Rozdział 2 - Nowy Pitch ( wersja poprawiona )

Начните с самого начала
                                    

- Co jest?! To niemożliwe...! - jęknęła głośno. Odwróciła się tyłem do Ziemi, swój wzrok skierowała na zachodnią stronę orbity, gdzie właśnie w tym momencie ktoś próbował przebić się przez Tarczę. - Niech to! - krzyknęła. Ubrała pospiesznie kurtkę, nie zważając na ból i pognała do miejsca, gdzie Gwiezdna Tarcza została zaatakowana. Sprawy przybrały zbyt poważny obrót, musiała zrezygnować z interwencji w Zatoce na rzecz Tarczy. Grobowiec jej brata niestety będzie musiał zaczekać. Dotarcie do zachodniej części gwiezdnej obrony zajęło jej więcej czasu niż zazwyczaj ze względu na jej uszkodzone ramię, które bolało jak diabli, jednak dziewczyna musiała wziąć się w garść. Jako strażnik nie mogła pokazywać żadnych słabości, inaczej wróg mógłby je łatwo przeciwko niej wykorzystać. Była już bardzo blisko zachodniego ujścia czarnej energii, kiedy jej oczom ukazał się przerażający widok. Dziesiątki, jeśli nie setki koszmarów waliło w gwiezdny mur, krusząc go i powodując tym samym coraz większe pęknięcia w Tarczy. Gwiezdni podopieczni blondynki dawali z siebie wszystko, aby nie przepuścić sennych maszkar, ale ich siły topniały z każdym atakiem. Strażniczkę gwiazd zamurowało w pierwszym momencie, ale szybko pozbierała się do kupy. Do jej uszu zaczęły dochodzić wołania jej gwiezdnych przyjaciół - wołania o pomoc. Nie czekając ani sekundy dłużej, ruszyła na oddziały koszmarów. Jej ataki skutecznie niszczyły jedno senne widmo za drugim. Rzuciła się w wir walki, zapominając o bólu ramienia. W tamtej chwili liczyło się tylko obronienie Tarczy. Kilka koszmarów znajdujących się za jej plecami rzuciło się na zaciekle walczącą dziewczynę. Blondynka otrzymała potężny cios w plecy, co spowodowało, że runęła w dół. Jeszcze parę innych koszmarów wykorzystało sytuację i również zadało kilka mocnych i trafnych ciosów lecącej w dół dziewczynie. Jakiś pojedynczy tak mocno uderzył strażniczkę, że ta odbita poleciała w górę. Nagle reszta koszmarów, która atakowała gwiezdną barierę, zaczęła podążać ku najprawdopodobniej przegrywającej przeciwniczce. Blondwłosej jednak udało się zatrzymać, lecz koszmary otoczyły ją ze wszystkich stron. Od ilości otrzymanych ciosów zakręciło jej się w głowie i tą jedną chwilę senne mary postanowiły wykorzystać. Jak jeden mąż wszystkie rzuciły się na zamroczoną dziewczynę, zamykając jej tym samym drogę ucieczki. Setki koszmarów zamknęło ją w czarnej kuli. Gwiazdy krzyczały do swojej pani, aby się nie poddawała, chciałyby jej pomóc. Nie chciały, by ich opiekunce stała się krzywda. Jednak po chwili ze środka olbrzymiej kuli z czarnego piachu zaczęło wydobywać się jasne światło. Stawało się coraz jaśniejsze i jaśniejsze, aż w końcu stało się tak potężne, że zniszczyło czarne, piaskowe więzienie od środka, przy okazji niszcząc też zdecydowanie większą część koszmarów. Blondynka użyła swojej mocy światła do wydostania się, emanowała przy tym tak potężnym promieniem, że przyćmiewała wszystko inne wokół. Nieliczne ocalałe koszmary zaczęły uciekać od blondwłosej jak najdalej, lecz ta im na to nie pozwoliła. Uniosła zdrowe lewe ramię, w którym trzymała jeden ze swoich magicznych mieczy i machnęła nim energicznie, tworząc wielką falę, która siłą dorównywała słonecznym rozbłyskom. Moc światła była tak wielka, że niszczyła nie tylko koszmary, ale także wszystko inne, co stanęło mu na drodze, wypełniając swoją niewyobrażalną energią prawie połowę galaktyki. Kiedy świetlista poświata oświetlająca blondwłosą dziewczynę zniknęła, ta wyczerpana zaczęła opadać w dół na wpół mdlejąc, jednak gwiazdy pośpieszyły z pomocą swojej pani i trzy z nich w porę złapało strażniczkę. Ich ciepłe światło ocuciło władczynię gwiazd, odrobinę łagodząc ból pochodzący od ran powstałych od licznych ataków. Dziewczyna uśmiechnęła się blado do swoich świetlistych przyjaciół, była im wdzięczna za okazaną pomoc i troskę.

- Dziękuje wam, kochani - szepnęła. Na głośniejsze okazanie wdzięczności nie miała już tyle siły. Uwolnienie tak dużej ilości magicznej mocy sporo ją kosztowało, ale z drugiej strony nie miała wyjścia. Musiała to zrobić, inaczej byłoby z nią krucho. Gwiazdy otuliły ją swoim kojącym światłem, lecząc przy tym niektóre z ran gwiezdnej piękności. Kiedy strażniczka była na siłach już samemu wznieść się w przestrzeń, jej gwiezdni towarzysze okrążyli ją, czekając na rozkazy. - Jeszcze raz dziękuje wam, moje gwiazdeczki. No dobrze, teraz sprawdźmy, jak wielkie szkody spowodowały koszmary. - W odpowiedzi na jej słowa gwiazdy zalśniły. – Nie martwcie się, wszystko w porządku. Dam radę. - Machnęła tylko ręką i już miała ruszyć w kierunku pękniętej Tarczy, gdy przeszył ją silny ból w prawym ramieniu. Dziewczyna chwyciła się za nie i aż syknęła, zamykając oczy, z których poleciały pojedyncze łzy. Szybko starła je wierzchem dłoni, nie chciała płakać z takiego błahego powodu jak ból. Dawno temu postanowiła sobie, że nie będzie ronić niepotrzebnych łez i miała zamiar wytrwać przy tym postanowieniu za wszelką cenę, więc wyprostowała się, wypięła dumnie pierś do przodu i ruszyła w stronę uszkodzonej bariery. Gwiazdy protestowały, chciałyby, aby ich strażniczka choć na chwilę odpoczęła po ciężkiej walce, lecz ta ich nie słuchała.

Strażniczka GwiazdМесто, где живут истории. Откройте их для себя