Opłaciło się?

527 44 10
                                    

-Emma gdzie ty idziesz? - zapytał James.
-Nie wiem. Po prostu idę.
-Przestań zdziwiać i jedź z nami do hotelu. Zostaniesz w moim pokoju. Przecież nie pozwolę ci włuczyć się samej w nocy po Brighton. - blondyn złapał mnie za nadgarstek tym samym przytrzymując. Wyrwałam dłoń z jego uścisku i spojrzałam prosto w oczy.
-Będziesz musiał. Z resztą co cię to obchodzi, nie muszę cię słuchać, ani się tłumaczyć! - rzuciłam gniewnie w jego stronę i wyszłam z budynku. Nie wiem co mną w tedy kierowało. To jasne kłóciliśmy się czasem, ale nigdy jeszcze nie oddzywałam się do niego w ten sposób bez powodu.

《Bradley》

Byłem już w hotelu. Poprosiłem Trisa, żeby zostawił mnie samego więc to zrobił. I tak w samotności spędziłem trzy godziny. W końcu ochłonąłem i udałem się do pokoju James'a porozmawiać z Emmą. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem chłopaków, ale nigdzie nie było brunetki.

-Nie odbiera. Nie wiem co jej odbiło nigdy się tak nie zachowywała nawet po rozstaniu z ... hej Brad. - powiedział zakłopotany blondyn kiedy mnie zobaczył.
-Gdzie Em? Muszę z nią porozmawiać.
-No coś ty Brad po co chcesz z nią teraz rozmawiać. Idź do pokoju i odpocznij. - zaczął wypychać mnie z pokoju Tristan. Odwróciłem się i spojrzałem na moich przyjaciół.
-Czemu nie chcecie, żebym z nią porozmawiał?
-Nie, że nie chcemy po prostu najpierw musielibyśmy wiedzieć gdzie ona jest. - powiedział basista, który kiedy zdał sobie sprawę z tego co mówi uderzył się z otwartej dłoni w czoło, a chłopaki posłali mu gniewne spojrzenia.
-Chwila. Jak to nie wiecie gdzie ona jest?
-Normalnie! Wydarłeś się na nią w szpitalu, potem ona wydarła się na mnie i wyszła. Nawet nie próbuj wyłączyła telefon. - oznajmił mi James lekko podniesionym głosem kiedy wyjmowałem komórkę.

Wybiegłem z pokoju i udałem się do recepcji gdzie zastałem mężczyznę o siwych włosach.
-Dobry wieczór. Chciałbym pożyczyć samochód.
-Nazwisko?
-Simpson. Bradley Simpson. - mężczyzna zaczął przeglądać jakiś zeszyt po czym popatrzył na mnie.
-Przykro mi, mam tu wyraźnie napisane, żeby nie wypożyczać panu jakichkolwiek pojazdów. Zalecenie od pana O'Neill'a. - w myślach zacząłem przeklinać Joe za to "zalecenie" jednak nie poddawałem się.

-Błagam pana. - prosiłem, widząc, że nic to nie daje podjąłem się czegoś innego. - Chodzi o pewną dziewczynę. Po prostu coś zepsułem i muszę to naprawić, bardzo mi na niej zależy. No niech pan się nie da prosić, nigdy nie był pan zakochany? - mężczyzna tylko na mnie spojrzał i zaśmiał się.
-Oj byłem, byłem. Jak byś wiedział jakie ja rzeczy robiłem z miłości.
-Opłaciło się?
-Czy ja wiem. Teraz jesteśmy 38 lat po ślubie. - zaczął się śmiać i podał mi kluczyki - Pewnie, że się opłaciło. Walcz o nią, bo warto.
-Dziękuję panu. - uśmiechnąłem się szeroko i ruszyłem biegiem.
-Tylko, ani słowa twojemu menagerowi. - nic już nie odpowiedziałem. Wbiegłem do garażu i wsiadłem do auta. Odpaliłem pojazd i wyjechałem na ulice.

______________________________

Cześć i czołem. Witam was w 25 i zarazem w przedostatnim rozdziale "Something More". Jak wam się podoba? Napiszcie mi to w komentarzach i nie zapominajcie o gwiazdkach. Muszę wam coś powiedzieć. Mimo iż ostatni rozdział ma pojawić się dopiero w piątek napisałam go już dzisiaj i wiecie co? Jest mi smutno, że je kończe. Pociesza mnie jednak jedno. Zdecydowałam się napisać 2 cześć nad, którą już pracuje. Kombinuje z okładką, myślę nad tytułem i staram się już coś pisać. Szczegółowe informacje postaram się podać wam w ostatnim rozdziale. Mam nadzieję, że się cieszycie bo to wy przekonaliście mnie, żeby kontynuować to opowiadanie. Pozdrawiam i do następnego :*.

Something More {Bradley Simpson}(ukończono)जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें