam jakąś część jego wypowiedzi.

-A co jeśli...-zrobiłam przerwę na znalezienie odpowiednich słów.-serum nie zadziała?

Will milczał przez chwilę. Głośno przełknęłam ślinę, a on przemówił.

-Będzie trochę kiepsko.-odparł beznamiętnie.

Mówiąc "trochę kiepsko", miał na myśli, że będę cierpiała jak cholera. Zrobiło mi się słabo na myśl, że mogłabym oślepnąć, czy coś. Przez mój umysł przebiegły miliony możliwych scenariuszy. Wszystko mogło pójść źle.

-Jak mam to zrobić, żeby było jak największe prawdopodobieństwo, że się uda?-zapytałam niemrawo i zdziwiłam się, że mnie usłyszał i zrozumiał.

-Widzę, że zaczynasz się słuchać. Grzeczna dziewczynka.-powiedział do mnie jak do psa.-Więc...

I w tym momencie zaczął długi monolog, z którego nic kompletnie nie zrozumiałam. Gdy skończył, powiedziałam:

-E... Co?

Will westchnął zniecierpliwiony.

-Musisz ustanąć przy jednym z luster i delikatnie wbić igłę w źrenicę. Ale nie możesz jej wbić zbyt głęboko. Jedynie tak, abyś mogła wstrzyknąć płyn. Gdy wstrzykniesz połowę w jedno oko, zamknij je, a następnie zrób to samo z drugim. Nie będziesz mogła otworzyć oczu przez przynajmniej 7 minut, inaczej się nie uda. Zrozumiałaś?

Delikatnie skinęłam głową. Mimo, że chciałam być twarda i nie pokazać jak emocje we mnie buzują, zaczęłam szlochać. Powoli wstałam ze stołka, który dzięki pomocy mojej niezdarności się przewrócił. Wzięłam strzykawkę do ręki i ruszyłam przed siebie, w stronę jednego z luster.

-A co poczuję po wstrzyknięciu?-zadałam kolejne pytanie.

-Dowiesz się, kiedy w końcu to zrobisz.-odparł zniecierpliwiony Will.

Zaczerpnęłam głośno powietrza. Prawie nie widziałam swojego odbicia w lustrze i jak ja niby miałam to zrobić? A co jeśli nie trafię?

-A co, jeśli...-zaczęłam pytanie, ale Will mi przerwał.

-Dosyć pytań!

Wzdrygnęłam się przez jego nagły wybuch. Z początku mówił spokojnym głosem w którym wyczuwałam jego dumę z samego siebie.

Spróbowałam ochłonąć, co nie szło zbyt dobrze, bo moje serce wciąż waliło jak szalone i nie chciało się uspokoić. Zaczęłam mruczeć pod nosem.

-Mamo, jeśli tu jesteś, jeśli mnie słyszysz... proszę, zrób coś. Nie chcę już więcej cierpieć... Mamo, proszę, zabierz mnie do siebie... Mamo...

-Zaczynaj już.-powiedział strasznie zniecierpliwiony Will, przerywając moje błagania.

Im szybciej to zrobię, tym szybciej to się skończy. Im szybciej to zrobię, tym szybciej to się skończy. Im szybciej to zrobię, tym szybciej to się skończy. Im szybciej to zrobię, tym szybciej to się skończy.

Co ja gadam, będzie cholernie źle. Momentami zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby umrzeć. Zabić się. I zawsze odpowiedź brzmi dokładnie tak samo: było by znacznie lepiej. Ale nie mam odwagi. Tyle razy szukałam sposobu. Czasami go znajdowałam. Ale nie potrafiłam. Za każdym razem, gdy o tym myślałam, widziałam wszystkich, których kochałam. Mama, tata... Wymieniłabym mojego brata, ale nie jestem w stanie mu tego wybaczyć. To za bardzo boli.

Pewniej złapałam strzykawkę i zbliżyłam ją do oka.








Do zobaczenia w następnym rozdziale! :)

MutacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz