- Minho, kurde! - Chłopak krzyknął, próbując uwolnić się od morderczego uścisku Azjaty. 

- Wylaksuj. - Minho mruknął. - Nie ciągnę cię na wygnanie, tylko na pomoc. 

Kątem oka zobaczyłam blondyna i zmieniając kierunek, podreptałam w jego stronę, rzucając reszcie tylko " zaraz wracam". Omijałam sprawnie deski porozrzucane i rozszarpane ostrymi przyrządami należącymi do gości z Labiryntu. Na szczęście Newt stał sam i teraz zbierał pozostałości po dawnej szopie na narzędzia. Kiedy stanęłam obok niego, podniósł lekko głowę do góry. 

- Możemy porozmawiać? - Mruknęłam, nie chcąc zdradzać, jak bardzo się denerwuję. 

Chłopak tylko przytaknął głową i spojrzał na mnie dużymi brązowymi oczami, które tak bardzo lubiłam. 

- O co chodzi? 

Dopiero teraz zrozumiałam, że cała ta sprawa ze mną i nim, kompletnie nie miała żadnego sensu. Tak naprawdę nigdy nikogo nie kochałam i prawdopodobnie było to tylko chwilowe zauroczenie. Mimo tego wciąż ciężko mi było wymówić słowa, których się bałam. Chciałam, żeby wszystko, co do tej pory do niego czułam-albo zdawało się, że czułam, zniknęły. Świat nie jest instytucją spełniającą życzenia i teraz to wiedziałam. 

- To nie ma sensu. - Zamknęłam oczy, a kiedy je ponownie otworzyłam, zobaczyłam zdziwienie na jego twarzy. 

- Co się...

- Nie ma sensu. W sensie ja i ty. Jeśli chodzi o to, co niby między nami było... jest... BOŻE! - Krzyknęłam w końcu. 

Newt przeczesał tylko palcami włosy i skierował wzrok na Ellie, a następnie na mnie. 

- Chyba już wiem, o co ci chodzi. 

- Tak. -Patrzyłam w każdym kierunku, byleby uniknąć z nim kontaktu wzrokowego. 

- I jest chyba ogey. - Dodał. 

Podniosłam głowę. 

- Jest milion powodów, dla których to mówię. Ciągle się kłócimy no i... chyba jednak nie pasujemy do siebie tak, jak się wydawało. 

- Tak. - Odparł. Patrzyliśmy sobie teraz w oczy, tak jakby toczyła się pomiędzy nami walka na spojrzenia. 

Nagle się uśmiechnęłam. 

- To chyba jedyna rzecz, w której się zgadzamy od dłuższego czasu. 

On odwzajemnił ten uśmiech i tylko pokiwał głową. 

- Ale przyjaciółmi możemy być. Byliśmy dobrzy w byciu przyjaciółmi. - Wyciągnął do mnie rękę, którą uścisnęłam. 

- Tak. W tym chyba jesteśmy najlepsi. - Uśmiechnęłam się i puściłam jego dłoń. 

- Ej, ptaszki! - Minho krzyknął w naszą stronę. - Mamy już kod i plan. 

Odetchnęłam z ulgą i skierowałam się w stronę Azjaty. 

- To ile mamy? - Weszłam do środka i zastałam Teresę, Liama i Tommy'ego przy dużym stole z paroma mapami i jedną kartką. 

- Dobrze, że jesteś. - Thomas wyprostował się, wziął mnie za rękę i podał mi kartkę, na której było coś nabazgrane.

- 1 4 6 3 2 7 8? Co to?

- Kod. Ułożyliśmy w kolejności sektory, które się przemieszczały. Wszystko zaczęło się powtarzać. 

- I to wszystko? - Zapytałam bezmyślnie. - Te cyferki mają nas uratować? 

- To wszystko, co mamy. - Thomas przeczesał palcami włosy.

- Okej. Zobaczmy ile mamy zrobione. Jest ... - Spojrzałam na zegarek Minho. - Dwunasta po południu. Zwołajmy zgromadzenie i zobaczmy na ile jesteśmy gotowi. - Mruknęłam.

- Ja wiem jedno. - Odparł Thomas. - Tylko tyle, że kompletnie nie jestem na to gotowy.



***



- Teraz to zachowujesz się jak totalny kretyn! - Newt krzyknął, patrząc na kod. 

- Ja? To ty, smrodasie chcesz się stąd dzisiaj wynurzyć wbrew logice! - Thomas odparł. 

Wszyscy staliśmy i patrzyliśmy jak jedni z wielkich przyjaciół, kłócą się w najlepsze. 

- Jaki jest twój problem? - Newt rzucił mu kartkę. 

- Mój problem to twoje posrane życzenia! Boże, Newt co się z tobą dzieje?! Wiem, że nienawidzisz tego miejsca i wszystko jest dołujące, ale bez konkretnego planu nie ma szans, że przeżyjemy w Labiryncie. Nie dojdziemy nawet do pierwszego sektora, a te poczwary już będą miały z nas kolację! 

- Wymyśliłeś przecież ten genialny plan, więc nam go powiedz! 

- Thomas, spokojnie. - Złapałam go za rękę i lekko ścisnęłam. 

Tommy odetchnął głośno i wskazał palcem na mapę. 

-  Na Urwisku znajduje się Nora Buldożerców. Zazwyczaj wychodzą po zachodzie, ale to niekoniecznie może znaczyć, że nie wałęsają się gdzieś po drodze w Labiryncie. Musimy znaleźć miejsce, gdzie możemy się ukryć i przeczekać, aż większość z tych potworów powyłazi i wyjdzie w stronę Strefy. 

Paru chłopców wymieniło między sobą spojrzenia. 

- Ja proponuję ten ślepy zaułek. - Thomas pokazał palcem drogę, która po zakręcie kończyła się murem. - Ma zakręt, wiec nie będzie nas widać, no, chyba że wałęsa się jeszcze gdzieś w Labiryncie Żukolec, ale nie sądzę, żeby po ostatnim razie jeszcze się jakiś uchował. 

- Mam jedno pytanie. - Zart poruszył się niespokojnie na krześle. - Nawet jeśli uda nam się przejść niezauważeni, to sądzisz, że Bóldożercy wejdą do kompletnie rozpieprzonej Strefy, nie zauważą żadnego obiektu, to pomyślą, że może wszystkich już pozabierali i urządzą sobie piknik ze szczątków? Stary! Przecież nie będą czekać, aż my spokojnie dotrzemy do wyjścia! 

- Dlatego musimy się pośpieszyć. 

- O to właśnie ci chodziło, Newt? - Burknęłam. - O misję samobójczą? 

- Nie dlaczego? To dobry plan.  Lepiej zacznijmy zbierać broń. WInston i Liam zajmijcie się bronią. Fry i Teresa, zajmą się jedzeniem i piciem. Jake i Alex. - Wskazał na Plastrów. - Przygotujcie jakąś apteczkę. Reszta niech popakuje plecaki i upewni się, że macie coś do obrony. Wyruszymy tuż o zachodzie. 

- Czy tylko ja się boję tego pomysłu? - Mruknęłam. 

- Jeśli się nie boisz, to znaczy, że nie jesteś człowiekiem. - Odparł Thomas. 


Between worlds / Newt ( W TRAKCIE EDYCJI )Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora