Rozdział 26

412 23 11
                                    

To ten dzień. Ten okropny dzień którego nigdy nie powinno być. Dzień wyjazdu Jeremiego. Uszykowana właśnie robiłam ostatnie tu śniadanie dla mojego memisia. Postanowiłam zrobić mu śniadanie do łóżka. Zrobiłam więc na szybko jakieś tosty (tak wiem oryginalne xd) i zrobiłam mu herbatkę co następnie postawilam na tackę i zaniosłam do mojego pokoju gdzie chłopak grzecznie spał. Postanowiłam go obudzić ale delikatnie nie tak jak on mnie.

- Jeremi wstawaj. - Powiedziałam najmilej jak potrafiłam i pocałowałam go w policzek na co on się uśmiechnął i cichutko zamruczał.

- Takie pobudki mogę mieć codziennie... Co tak ładnie pachnie? - mówił ale dalej miał zamknięte oczy.

- Otwórz oczka to zobaczysz. - Zaśmiałam się a on momentalnie je otworzył.

- Kurde kobieto jak ja cię kocham. - Powiedział zaczynając swoje śniadanie.

-Tak wiem a teraz jedz szybko bo musisz się spakować. - Powiedziałam cicho i wyszłam z pokoju żeby się przy nim nie rozplakać.

***

Jeremi był już spakowany i czekała nas teraz 2 godzinna jazda ponieważ moja mama odwoziła Jeremiego gdyż jego ojciec czekał na nas przy jednym z przystanków. Przystanek stał jakieś 4 godziny drogi do przyszłego domu chłopaka.

Właśnie się zbieraliśmy i Jeremi się ze wszystkimi żegnał. Oczywiście jego mama się poplakała. Jak większość osób oczywiście. Tak w tym ja. Wsiedliśmy do samochodu a ja już czułam napływające do moich oczu łzy a Jeremi widząc to od razu mnie przytulił a wtedy jeszcze bardziej się poplakałam. No nie ma co się dziwić bo osoba którą kocham najbardziej na świecie wyjeżdża a ja nie wyobrażam sobie życia bez niego. Oczywiście zostają nam jeszcze rozmowy przez kamerę czy telefon ale to za mało. Gdybym wiedziała wcześniej to może byśmy jakoś sobie inaczej ułożyli życie i teraz by to wszystko aż tak nie bolało.

Z każdym kilometrem coraz gorzej było z moim samopoczuciem. Brzuch mnie niemiłosiernie bolał zresztą tak samo jak głowa a serce myślałam że mi zaraz wyskoczy. Gdy dojechaliśmy na miejsce było tylko gorzej ale na szczęście nie było jeszcze ojca Jeremiego więc mieliśmy spokojnie czas na pożegnanie.

Po wyjściu z samochodu od razu się rzuciłam w ramiona chłopaka wybuchając płaczem. Spojrzałam na niego i zobaczyłam że on również lekko płacze. Widząc to nie mogłam się powstrzymać i go pocałowałam.

- Nie chce cię zostawiać. - Powiedział gdy się od siebie oderwaliśmy.

- A ja nie chcę żebyś o mnie zapomniał. - Mówiłam szlochając.

- Nigdy o tobie nie zapomnę jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Kocham cię najbardziej na świecie i nigdy to uczucie nie zmaleje. Może zabrzmiało to banalnie ale to było szczere i nigdy o tym nie zapominaj. - Mówił patrząc mi w oczy i trzymając w swoich rękach moje policzki a ja jeszcze bardziej wybuchłam płaczem.

- Też cię kocham i nigdy nie przestanę tylko obiecaj że do mnie wrócisz. - Powiedziałam uspokajając się troszkę.

- Obiecuję że do ciebie wrócę najszybciej jak się da. - Powiedział i mnie pocałował aż wkońcu zatrąbił jego ojciec co oznaczało tylko jedno...

- Do zobaczenia Olivia. - Powiedział i widziałam jak po jego policzku leci łza.

- Do zobaczenia. - Stałam tam i płakałam jak mała dziewczynka patrząc jak on odjeżdża.

Modliłam się żeby był to jakiś cholerny koszmar. Niestety to była bolesna rzeczywistość która nie raz jeszcze mnie tak zrani. Ale chyba bardziej niż dziś się nie da. Bo w tym dniu moje serce pękło na miliony kawałeczków i wiedziałam że już chyba nikt go nie poskłada.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej misie ;*
Kurde pisząc ten rozdział prawie się rozpłakałam 😭 I mamy ostatnią
część maratonu a jednocześnie
był to ostatni rozdział w tej części. Jeszcze epilog i podziękowania.

Do nextu ;*

Elizka2002 💗💓

Two Brothers,One Me | J.S & A.STempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang