7. "Odchodzę"

2.3K 330 20
                                    

-Jak mogłeś zabrać ze sobą tylko dwie koszulki? -Ashton pokręcił niedowierzająco głową na głupotę swojego przyjaciela i wycieńczony rzucił się na łóżko. Luke wyszedł z łazienki przeciągając przez głowę koszulkę Ashtona. Rozprasował dłońmi materiał, przeglądając się w lustrze i mrugnął do swojego odbicia.

-Skąd miałem wiedzieć, że wpadnie na mnie jakiś niedorozwój? -prychnął skacząc na łóżko obok przyjaciela.

-Dlaczego ciągle twierdzisz że to on wpadł na ciebie? Zawsze obarczasz każdego winą, nawet jeśli była ona twoja.

-Przesadzasz -mruknął wbijając wzrok w sufit i wyłączając się na gadaninę Ashtona. Nie interesowało go to, co jego przyjaciel miał mu do powiedzenia. Pouczał go parę razy dziennie, czego miał już pod kreskę. Był dorosły i nie potrzebował "złotych rad wuja Ashtona". -W sumie, mógłbym go przeprosić.

-Na prawdę? -oczy blondyna zaświeciły na te słowa i poczuł, że jednak nie jest tak źle z Luke'em.

-Coś ty -parsknął, a Ashton miał ochotę go spoliczkować. Był bardzo cierpliwym człowiekiem, jednak Luke był chyba pierwszą osobą która wyprowadziła go z równowagi. Chłopak wstał gwałtownie z łóżka na proste nogi, a Luke spojrzał na niego zaskoczonym wzrokiem.

-Co ty wyprawiasz?

-Mam dość, twojej arogancji. Jesteś bezczelny i nie myślisz o innych. Mnie także traktujesz jak przedmiot -wyrzucił ręce w powietrze, unosząc na niego swój ton.

-I co w związku z tym? -oparł twarz na łokciu, udając niewzruszonego.

-To, że jeśli się w końcu nie podporządkujesz, to kolejne dni możesz sobie spędzić w samotności lub w towarzystwie obcych lasek które zależy ci tylko przelecieć, bo ja odchodzę -na te słowa, Luke podniósł się z łóżka i spojrzał w stronę Ashtona wytrzeszczonymi oczyma.

-Że co? Jak to odchodzisz?! -podszedł bliżej niego, czując pewien zawód niż złość.

-Normalnie, mam zamiar dobrze bawić się z innymi ludźmi, chociaż ich nie znam, to są o wiele bardziej warci mojej uwagi niż ty -uśmiechnął się do niego wrednie, a raczej tak, jak to Luke miał w zwyczaju. -Jeśli w końcu się ogarniesz to może wrócę -powiedział, patrząc na niego ostatni raz, po czym zniknął za drzwiami, które z hukiem zamknął. Luke starał się pozostać obojętnym, lecz nie potrafił. Wiedział że schrzanił, jednak nie umiał się do tego przyznać. On, "wielki" Luke Hemmings i coś schrzanić? Przecież to niedopuszczalne... A jednak.

Handcuffed | MukeWhere stories live. Discover now