Rozdział czternasty

Start from the beginning
                                    

- Lauren! Jestem głodna! - biadoliła Camila.

- Cicho! Już prawie jesteśmy. - powiedziała Lauren, starając się najbardziej jak umiała, aby zapamiętać właściwą ścieżkę. - Okay, już niedługo. Musisz ubrać to na siebie. - Lauren podała jej maskę do snu, którą trzymała w ręce przez całą drogę, na co młodsza się skrzywiła.

- Czemu?

- Bo to niespodzianka.

- Skąd mam mieć pewność, że nie chcesz mnie zabić? - Lauren wywróciła oczami, po czym westchnęła.

- Po prostu to załóż. Zbyt dużo mówisz. Nie doprowadzaj mnie do stanu, w którym będę musiała zalepić ci na usta taśmę klejącą. - ostrzegła starsza, a Camila podniosła ręce w geście obrony.

- Mogłaś poprosić. - powiedziała Camila, unosząc swój palec wskazujący.

- Kochanie, skarbie, najpiękniejsza, Camilo. Najsłodsza, najsłodsza Camzi. Mogłabyś proszę proszę ubrać tę idiotyczną maskę na siebie? Bardzo pięknie proszę? Z seksowną Lauren Jauregui na górze*. Proszę. - Lauren  wydymała wargi, złączając ręce przed młodszą, błagając młodszą.

- Nie doceniam sarkazmu, ale okay. - Camila chwyciła maskę w dłonie i ubrała ją.

- Dobra dziewczynka. - poklepała młodszą po głowie. - Po prostu idź za mną. - wyszeptała Lauren delikatnie do ucha Camili, po czym chwyciła dziewczynę za nadgarstek.

- To tutaj?

- Nie ruszyłyśmy się z miejsca. Trochę cierpliwości, kobieto! - starsza trzymała obydwie ręce Camili, prowadząc ją w stronę ich celu podróży. Dotarły wreszcie do celu z Camilą wciąż narzekającą na ciemność i Lauren, która wciąż powtarzała by szła szybciej, bo chodzi wolniej, niż jej prababcia.

- Jesteśmy na miejscu. Nie ściągaj jeszcze maski; zaczekaj tu chwilę. - powiedziała Lauren, chcąc puścić rękę dziewczyny, lecz ona umocniła ich złączenie, nie chcąc, aby to zrobiła.

- Lauren! Nie zostawiaj mnie tu! Naprawdę, skopię ci tyłek. - starsza zaśmiała się.

- Jesteś takim tchórzem! Będę tylko parę kroków dalej. - odpowiedziała Lauren, rozłączając ich dłonie. Podbiegła do miejsca, w którym była zaplanowana cała konfiguracja, aby poprawić jakieś niedoskonałości. Po kilku minutach czekania, Camila w końcu mogła ściągnąć maskę. Przystawiła swoją prawą rękę do przedmiotu, jednak starsza powstrzymała ją.

- Poczekaj, pozwól mi to zrobić. - zgłosiła się Lauren. - Zamknij oczy.

- Lauren, są już dawno zamknięte.

- Po prostu je zamknij. - Camila podporządkowała się starszej, a Lauren delikatnie ściągnęła opaskę. Wpatrywała się w dziewczynę, która trzymała się za nos, a jej oczy wciąż były zamknięte. - Trzy, dwa, jeden, otwórz je. - młodsza niechętnie podniosła powieki i zaczęła dyszeć, gdy zobaczyła piękny widok przed nią.

- Wow.- to było jedyne słowo, jakie Camila była powiedzieć; zabrakło jej słów.

Widok był piękny i sprawiać, że czuła się jak anioł w niebiosach. Przed nią widniało jezioro. Wszędzie można było dostrzec zapalone lampiony. Niektóre wisiały w powietrzu; niektóre na jeziorze. Latarnie pomagały rozjaśniać noc gwiazdom na niebie.

Przy jeziorze, znajdował się stolik z dwoma krzesłami, który został udekorowany przez Lauren. Na środku stolika, świeciły dwie długie świeczki. Srebrne klosze okrywały dania, co miało wyglądać jakby to była niespodzianka. Niewielka łódka wioślarska spoczywała na jeziorze. Na niej również znajdowały się lampiony, jednak nie były one zapalone.

september ➼ camren (tłumaczenie)Where stories live. Discover now