2. Za małe przewinienie płacę wyrokiem śmierci

2.3K 279 157
                                    

  Oczywiście nigdzie mi się nie spieszyło. Doszłam do wniosku, że mam co najmniej kilka godzin na rozprostowanie nóg w Gardzie, zanim będę musiała odwiedzić siedzibę Kręgu. Zamierzałam je wykorzystać do granic możliwości, choćby po to, by odwiedzić starych znajomych, zapoznać się z najnowszymi wynalazkami i zmianami w modzie czy zjeść obiad w ulubionej knajpie z najlepszą przyjaciółką.

Poprzedniej nocy długo nie mogłam zasnąć, przewracając się z boku na bok i zastanawiając, do jakiego znowu paskudztwa zostanę zmuszona pod groźbą ciężkiej kary, tym bardziej, że miałam bardzo złe przeczucia. Obudziłam się dopiero tuż przed południem. Świecące wysoko słońce jakoś pomogło mi odsunąć nieprzyjemne myśli i zapomnieć o liście. Ubrałam się i zeszłam na dół, mając zamiar zjeść coś w jednej z wielu pobliskich, uroczych knajpek, ale gdy zbliżyłam się do wyjścia, drzwi mieszkania Filony otworzyły się i wypadła przez nie niska, pulchna dziewczyna z licznymi piegami i burzą nieuczesanych, jasnych włosów.

– Nigdy więcej nie próbuj wciskać mi tego paskudztwa! – wrzasnęła wściekłym tonem i wybiegła na ulicę, po drodze mnie potrącając i nawet nie próbując przeprosić.

W drzwiach mieszkania pojawił się równie niski i pulchny mąż Filony, Michej. Wyglądał na zmęczonego, ale na mój widok uśmiechnął się szeroko, podbiegł do mnie na swoich zabawnych, krótkich nogach i uściskał mnie po ojcowsku;

– Helenko, a więc naprawdę wróciłaś! Miło cię widzieć!

– Witaj, wujku – powiedziałam z uśmiechem. Wskazałam na ulicę – co się stało Mii?

– Nie posmakowały jej zebrane wczoraj rydze. Stwierdziła, że nigdy w życiu nie jadła nic gorszego. A przecież Filona świetnie je przygotowała!

–     Nie martw się, jej wiele rzeczy nie smakuje. 

–     Ech, mogłaby brać z ciebie przykład. Ty zjadasz wszystko, co dostaniesz. Masz może ochotę na świeży sosik?

Nie, jednak nie odwiedzę żadnej knajpki. Z ochotą skinęłam głową i weszłam za Michejem do środka. Filona siedziała w niewielkiej jadalni z miną cierpiętnika;

– Moje grzybki jej nie posmakowały – poskarżyła się, gdy mnie zobaczyła – a przecież tak się starałam! Musiałam coś zepsuć!

–     Pozwól, że ja to ocenię, ciociu – zaoferowałam się. Zajęłam miejsce obok Micheja, nałożyłam sobie kopiastą łyżkę świeżo ugotowanych klusków i polałam je pięknie pachnącym sosem grzybowym. Ledwie wzięłam pierwszy kęs, nie wytrzymałam i stwierdziłam:

– Ciociu, chyba Mia dostała coś innego, bo w życiu nie jadłam lepszych rydzów!

Filona rozpogodziła się nieco i westchnęła;

– Co ja powinnam z nią zrobić, Helenko?

– Przez miesiąc karmić samymi sucharami i wodą – odparłam poważnie.

– Helenko!

– Naprawdę – obruszyłam się – później będzie wcinać wszystko jak leci!

– Ale to okrutne!

– Ale skuteczne, ciociu.

Przez chwilę Filona mocno się zastanawiała, a ja wykorzystałam ten czas na oczyszczenie talerza i nałożenia sobie dokładki. Wreszcie cioteczka westchnęła z rezygnacją;

– No dobrze, oby zadziałało. Ale co ja mam zrobić, żeby Mia mi to wybaczyła?

– Powiedz, że to mój pomysł – odparłam ze śmiechem – i tak mnie nie lubi, bo chociaż obie jesteśmy dość niskimi blondynkami i to ja jem więcej, niż sama ważę, ja jestem szczupła, a ona pulchna.

Czarnoksiężnik Północnych RubieżyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz