{21}

1.1K 87 30
                                    

Pustka.

Pustka, którą odczuwam po przebudzeniu, boleśnie uświadamia mi, że od tej pory każdy z moich bliskich jest martwy.

Po nocy spędzonej razem z Bruce'em nie mam koszmarów - wyczerpana po tym okropnym dniu, zasypiam, a jedyną rzeczą, którą pamiętam ze swoich snów, jest... Właśnie, co?

Spoglądam na pustą część łóżka. Mimo że dopiero świta, Bruce'a już tutaj nie ma. Pewnie siedzi w Batcave, jeszcze raz punkt po punkcie sprawdzając, czy ma wszystko, co składa się na nasz plan, całkowicie pod kontrolą.

Tylko że wczoraj pewna rzecz uległa zmianie. Jokerowi udało się poznać jego tożsamość.

Nie mamy pojęcia, czy klaun zamierza coś z tym faktem zrobić czy też zachowa tę informację dla siebie, dla własnej satysfakcji. Możliwości jest tak wiele, a do tego trzeba być zawsze krok przed Jokerem. Ostatnio się to nie udało.

Jednak świadomość, że psychopata zamordował moich bliskich, w pełni przejmuje nade mną kontrolę.

Ze łzami w oczach wstaję z łóżka, biorę do ręki porozrzucane ubrania, po czym idę do łazienki Bruce'a. Biorę tam długi prysznic; przy okazji mogę się też wypłakać. Na koniec, ubierając się, postanawiam że dziś nie mogę sobie pozwolić na chwilę słabości. Ani na moment. Jeśli dam się ponieść emocjom, sprawię, że nasz plan się nie powiedzie. Jeszcze nadejdzie czas na żałobę.

Będę opłakiwać moją rodzinę, ale nie dziś. Dziś postaram się, aby Joker dostał, na co zasłużył, chociażbym miała zapłacić za to najwyższą cenę. Muszę być silna. Od tego będzie zależeć również życie mieszkańców Gotham oraz życie prezydenta kraju.

Kończę poranną toaletę i wychodzę z łazienki. Na szafce nocnej po mojej stronie, a przynajmniej stronie, po której ja tej nocy tutaj spałam, stoi taca z filiżanką kawy. Trochę zażenowana na myśl o tym, co Alfred mógł sobie pomyśleć, ale jednocześnie wdzięczna lokajowi za każdy jego miły gest, upijam łyk gorącego napoju.

Odsuwam zasłony, a następnie otwieram drzwi prowadzące na ogromny taras. Chcę zaczerpnąć świeżego powietrza, aby całkowicie się rozbudzić. Po wypiciu kawy jak najszybciej pójdę znaleźć Bruce'a, żeby uzgodnić z nim, czy plan ulega zmianie.

Oplatam filiżankę dłońmi i patrzę na wschodzące słońce. Ogromna, złocista kula powoli wznosi się nad horyzont. Nieczęsto miałam okazję obserwować to zjawisko, gdyż należę do osób, które wolą spać do południa. Dlatego wschód słońca wywiera na mnie wrażenie. Podziwiam promienie rozciągające się leniwie wzdłuż pól przy rezydencji Bruce'a, na które mam widok. Później dosięgają najpierw ściany budynku, a następnie mnie. Wpatruję się w słońce jak zahipnotyzowana, czując przyjemne ciepło oraz rześkie, poranne powietrze zarazem. Podziwiam codzienną rzecz, zjawisko, które dzieje się na świecie średnio raz na dwanaście godzin, oczywiście uwzględniając strefy czasowe.

Szkoda, że oni już nigdy nie będą mogli podziwiać żadnego wschodu słońca.

Ból i świadomość śmierci mojej siostry, jej męża oraz synka powracają po kilku minutach oglądania wschodu słońca. Zaciskam ręce na filiżance, nie zwracając uwagi na to, że wciąż jest gorąca.

Jakie to okrutne, że może codziennie każdy z nas robi coś albo widzi kogoś po raz ostatni i nie ma świadomości, że tak się dzieje. Że już nigdy nie będzie mógł nacieszyć oczu pięknem przyrody albo powiedzieć bliskim, ile dla niego znaczą. Gdybyśmy jednak o tym wiedzieli, nasze życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Ilu rzeczy nie musielibyśmy żałować? Jakie słowa padałyby w rozmowach, które dotychczas ograniczały się tylko do codziennych obowiązków i spraw?

The SpyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz