Rozdział czternasty

Start from the beginning
                                    

- T-ty zrobiłaś to ws-wszystko sama? - jąkała się Camila, wciąż oszołomiona widokiem przed nią. Lauren przebiegła palcami po jej włosach, po czym zaczęła bezmyślnie bawić się dłońmi i spojrzała na swoje stopy.

- Tak, wszystko przygotowałam sama. Gdy wczoraj mnie poinformowałaś, nie miałam zbyt dużo czasu, żeby się idealnie przygotować. Robiłam co w mojej mocy i oto efekt. Mam nadzieję, że ci się podoba. - przyznała Lauren, wciąż patrząc w ziemię, myśląc o tym, że Camili nie spodobało się to co przygotowała.

- Strasznie mi się podoba.  - powiedziała szczerze, doprowadzając starszą do spojrzenia na nią i do zarumienienia.

- Naprawdę?

- Naprawdę.... dziękuję.

- Nie ma za co. - Lauren uśmiechnęła się. 

Obydwie weszły do łódki, przyciągając Camilę głębiej w stronę jeziora. Kiedy dotarły do końca, Lauren zatrzymała łódkę i podniosła lampion, który nie był zapalony.

- Chcesz zapalić jedną? - uśmiechnęła się szeroko, gdy młodsza kiwnęła ochoczo głową, przez podekscytowanie zapaleniem lampionu. Lauren pokazała jej jak go zapalić, poprzez swoją własną instrukcję. Starsza nie mogła zrobić nic innego, jak tylko śmiać się z Camili, która faktycznie wsłuchiwała się w jej wskazówki i słuchała jej niezwykle uważnie.
Camila zapiszczała gdy udało jej się zapalić, po czym położyła go ostrożnie na tafli wody, pozwalając mu płynąć wraz z innymi.

- Mogę zapalić jeszcze jednego?- spytała Camila, z entuzjazmem, skacząc w górę i dół, jak małe dziecko, które dostało cukierka.

- Jasne. - gdy młodsza zapaliła co najmniej cztery lampiony, Lauren wyciagnęła ostatniego, które schowała, jednak on był inny od wszystkich; był wyjątkowy. Był ładniejszy i większy niż tamte. - Ten jest specjalny. To lampion do nieba, znany jako ten do życzenia sobie czegoś.

- Pozwól mi zgadnąć, pomyślisz życzenie?

- Bystra dziewczynka. - puściła jej oczko i podała Camili czarny marker permanentny.

- Po co to?

- Powinnaś napisać swoje życzenie na lampionie. - poinformowała ją Lauren.

- Oh, okay. - Lauren wpatrywała się w Camilę, która poruszała swoim nosem z zamkniętymi oczami. 

Młodsza zaczęła pisać coś na lampionie, a Lauren starała się zajrzeć, co napisała, jednak Camila zatrzymała ją.

- Hej, nie ma patrzenia. Moje życzenie to sekret. - wystawiła język.

Lauren zachichotała, po czym wyszeptała ciche "cokolwiek".

- Gotowe. - powiedziała zadowolona Camila, oddając Lauren marker.

- Moja kolej. - Lauren napisała swoje życzenie na drugiej stronie, czyli na tej odwrotnej co Camila. Od początku wiedziała co sobie zażyczy, więc było jej łatwiej; musiała po prostu je napisać. Napisała je niedbale swoją lewą ręką, aby nie Camila nie była w stanie go przeczytać. Napisała trzy proste słowa. "Zostań na zawsze".  Zażyczyła sobie, aby Camila została na zawsze. Nie w Miami, nie w jej domu; po prostu została z nią na zawsze. W jej sercu na zawsze,  aż do momentu, gdy przestanie bić.

- Gotowa? Jeden... dwa.... trzy. - obydwie wypuściły lampion ze swoich rąk. Lauren uśmiechnęła się, przypatrując się w Camili, która wpatrywała się w niebo, obserwując jak lampion leci w górę, wraz z innymi, jednak ten był dużo wyżej, niż inne. Lauren oparła swój podbródek o rękę i podnosiła głowę, wciąż kontynuując wpatrywanie się w dziewczynę; była zahipnotyzowana jej pięknością.

september ➼ camren (tłumaczenie)Where stories live. Discover now