Rozdział 7 ✓

1.1K 113 5
                                    

Siedzieliśmy razem oparci o drzewo na pagórku. Słońce przenikało przez liście drzewa, a lekki wiatr zwiewał moje włosy.

— Wiec, zmieniając temat — zaczął Lysander — niedługo ma odbyć się konkurs historyczny, dlatego pewnie Pan Farazowski zaprosił Cię do napisania testu — powiedział ze skupieniem na twarzy.

— Pewnie tak... — powiedziałam, spoglądając na niego, miałam wrażenie, że jakoś zepsuł mu się humor — ale nie wydaje mi się, że o tym chciałbyś ze mną porozmawiać — powiedziałam w jego stronę. Minęło kilka minut, zanim mi odpowiedział.

— Kastiel powiedział mi przed chwilą o liście z szafli — powiedział cicho w moją stronę, drapiąc się po karku. Poczułam zmartwienie, że się tym przejął — Ta sprawa zaczyna być naprawdę niepokojąca — powiedział z poważną miną.

— Ja sama nie wiem, co ma do mnie Amber — stwierdziłam — kilkakrotnie zmieniałam szkołe, ale nie kojarzę jej... Zresztą ja nikomu krzywdy nawet nie zrobiłam — powiedziałam z lekkim przerażeniem. Nikomu krzywdy nie zrobiłam? Często byłam wyrzutkiem w klasie, z nikim nie rozmawiałam z wyjątkiem bliższych przyjaciół — Ja nie chciałam Ci mówić o tej kartce, nie chciałam sprawiać nikomu kłopotów już na samym początku... — powiedziałam, zagryzając wargę, kiedy zbierały mi się do oczu łzy. Nie chciałam na samym początku niszczyć sobie relacji przez taki kłopoty.

— Hej... — powiedział cicho, trzymając moją dłoń, otworzyłam szeroko oczy w jego kierunku — to nie jest żaden problem dla mnie — powiedział z lekkim uśmiechem — cała ta sprawa jest niepokojąca, dlatego chciałbym, abyś mi o wszystkim mówiła — dopowiedział w moją stronę, kiedy spuściłam głowę. Siedzieliśmy w ciszy, kiedy ciągle trzymał moją dłoń — To jak, będziesz mi mówić o tej sprawie? — spytał się dla pewności, na co przytaknęłam lekko.

Wziął swoją rękę i wrócił do swojego dziennika, w którym się zagłębił. Siedziałam blisko niego, ale nie miałam odwagi spojrzeć w jego dziennik, jeżeli dużo osób nie wiedziało, co tak naprawdę tam zapisywał to, czemu ja miałabym to czytać...

Siedząc po turecku przy drzewie razem z nim, zamknęłam na chwile oczy. Na moją twarz padały promienie słoneczne, które lekko ogrzewały. Usłyszałam bawiące się nieopodal dzieci, dziewczyny również rozmawiały. Chłopacy z klasy rzucali dyskiem. Zaczęłam zastanawiać się nad wszystkim. Tym jak poznałam Lysandra, przypadkowo, a jednak chodzimy razem do klasy. Wydaje się tajemniczy i zawsze ma coś mądrego do powiedzenia, analizuje wszystko, zanim włączą się do rozmowy. Przez większość czasu zachowuje kamienną twarz, ale ze mną potrafi się uśmiechnąć. Na samą myśl o jego uśmiechu sama do siebie się uśmiechnęłam. W tym momencie poczułam szturchnięcie z jego strony, otworzyłam oczy i spojrzałam się na niego. Zobaczyłam na jego twarzy lekki uśmiech, przez co szybko zapomniałam o tym, o czym myślałam.

— Czy masz może jeszcze wolne miejsce w dzienniku? — spytałam z lekkim uśmiechem. Pytająco zaczął przewijać pełne kartki, aż doszedł do czystych miejsc dziennika.

— Tylko proszę nie czytać — powiedział z zakłopotaniem na twarzy. Podał mi dziennik wraz z piórem, z którego korzystał. Usiadłam naprzeciwko niego i zaczęłam rysować jego portret w dzienniku, zwracając na wszystkie szczegóły. Zostało dużo miejsca obok, dlatego szybko wyciągnęłam swój telefon i wybrałam jedno z wielu moich zdjęć, by utworzyć moją podobiznę obok portretu Lysandra. Po zarysowaniu zamknęłam dziennik. Trzęsącą się ręką przekazałam go Lysandrowi, na co szybko otworzył dziennik w miejscu rysunków.

— O kurcze... To jest piękne — stwierdził w moją stronę — narysowałaś to tak szybko — powiedział.

Siedzieliśmy dalej pod drzewem, relaksując się przy dobrej pogodzie. Powoli zaczynało się ściemniać, dziewczyny zaczęły rozchodzić się w stronę swoich domów. Wstałam leniwie spod drzewa, by pomóc chłopakom w sprzątaniu. Każdy się pożegnał i poszedł, zabierając śmieci, by po drodze wywalić je w odpowiednie miejsce.

— Odprowadzę Cię, zrobiło się trochę ciemno — stwierdził Lysander. Zdziwiło mnie to, że ponownie chce mnie odprowadzać.

Zaczęliśmy dyskutować o konkursie historycznym oraz wyrywkowo przypominać sobie różne daty i wydarzenia wymieniając się wiedzą.

— Jeżeli szykuje się konkurs historyczny, to może lepiej wziąć wolny dzień od szkoły do nauki? — spytałam się.

— Wole nie — stwierdził — chciałbym być na bieżąco z wszystkimi przedmiotami, poza tym — powiedział ze spokojnym wyrazem twarzy — większość dat znam, chociaż nie powiem, dużo jeszcze przede mną, mogę mieć jakieś szanse na wygraną, chociaż najważniejsza jest dobra zabawa — stwierdził w moją stroną.

— Nie masz szans, tylko od razu wygrasz — powiedziałam z wielkim uśmiechem i skierowałam się do domu — to, do zobaczenia w szkole! — krzyknęłam w jego stronę, prawie wchodząc na klatkę schodową.

— Olga... Ja... — powiedział trochę ochrypniętym głosem.

— Tak? — spytałam się, patrząc na niego.

— Miłego wieczoru — powiedział zakłopotany, uciekając ode mnie wzrokiem.

— Tobie też go życzę! — powiedziałam, po czym weszłam na schody klatki schodowej kamienicy.

Od razu po wejściu do mieszkania zdjęłam buty oraz bluzę. Cisza mieszkania trochę mnie przytłoczyła. Poszłam do swojego pokoju, gdzie odpaliłam swój laptop. Od razu po wejściu na platformę społecznościową zauważyłam pełno zaproszeń do znajomych z nowej klasy. Serfując po internecie, stwierdziłam, że to czas by się przyszykować na następny dzień i pójść spać. Położyłam się do łóżka i ledwo już zasypiając, dostałam powiadomienie na telefon, sięgnęłam go z szafki nocnej i spojrzałam na wiadomość.

„Musimy jutro pogadać" ~ Kastiel

Po przeczytaniu wiadomości nie zastanawiałam się, o co może chodzić, od razu zasnęłam, nie blokując telefonu. 

Pani mego serca - Słodki Flirt  |1&2|Where stories live. Discover now