'Rozdział 10

127 10 0
                                    

- O co ci chodzi Isabella ? - wyrzuciłam ręce w powietrze.

- Czy kiedykolwiek ci nie pomogłam, gdy mnie o to prosiłaś ?

- Nie.

- Czy kiedykolwiek powiedziałam na ciebie coś złego ?

- Nie.

- Czy w ogóle kiedykolwiek zrobiłam coś, co miałby sprawić ci przykrość ?

- No nie.

- To dlaczego do cholery odbijasz mi chłopaka ? - warknęła.

- Że ja co ? - zaśmiałam się.

- Nie rób ze mnie idiotki Emma ! Bardzo dobrze widziałam, że Chaz cię odprowadził ! Byłaś u niego ? Hm ? A może już poszłaś z nim do łóżka ?! - wykrzyknęła.

- Naprawdę za taką mnie masz ? Naprawdę ? - zapytałam smutnym głosem. - Wiesz co ? Pytał się mnie o ciebie. Chce iść z tobą na kolację ! Boże, on nawet myślał, że dla ciebie to tylko jednorazowy seks ! - prychnęłam. - Robię wszystko żebyś była szczęśliwa, pomagam ci jak mogę w trudnych chwilach, a ty posądzasz mnie o to, że spałam z Chaz'em ? Osobą na której ci zależy ? - westchnęłam i starłam łzę z policzka. - Myślałam, że mi ufasz... Że jestem dla ciebie prawdziwą przyjaciółką... - zaśmiałam się bez humoru. Spojrzałam na nią. Miała zaskoczenie i poczucie winy dobrze widoczne na twarzy. Już otwierała usta, gdy ją wyprzedziłam. - Daruj sobie. - pokręciłam głową i zbiegłam po schodach. Założyłam buty i wyszłam, trzaskając drzwiami. Czy ona naprawdę uważa mnie za jakąś dziwkę, która odbija przyjaciółkom chłopaków ? To boli, cholernie boli. Byłam zawsze z nią szczera, zawsze jakoś starałam się ją zbliżyć z osobami, na których jej zależało w jakimkolwiek stopniu... Jakieś 2 lata temu zakochałam się w pewnym Mike'u Orshonie. Oczywiście podobał on się prawie każdej dziewczynie ze względu na mięśnie, wygląd. Naturalnie do tych dziewczyn zaliczała się również Bella. I wiecie co ? Gdy mi o tym powiedziała, przestałam starać się o uwagę tego całego Mike'a. Pomagałam Johnson się do niego zbliżyć, nie patrząc na moje uczucia. W końcu i tak z nim zerwała, a on się załamał. Wyjechał do wujka, żeby nie musieć jej oglądać. Zraniłam wtedy siebie i jego. Siebie ze względu na to, że oddałam go Izzy, a jego ponieważ naraziłam go na złamane serce. Jestem głupia, bardzo głupia. Gdyby tak się nad tym zastanowić, to prawdopodobnie przez to nienawidzi mnie Bieber. Przyjaźnił się z Orshonem, a ja moim wtrącaniem nieumyślnie wywiozłam jego przyjaciela na drugi koniec kraju, a mianowicie do Karoliny Północnej. Tak w sumie to mu się nie dziwię, bo też bym tak postąpiła na jego miejscu. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer.

- Halo ?

- Cześć Chaz... Um, bo krótko mówiąc pokłóciłam się z Isabellą, więc mógłbyś mnie przenocować ? - zapytałam niepewnie.

- Jasne. Zaraz po ciebie przyjadę, tylko gdzie jesteś ?

- W paru. - odpowiedziałam.

- Okej, będę za 5 minut. - mruknął i się rozłączył.

~~~

- Jezu, ratujesz mi dupę. Dzięki wielkie, naprawdę. - powiedziałam, gdy weszliśmy do środka. Z podziwem spoglądałam na wnętrze mieszkania.

- Nie przesadzaj, to nic takiego. - machnął ręką i posłał mi lekki uśmiech, który odwzajemniłam.

- Masz bardzo ładny dom. Sam mieszkasz ? - zapytałam.

- Aha. Rodzice mieszkają dwie ulice dalej. - odpowiedział. - Dobra, zapewne chcesz wziąć prysznic, więc tam jest łazienka, a ja zaraz przyniosę ci czysty ręcznik i koszulkę. - z tymi słowami zniknął na schodach. Ściągnęłam buty i bluzę. Oparłam się o ścianę i czekałam aż Thomillson przyniesie mi rzeczy. Po jakiś 5 minutach pojawił się ponownie i podał mi wszystko, co miał w rękach. Jeszcze raz zapytałam o drogę do łazienki i gdy już wiedziałam, to weszłam do pomieszczenia. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, na wszelki wypadek. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam kurek z gorącą wodą i uśmiechnęłam się, gdy krople rozbijały się o moje ciało. Wytarłam w siebie męski żel, który jako jedyny stał w kabinie. Będę pachnieć Chaz'em, świetnie. Wyszłam spod prysznica i dokładnie wytarłam się niebieskim ręcznikiem. Założyłam na siebie majtki i za dużą koszulkę. Pozwoliłam sobie użyć pasty i nałożyłam ją na palec, następnie wcierając w zęby. Wypłukałam wnętrze ust i umyłam buzię mydłem. Opuściłam łazienkę. - Gdzie mogę spać ? - zapytałam.

- U mnie w pokoju.

- A ty ? - zmarszczyłam brwi.

- Na kanapie. - zachichotał.

- Nie będziesz się przeze mnie gniótł na kanapie... - westchnęłam.

- O nie, ty na pewno nie będziesz na niej spała. Jest cholernie niewygodna. - zaśmialiśmy się.

- Więc ty tym bardziej. Masz dwuosobowe łóżko ?

- Ta, pomieści nawet 3 osoby. - odpowiedział.

- To możemy spać razem, tylko wiesz, bądź grzeczny !

- Na pewno ?

- Tak, ale mogę cię przypadkiem udusić. - zażartowałam.

- Dobra, dam radę. - posłał mi szereg swoich białych zębów.

- Ja śpię od ściany ! - krzyknęłam i rzuciłam się biegem po schodach. Przytrzymywałam przy tym moje piersi, gdyż inaczej sprawiałoby mi to ból. Wbiegłam do pierwszego pokoju, który okazał się słusznym trafem. Rzuciłam się na łóżko i przykryłam kołdrą.

- I tak nie lubię spać od ściany. - zachichotał i położył się obok mnie. - Mogę cię przytulić ? - zapytał.

- Yhym - mruknęłam i przesunęłam się trochę do niego. Objął mnie w pasie, a ja położyłam rękę na jego biceps. - Okej, jak o tym komuś powiesz, to cię zabije. - powiedziałam pół żartem pół serio.

- O co pokłóciłaś się z Margmer ?

- Tak jakby o ciebie, bo zarzuciła mi, że odbijam jej chłopaka. - westchnęłam.

- Pogadam z nią o tym.

- Dzięki, dobranoc, Chaz.

- Śpij dobrze. - i z tymi słowami zasnęłam.

***

Krótkie przez brak czasu, przepraszam.

Changes for better (Bieber, pl)Where stories live. Discover now