Dzień pierwszy

6K 298 129
                                    

Po ostatnim występie całe Bts dostało chwile wolnego. Nie można było tego nazwać wakacjami czy choćby dłuższym weekendem, który z pewnością należałby się po takim nakładzie pracy, ale nawet skromne 2 dni odpoczynku brzmiały zbawiennie. Większość postanowiła spożytkować jakoś ten czas sensownie.
Lider zespołu od razu spakował manatki i postanowił odwiedzić rodzinę. Nim się ktokolwiek obejrzał ten już biegł po taksówkę. J-Hope chyba nie miał konkretnego pomysłu ale razem z Jinem postanowili pojechać do pobliskiego miasta. Kookie chwile posiedział z resztą pijąc herbatę ale szybko się znudził i coś wspominając o koledze zza młodu pożegnał się. Po przeliczeniu całego tego exodusa w Dormie powinno pozostać trzech piosenkarzy ale przy stole siedziała tylko dwójka. Nikt nie zauważył jak podczas całego pośpiechu V po prostu wziął plecak i wyszedł. Tak więc zanim nadeszło południe wszyscy po za Jiminem i Sugą bawili się w najlepsze gdzieś nie wiadomo gdzie.

-Nie masz żadnych planów?- Jimin spojrzał na lekko zamyślonego kolegę.

-Nie!- Odburknął ocierając ręce o gorący kubek. Chwile podmuchał weń żeby po tym po lewitować dłońmi nad parującą cieczą. Przykładając je ponownie do naczynia podniósł głowę i zapytał -A Ty? Myślałem, że jako pierwszy wymyślisz coś ciekawego i już rano Cię nie będzie!-

-To jakaś sugestia?-

-Nie, tak jakoś. -

-No ja myślę- Jimin wyszczerzył zęby powodując chwilowy zanik oczu. - Nie mam pomysłu co miałbym robić. Chyba po prostu chce pobyć ot tak, nic nie robiąc!- Min uniósł lekko brwi ze zdumienia, nie spodziewał się, że kiedykolwiek usłyszy to z ust "pracowitej pszczółki", ale każdy kiedyś chce usiąść spokojnie i pooglądać ściany czy bardzo interesujący sufit. Sam w końcu często.... zbyt często śpi gdzie popadnie i zbija bąki jak menadżer nie patrzy. Na myśl o śnie Yoongi poczuł jak zapada się w sobie. Oczy zaczęły mu się same zamykać a gorąca herbata otoczyła go swoim ciepłem niczym kołdra.To był ten moment, czekał tylko aż zostanie sam żeby nareszcie.... przespać te cholerne dwa dni. Wstał, oznajmił należycie, że idzie na drzemkę, poprosił o nie przeszkadzanie i udał się do salonu. Mimo wszystko wspólna kanapa była wygodniejsza niż łóżka ale trudno było na niej spać jak sześć ludzi kręci się dookoła. Nie trwało to nawet minute jak Suga ułożył się wygodnie i już smacznie spał.

Jimin~

Patrzyłem katem oka jak ten układa się na kanapie. Z każdym spojrzeniem na bladą twarz czy zielone miętowe włosy w moim brzuchu odzywał się jakiś potwór skręcając mnie od środka. Nie mogąc już dłużej siedzieć wstałem. Moim celem była nasza sypialnia i choć mogłem iść krótszą drogą poszedłem poprzez salon żeby minąć Mina, żeby spojrzeć jeszcze raz jak słodko śpi. Miała być to tylko chwila dla oka ale nie wytrzymałem. Stałem tuż nad leżącą postacią. Wyglądał cudownie. Zwinął jak mały niewinny kotek, tuląc do piersi bluzę, którą ówcześnie miał zawiązaną wokół pasa, lekko rozdziawił usta przez co jeszcze bardziej zdawał się bezbronny. To ciekawe, że kiedy Suga śpi wydaje się taki mały, zupełnie jak dziecko, nie udziela się wówczas jego częsta wredota a ni pogardliwy wzrok. Uklęknąłem, przyglądając się jego twarzy z bliska. -Tak bardzo Cię kocham, że nawet nie masz pojęcia co się ze mną teraz dzieje. Gdybym chociaż wiedział jakiej jesteś orientacji, cokolwiek żeby wyzbyć się nadziei, że kiedyś będziesz mój.- Pogłaskałem jego gładki policzek, opierając się żeby nie zerkać na jego wargi, bo jeszcze bym go pocałował. Min ma twardy sen więc nawet nie drgnął od mojego dotyku. Przeszła mi chwile przez myśl, że w sumie mógłbym go pocałować skoro żadna siłą niebieska nie jest go w stanie obudzić jak jest w trakcje wymarzonego snu. Powstrzymałem jednak tą zachciankę, bojąc się jego reakcji. Gdyby jednak otworzył oczy i ujrzał mnie przyssanego do jego ust? Odwróciłem się bo przestawałem panować nad potworem w brzuchu a co gorsza moja zboczona wyobraźnia trochę wywindowała i drugi potwór mógłby się zaraz ujawnić w spodniach. Już miałem odejść do pokoju, gdy na drodze napotkałem mały stolik. Przewaliłem się przez niego z łomotem zwalając komodę obok, robiąc masę hałasu i zataczając się boleśnie na podłogę. Usłyszałem wrzask po czym jeszcze głośniejsze spadanie obcego ludzkiego ciała. Suga podskoczył tak raptownie, że spadł z sofy wprost a szklany flakon. Z jego lewej ręki trysnęła krew.

-Suga!!!- zawołałem płaczliwie widząc, co najlepszego narobiłem.

-Co się tu do cholery dzieje?!- Min jakby nie przejął się swoja ręką klnąc, że ma 2 dni odpoczynku i nawet nie może w spokoju się wyspać. Dopiero po chwili dostrzegł krew na co jego humor nie specjalnie się poprawił.

-Czekaj!- zawołałem wstając i biegnąć po apteczkę, zza pleców słyszałem tylko marudzenie jak to ciągle ktoś przeszkadza ludziom w śnie. Wziąłem wodę utlenioną, gazę i bandaż po czym w mgnieniu oka znalazłem się u boku poszkodowanego. Nie okazywał oznak bólu raczej zirytowanie ową sytuacją. Przybliżyłem się raptownie do niego, biorąc lekko jego zakrwawianą dłoń. Wpierw wytarłem krew chusteczką, najdelikatniej jak tylko można, praktycznie głaszcząc obolałe miejsce. Suga milczał obserwując moje czynności. Potem szybko to odkaziłem (Starszy nawet się nie skrzywił) i zawiązałem bandażem. -Przepraszam...-zacząłem ale zauważyłem, że odłamek szkła odbił się od flakonu i utkwił lekko w szyi Sugi. -...Krwawisz też na szyi!- dokończyłem. Min odruchowo chciał sprawdzić czy mam racje ale złapałem jego ręce w porę - ostrożnie bo wbijesz to mocniej !-

-No to wyjmij mi to Ty !- Zamilkłem, patrząc łapczywie na szyje kolegi. Chwilowo zakręciło mi się w głowie ale postanowiłem wykorzystać sytuacje. Usiadłem na Sudze okrakiem. Nie powiem, że zdawał się zaskoczony ale nic nie skomentował. Zbliżyłem się do jego ust. Byliśmy tak blisko, zbyt blisko wyraźnie czułem jego zapach rozkoszując się tym. Szybko jednak schyliłem głowę w stronę jego szyi, żeby mieć większą widoczność chwyciłem jedną ręką jego podbródek i pociągnąłem do góry. Min oddychał szybko, zupełnie oddając się mojej osobie. Cieszyło mnie to, że mam nad starszym taką kontrole, że mogę na nim siedzieć, że ten ewidentnie czuje się speszony. Bylem panem sytuacji.

Chwyciłem w dwa palce fragment szkiełka i lekko je wyciągnąłem uwalniając przy okazji podbródek Sugi. Nasze twarze znowu były zbyt blisko siebie, mój nos praktycznie stykał się z nosem zielonowłosego. Widząc jak lekki strumyczek krwi spływa po jego cudownej szyi nie wytrzymałem. Złapałem gwałtownie go za ramiona odchylając jego postać lekko do tył. Nie zareagował, patrzył zdziwiony co robię. Wziąłem głęboki oddech i przyłożyłem wargi w miejsce rany zlizując krew niczym wampir.

Dwa dni przeznaczenia cz. I /BTS+18Where stories live. Discover now